piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 26



 Obudziłam się wrzeszcząc jak opętana. Zacisnęłam mocno powieki upewniając się, że to już na pewno nie sen. Nie pamiętałam co tym razem splotła mi wyobraźnia i jak daleko zaniosła mnie do świata tej ciemnej magii. Pamiętam tylko, że to co przeżyłam po drugiej stronie było potworne.
-Boże, co się stało?- Usłyszałam obok siebie przerażony głos Louisa. Wzięłam głęboki oddech i przez chwilę rozpamiętywałam w duchu co zdarzyło się wczoraj, a raczej dzisiaj rano przecież… kolejny głęboki oddech. Przecież przespałam się z Harrym. -Ej kochanie? -Spojrzał na mnie troskliwie. Miałam ochotę szarpnąć nim, wywrzeszczeć mu w twarz jak bardzo go nienawidzę za jego wczorajsze zachowanie, lecz tego nie zrobiłam. Wstałam opanowanie jakby nigdy nic. Spojrzałam na niego lekko się uśmiechając.
-Nic nie pamiętasz? -Zapytałam przymykając powieki i lustrując dokładnie jego twarz. Spojrzał na mnie z miną która okazywała, że kompletnie nie wie co ma myśleć o zawistnej sytuacji.-Nie pamiętasz jak wczoraj się zbłaźniłeś? Nie pamiętasz jak olewałeś mnie? Naprawdę nie przypomina Ci się jak zaproponowałeś aby jakiś obcy, nachlany koleś zawiózł mnie do domu? Jak śmiałeś się głupkowato zachowując się jak szczeniak i nawiązując ciągle do sexu przy swoich wielbicielkach? Na serio?- Zlustrowałam posępnie jego twarz, po czym wyjęłam z szafy ciemne rurki i obcisłą kremową bokserkę. Louis siedział na łóżku jak zahipnotyzowany, nie odzywał się ani słowem, jego twarz z lekka była przerażona a z drugiej strony ukazywała zawzięty smutek. Spojrzałam na niego niechętnie i zamknęłam się w ubikacji. Przemyłam twarz, zrobiłam makijaż  i ubrałam na siebie świeże ubrania.  Wyszłam pośpiesznie nie zważając na to czy mój chłopak nadal tam siedzi. Nie powinnam być na niego zła, nie powinnam. To mi powtarzał w głowie jeden z głosów zatem drugi wykrzykiwał mi, że on na mnie nie zasługuje. Nie powinnam być na niego zła? Ponieważ … to ja go zdradziłam, nie on mnie i właśnie to była spora różnica. Trzasnęłam drzwiami i zjechałam windą w dół. Nikogo nie dostrzegłam, żadnych fanek i żadnych podejrzanych ludzi którzy by w tej chwili próbowali mi uprzykrzyć życie czy też w nim namieszać. Miotało mi się w głowie, czułam, że kurz w postaci tylu problemów rozprzestrzenił mi się w mózgu i z tej okazji wcale a wcale nie miał ochoty w sposób normalny funkcjonować. Kobieto, co się z Tobą dzieje? Kochasz go czy nie? Nie. Tak! I znów te niezdecydowane głosy który pojawiły się w mojej głowie. Założyłam ciemne okulary na oczy i ruszyłam przed siebie, już z daleka widziałam Wieże Eiffla do której aktualnie zaczęłam zmierzać.
-Cholera uważaj jak chodzisz! –Usłyszałam warknięcie gdy tylko straciłam wzrok z chodnika wgapiając się w cudowne widoki.
-Przepraszam to…- Oprzytomniałam,  Harold stał przede mną z poważną miną, on sam dopiero po chwili zorientował się z kim ma przyjemność. Śmieszny, flanelowy beret widniał na jego czuprynie, a na nosie wisiały ciemne  okrągłe okulary. Wszystko po to aby nikt go nie rozpoznał.-Fajne wdzianko.- Spojrzałam na niego lekko kpiąc i w tej chwili, Hazza sięgnął ręką po swoje okulary wkładając w bluzkę. Spojrzał na mnie z murowaną twarzą a po chwili wlepił wzrok w moje usta, z których poprzedniej nocy nie mógł się oderwać.
-Co ty tu robisz?- Uśmiechną się szeroko pokazując rząd białych zębów.
-Zwiedzam.-Szepnęłam krótko a na mojej twarzy natychmiastowo pojawiły się dwa malinowe rumieńce. Moje upierdliwe dwa głosy które zamieszkały mi w głowie zdążyły w całe pięć sekund, streścić wszystko co robiłam z Harrym.  Spojrzał na mnie z lekkim rozbawieniem ale po chwili się odezwał.
-Mogę się przyłączyć?
-Jeśli masz czas to pewnie.-Podsumowałam nadal speszona wspomnieniami.
-A mogę wiedzieć chociaż co masz zamiar zwiedzać? -Zapytał dotrzymując mi kroku.
-To! -Wskazałam mu palcem na Wieże i nie minęło sporo czasu a moje żwawe nóżki rozpędziły się do takich szybkości, że znajdowaliśmy się już u samej góry tych niesamowitych widoków.
-Gdzieś tam jest nasz hotel.-Stwierdził Harry wymachując ręką przed siebie. Zaśmiałam się na ten widok ponieważ rękami machał tek zawzięcie, że nie jedna osoba mogła oberwać.
-To nie jest śmieszne.-Spojrzał na mnie oburzony.
-Ale co? -Ponownie się zaśmiałam.
-Pouvez-vous prendre une photo? … Permettez! Une seule photo?
Zaśmiałam się  widząc, że jakiś facet a mianowicie Francuz próbował dogadać się z Hazzą. Ten zatem spojrzał na mnie jak obłąkany i udawał, że go nie widzi.
-Harry on do Ciebie gada.-Z moich ust zaczął wydobywać się głośny śmiech.-Harry…- jęknęłam łapiąc się za brzuch.
-Cicho bądź, nie umiem francuskiego…- grymasił zakładając na nos swoje okulary.  Po tych słowach po prostu już nie mogłam, mięśnie brzucha zaczęły mocno ubolewać od ciągłego śmiechu a same policzki przybrały ostrej czerwoności. –Uspokój się.-Syknął Harry.- Cicho bądź i nie gadaj do mnie, bo pomyśli, że się znamy.-Szepnął a jego słowa wydawały się takie poważne.
-I to jest twój niecny plan? Hazz nie chcę Ci nic mówić ale ten facet stoi centralnie za Tobą, trzyma w ręku aparat i chyba oczekuje tylko zdjęcia.
-Ah taka z Ciebie mądrala…- Pokiwał głową z wielką dezaprobatą a po chwili na jego twarzy pojawił się sarkastyczny uśmiech, usłyszałam tylko jego bełkot który wypowiedział w swoim ojczystym języku. Oczywiście facet spojrzał na niego jak na głąba, a Styles ni stąd ni z owąd objął mnie ramieniem i zaczął pozować.
-Harry co ty robisz? -Zapytałam pokrywając się po raz kolejny śmiechem. Francuz popatrzył na nas z dziwnym wyrazem miny jakbyśmy pochodzili z innej planety ale wcale mu się nie dziwie.
-No co? Pozuje do zdjęcia.-Skrzywił się momentalnie nie wiedząc o co mi chodzi. Zrozumiał dopiero wtedy, kiedy jakaś kobieta stanęła koło tego mężczyzny i objęła go w pasie.
-Kochany to ty im masz zrobić zdjęcie. -Momantalnie się zaśmiałam a Styles zrobił się czerwony jak burak, po chwili sięgną ręką po aparat pstrykną i odszedł cały zburczały. Dorwałam go dopiero wtedy gdy znaleźliśmy się na dole.
-To wszystko przez Ciebie! –Oburzył się w żartobliwy sposób.
-Oj złotko musisz się nauczyć, że nie wszyscy wiedzą kto to jest chłopak z jakimś beretem na głowie i ogromnymi goglami na oczach, uwierz słonko, że nie każdy chcę mieć twoje zdjęcie na tapecie a tym bardziej z moją osobą obok.-Nie minęła sekunda a ja już zaczęłam obracać się śmiechem. Harold reagował przeciwnie widać było, że już mu ciśnienie skacze, od tego mojego soczystego humoru.-Nie wkurzaj się.-Zaśmiałam się po czym walnęłam go w ramie.
-Nie wkurzam się, przecież śmieje się razem z Tobą.-Powiedział ironicznie mrugając co chwila powiekami.
-Wracajmy już.-Stwierdziłam krótko a humor tak szybko zgasł jak nadszedł. Nie rozmawialiśmy za dużo, szliśmy w ciszy od czasu do czasu na siebie spoglądając i lekko się uśmiechając. Przystanęliśmy po drodze w pobliskiej kawiarni aby wziąć na wynos kawę. Harry za nas zapłacił i szliśmy nadal, było słychać tylko moje siorbanie, szum aut i rozgadanych ludzi. Ale brak fanek i paparazzi to pewnie tylko i wyłącznie dlatego, że Styles się tak mocno zakamuflował. Pomiędzy tym moim siorbaniem przypomniałam sobie między innymi to, dlaczego wyszłam z hotelu. Czy ja chcę tam wracać?
-Nie mogę tam wrócić… -Szepnęłam jakby sama do siebie nie świadom, że właśnie pod nim stanęliśmy.
-Czemu? -Uświadomiłam sobie, że nie tylko mój umysł usłyszał ten głos ale także Harry.
-Nie mogę tam wrócić, nie teraz. Nic sobie dokłądnie nie wyjaśniliśmy.-Powiedziałam cichutko nabierając oddech do płuc.
-My? To znaczy? -Upomniał się Harry.
-Ja i Louis.-Stwierdziłam ponuro.-Nie pamiętał nic gdy wstał, wszystko mu wypomniałam… wszystko i odeszłam.-Wypowiedziałam te słowa nie zdając sobie sprawy jak do zabrzmiało.
-Wszystko? Cholera jasna! Naprawdę? On mnie zabije! Nie mogę tam wrócić. Po co mu to kurwa powiedziałaś?- Wydarł się na mnie jak nienormalny, potrząsając moimi ramionami. Oczywiście głosy w mojej głowie zaczęły się momentalnie udzielać. "Naprawdę ani jeden z nich na Ciebie nie zasługuje! I tak zachowuje się prawdziwy mężczyzna?!"
-Cicho! -Krzyknęłam niby do Stylesa a niby do głosów w mojej głowie.-Jesteś pieprzonym egoistą który myśli tylko o sobie. Nic mu nie powiedziałam, rozumiesz!? Nie powiedziałam mu o tym, że się przespaliśmy! Tylko o tym jak mnie wczoraj potraktował, kretynie! - Oburzona pobiegłam w stronę widny, kantem oka widziałam, że Harry nie ruszał się z miejsca tylko osłupiale wpatrywał się w coraz bardziej oddalającą się moją osobę. Boże, jak on może mieć taki tupet. Otworzyłam drzwi, nie zwracałam uwagi na nic runęłam do sypialni, wzięłam świeżą koszulkę, rzuciłam telefon i klucze na łóżko a dopiero potem zobaczyłam, że Lou stoi przede mną, zagradzając mi tym drogę która prowadziła do łazienki.
-Możesz się sunąć? Chcę się wykąpać.-Syknęłam z grymasem na twarzy.
-Możemy w końcu porozmawiać? -Jego twarz wydawała się taka zagubiona, smutna, trochę zdezorientowana ale ja nadal nie dawałam za wygraną.
-Może, ale dopiero jak wezmę prysznic.-Stwierdziłam obojętnie jednocześnie się przez niego przepychając.
-Przepraszam… Ellen ja Cię kocham- To był jego głos, jego ledwo słyszalny głos. Nie wieżyłam. Tak długo oczekiwałam tych słów. Nie było się już co zastanawiać, ja też go kochałam, ale Lou! Do cholery! czemuś mi tego nie powiedział wcześniej, powstrzymałabym się... przed wszystkim.
Rozdarłam z siebie ciuchy i wskoczyłam pod wrzącą wodą tym samym się relaksując, próbowałam nie myśleć o niczym ale niestety tak się nie dało, ciągle wbiegałam na temat Tomlinsona albo też Stylesa. On mnie kochał, Oni mnie kochali. Nie dało się tego uniknąć w jakikolwiek sposób. Nie chciałam tej rozmowy z Lou, bałam się jej. Bałam się słów jakie mogą wypłynąć z jego ust, a także z moich. Bałam się, tak żelaźnie się bałam ale mimo wszystko postanowiłam stawić czoła własnej odwadze. Wyszłam z pod strumienia wody ocierając się ręcznikiem i zakładając na siebie dłuższą koszulkę, która zasłaniała mój tyłek. Wcisnęłam na stopy puszyste skarpety. Przemyłam szybko zęby i wyszłam. Chciałam się lekko uśmiechnąć ale przypomniałam sobie, że nie jestem tu po to aby się uśmiechać, ale tym bardziej zdziwiła mnie mina Lou, na jego twarzy rysowała się złość, panika i niecierpliwość. Zatem miał szybkie zmiany nastroju, niedobrze. Zaśmiał się tak głośno, że jego rechot odbijał mi się w uszach.
-Co Cię tak śmieszy? -Skrzywiłam lekko twarz zważając na to, że jego zabijała jednym spojrzeniem, niestety ja próbowałam unikać jego wzroku, ze względu na ostatni potok zdarzeń i nadal żyłam, jeszcze… Zauważyłam że wyciąga z kieszeni mój telefon i majstruje coś przy nim.
-A więc może ja pierwszy zacznę iż twoje argumenty nie będą zbyt dobre.- Widziałam jak jego oczy przewijały z jednego słowa na drugie. Zaczął czytać.- Przepraszam Cię za to przed hotelem, ale zrozum mnie gdyby Louis dowiedział się, że ze sobą spaliśmy nie byłoby dobrze. Ty go kochasz i ja go kocham. Nie chciałbym go tak skrzywdzić… Jeszcze raz przepraszam.
Zmurowało mnie. Mój oddech stał się szybszy. Czułam na dłoniach własny puls. Nie wiedziałam co robić, gdzie patrzeć i co mówić. Czułam się jakby ktoś włożył mi do gardła wielką kluchę przez którą nie mogłam nawet wydobyć byle jakiego dźwięku, po prostu nic. Ten cholerny telefon, ten cholerny esemes od Hazzy.
-Louis…- Udało mi się. Pierwsze słowo, jego imię. Pierwsze wspólne spojrzenie, pierwszy grymas na twarzy i ta cholerna pierwsza łza. Nie krzyczał, nie wołał, nie szarpał. Nic. Poparzył z tymi smutnymi oczyma, poleciała łza, jedna za drugą. To bardziej zabolało. On płakał, jak dziecko. Mój Lou płakał. Ja zaczęłam bardziej, pokryłam się w totalnym szlochu.
-Lou, ja… ja przepraszam.-Szepnęłam ze współczuciem które bardziej kierowało się do mnie.
-Nie da się czasu cofnąć, nawet jeśli być chciała. Lecz sam zaczynam w to wątpić.-Powiedział smutno, kolejna łza. Ktoś zapukał, ktoś wszedł. Ujrzałam Hazze. Tylko nie teraz, proszę. Spojrzał na nas jak obłąkany pies. Zlustrował moją minę, którą przekazałam mu tą najgorszą wiadomość, wiedział już. Widziałam to w jego oczach, ledwo co przesunął wzrok na Louisa który sam mówił za siebie. Styles otworzył usta żeby coś powiedzieć, nie zdążył. Oberwał raz drugi, trzeci. Aż sam Harry nie mógł wytrzymać, oddał mu tak samo jak i on.
-Jak mogłeś! -Krzyk Louisa i Harry znów oberwał.
-Tak kurwa zerżnąłem twoją dziewczynę a teraz daj sobie spokój!- Wydarł się Harry. Osłupiałam, sama miałam ochotę się na niego rzucić. Tylko o to chodziło? Pewnie tylko oto aby mnie "zerżnąć" gratulacje dla niego. Po ostatnim ciosie lokowaty upadł na ziemie z zakrwawionym nosem.
-Louis! Przestań! Louis! -Krzyknęłam na niego. Spojrzał na mnie w totalnym wzrokiem. Chwycił torbę, którą zapewne przygotował wcześniej i wybiegł. Biegłam za nim, przynajmniej próbowałam. Wsiadł do windy i odjechał zostałam sama, upadłam na ziemie i popadłam w totalny płaszcz. Nikogo nie było, nikogo. Nie chodził mi już po głowie zakrwawiony Harry, nic mi już nie chodziło po głowie oprócz całkiem zapłakanego Louisa. Nienawidziłam siebie, Harrego i jeszcze raz siebie …
***
Jest rozdział! Cieszycie się? Bo ja tak! Chyba znów do tego wracam :) 
Ps: Kocham was :3 
+Czekam na opinie!

wtorek, 2 kwietnia 2013

WAŻNE!

Przepraszam was, że tak długo czkeliście na jakikolwiek znak życia ode mnie. Przepraszam za brak rozdziałów, do tej pory byłam systematyczna i starałam się dodawać wpisy regularnie ale coś się ze mną podziało. Ostatnio cierpię na brak weny. Po prostu ta twórcz wena znikła od tak, nie mogę się skupić i ciągle ktoś albo też coś odwraca moją uwagę od pisania. Podjęłam decyzję "Chyba zawieszę tego bloga na pewień czas" Nie wiem ile to będzie trwało, może dwa tygodnie a może więcej lub też mniej. Przepraszam, że zawiodłam. Lecz wiem jedno, pisanie historii Ellen Sarut jest częśćią mojego życia, więc wrócę tutaj. Postaram się poukładać swoje osobiste sprawy i wnieść do głowy kilka pomysłów. Nie wiem czy będziecie na mnie czekać, nie mam pojęcia, zrozumiem jeśli nie będziecie chętni po tej przerwie czytać moich bazgrołów. Zrozumiem wszystko. Muszę z przykrością oznajmić, że to także dotyczy mojego drugiego bloga ,jeszcze raz przepraszam.
Wasza kochająca Patrycja x