wtorek, 19 marca 2013

Rozdział 25



Ostrzegam! W tym rozdziale jest scena +18, czytasz na własną odpowiedzialność.

W klubie nie byłam mile widziana ze strony Louisa, więc wzięłam ostatni głęboki oddech i weszłam do auta Harrego w którym sam czekał na moją wizytę. Było mi głupio. Za te całe zamieszanie, mimo, że czułam się nie potrzebna starałam się o tym nie myśleć. Wypuszczałam z płuc miarowo powietrze aby  zapobiec jakimkolwiek słabością. Mogłam z ręką na sercu przysiąść, że to nie było dla mnie tak przerażające gdy Lou na wyznanie mojej miłości powiedział "świetnie". Nie musiałam się z nikim droczyć ale ta sytuacja była dla mnie bardziej niekomfortowa niż ta która zaszła przed chwilą. Tak zranił mnie, ale mimo wszystko nie tak jak wtedy... To był nóż w serce a teraz po prostu poruszył go trochę, stopniowo ale lekko. To było dla mnie ciężkie, ale nie miałam nawet już sił by płakać, żeby się szarpać czy też narzekać. Więc stwierdziłam, że po prostu ułoży się i w końcu będzie lepiej, koniec kropka, zdarza się, nie każdy jest idealny a wręcz przeciwnie.
Kantem oka dostrzegłam, że Harry pogłaśnia muzykę która wydobywała się z głośników auta. Coraz bardziej na jego ustach pojawiał się uśmiech, ogromnych rozmiarów, to zapewne miało przyczynić się także do mojego humoru. Dobrze wiedział jak na mnie zadziałać, ponieważ moja dusza zaczęła się momentalnie oczyszczać z problemów a od środka powoli przepełniała się dobrą energią, ta zła wypełzała jak wąż.
-Fajna nuta.-Zagadnął krótko aby nawiązać ze mną jakikolwiek kontakt. Gołym okiem mogłam dostrzec, że nie wiedział jak się za to zabrać. Przytaknęłam zatem tylko lekko głową słysząc tą piosenkę. ~Muzyka~
-This girl is on fire...-Zaczął nucić coraz głośniej przyprawiając mnie tym samym o uśmiech. Czułam ciągle jego wzrok na sobie, a ta piosenka zaczęła coraz bardziej pobudzać moje zmysły co do muzyki. Nie minęła sekunda a zapomniałam o Lou, zapomniałam o wszystkim, nic się już nie liczyło. Spojrzałam na Stylesa i dołączyłam śpiewem.
-Nie! Nie rób tego! -Zaśmiał się słysząc jak fałszuje. Ja żeby zrobić mu bardziej na złość coraz głośniej powtarzałam tekst piosenki.-Ucz się od mistrza! -Roześmiał się po raz kolejny a jego brwi znacznie zaczęły podskakiwać do góry a jego głos coraz bardziej rozbrzmiewał w moich uszach. Uwielbiałam kiedy te uczucie ciepła wypełniało moją twarz, choć było dla mnie to krępujące kiedy moje policzki przybierały malinowych kolorów to i tak  na mojej twarzy pojawiał się promienny uśmiech, było to powodem towarzystwa Harrego. Kochałam jak się uśmiechał ponieważ wtedy i mnie to się udzielało. Miał taki wyjątkowy uśmiech który potrafił zadziałać na każdy smutek, po prostu niepowtarzalny, specyficzny… tak to najlepsze słowo jakie mogłam dopasować specyficzny. Poczułam, że moja komórka wibruje, wyciągnęłam ją z kieszeni dość niechętnym ruchem, zważając na to jak dobrze bawiłam się w tej chwili. Spojrzałam na wyświetlacz, pojawiło się tam imię mojej miłości... Tej która potraktowała mnie jak nikogo specjalnego, bezwartościowego. Mimo szepczących głosów w mojej głowie które powtarzały abym nie naciskała zielonej słuchawki, to i tak to zrobiłam, chciałam wiedzieć jaki jest powód jego telefonu.
-Halo? -Odebrałam słysząc po drugiej stronie jakieś szmery. Harry od razu sięgnął ręką i ściszył głośną muzykę która wydobywała się z radia. Jechał nadal przed siebie, zerknął tylko na mnie lekko i odwrócił głowę skupiając się na prowadzeniu. Dostrzegłam, że jego uśmiech powoli znikał, został tylko lekki zarys który był prawie niewidzialny.
-Ellen... Ell jesteś tam? Els. A kuku! -Mówił Lou w tak zabawny sposób, drażniąc się ze mną. Po chwili nawet zaczął głupkowato rechotać. Jego zachowanie doprowadziło mnie do momentalnego wyszczerzenia oczu czy też marszczenia brwi. Moja twarz w tej chwili musiała wyglądać komicznie ponieważ Hazza momentalnie na mnie spojrzał podśmiewając się pod nosem, także na niego popatrzyłam ukazując swój język, on tylko pomachał przecząco głową skupiając się na drodze.
-Jestem, stało się coś? -Zapytałam dziwiąc się jego zachowaniem, ponieważ jeszcze przed dziesięcioma minutami nie miał ochoty na moje towarzystwo a teraz wydzwaniał do mnie i udawał głupka. -Louis? -Powtórzyłam nie słysząc żadnej odpowiedzi po drugiej stronie.
-Kiedy przyjadę...-Zaczął ale nie pozwoliłam mu dokończyć.
-A kiedy to zrobisz? -Wtrąciłam sarkastycznie.
-Kiedy przyjadę, obiecaj, że spędzimy tą noc w świetnej atmosferze, że będziemy ją pamiętać do końca życia.-Powiedział poważnym tonem jakby wcale nie miał ani jednego promilu alkoholu we krwi.-Jesteś tylko moja, nikt więcej nie może Cię mieć.-Dopowiedział po chwili. Na te słowa zrobiło mi się cieplej wokół serca ale po chwili ten czar prysł, to co mówił nie miało już znaczenia usłyszałam jakieś piski dziewczyn, śmiechy, jakieś obce mi głosy i różne wtrącone zdania.
-Miałeś racje, Ty to umiesz omamić ją wokół palca.-Ktoś mi się zaśmiał piskliwie do słuchawki tak, że aż musiałam cofnąć od ucha rękę ponieważ moje bębenki nie były by w dobrym stanie po takim starciu. Przez chwilę nic nie rozumiałam. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że Louis chyba chciał zabłysnąć takim zachowaniem przy towarzystwie. Zrobiło mi się przykro a jakaś igła przebiła moje serce. Zdawałam sobie sprawę, że jest po alkoholu ale mimo to na mojej twarzy ukazał się grymas złości i niedowierzania. Myślałam, że to już będzie na dzisiaj koniec takich niespodzianek ale chyba się przeliczyłam.
-Mówiłem, że ja wszystko potrafię. Ten mój urok osobisty nawet jeszcze dziś zaciągnąłby ją do łóżka, prawda kochanie? -To był głos Louisa. Pękło coś we mnie. Nie wiedziałam, że był w stanie powiedzieć coś takiego. Igła większych rozmiarów przekuwała moje serce, najpierw robiła to ze specyficzną lekkością, później poczułam grom ukłuć. Czułam, że ktoś wbija mi ich stos w sam środek organu. Przymknęłam oczy w po chwili się odezwałam zbierając w sobie jak najwięcej siły.
-Jesteśmy na głośno mówiącym? -Bardziej stwierdziłam niż zapytałam. Byłam cholernie zła.
-Tak kotku, więc nie masz nic przeciwko? -Znów usłyszałam roześmiany głos Tomlinsona, który nieźle się bawił. Nie mogłam już wytrzymać, igły wybuchły już nie przywierały do mojego serca, moja złość ich pokonała.
-Co? kretynie? -Warknęłam wyprowadzona z równowagi, akcentując donośnie te dwa słowa.
 Odpowiedział mi tylko szum i głośna muzyka, nie miałam zamiaru dłużej ciągnąć tej rozmowy natychmiastowo kończąc połączenie. Zaczęłam mrugać powiekami. Nie, nie miałam ochoty na płacz, bardziej spasowałoby mi się na kimś wyżyć. Ale wzięłam głęboki oddech i odwlokłam myśli od roztrzaskania kogoś na kawałki. Po chwili ta wizja zrobienia komuś krzywdy była dla mnie już wspomnieniem.

-Wszystko w porządku?- Harry spojrzał na mnie zmartwionymi oczyma. Odetchnęłam tylko, nabierając do ust po raz kolejny powietrza. To był głupi żart o ile Lou brał to jako żart. Zaczął zachowywać się dziwnie, więc nie wiedziałam czego mam się jeszcze spodziewać po jego zachowaniu, a raczej mogłam ująć to inaczej… czego mam się nie spodziewać?
-Tak, jak w najlepszym porządku. Za ile będziemy na miejscu? -Uroniłam rząd białych ząbków aby przekonać go, że jednak wszystko gra. Chciałam znaleźć się już w hotelu, po prostu byłam zmęczona a humor mnie trochę opuścił, nie trochę. Ale mimo wszystko postanowiłam, że postaram się wrócić do wcześniejszej atmosfery jaka gościła w aucie przed rozmową z Tomlinsonem aby nie psuć jej także Harremu. –Pogłośnij.-Rozkazałam żywo słysząc ich przebój. Na jego ustach rozrósł się ogromny uśmiech a w oczach zabłysła iskierka. Byłam mu wdzięczna, że nie pytał kto dzwoni, pewnie sam wiedział, iż nie mam na to ochoty. Nie minęła sekunda a z jego ust zaczęły wypływać słowa piosenki What Makes You beautiful dołączyłam do niego fałszując co nie miara, ale chłopak już nie narzekał zamiast to żwawo śpiewał ani na chwilę nie przestając. Kiedy nastąpiła jego solówka spojrzał w moją stronę takim poważnym wzrokiem, jego oczy penetrowały moją twarz, a z mojej zszedł uśmiech a w oczach pojawiło się zaciekawienie zawistną sytuacją. Uśmiech próbował mi się wkraść na usta, ale nie mogłam kiedy on tak na mnie patrzył z taką… miłością. Nagle się zatrzymaliśmy, dopiero w tej chwili dojrzałam iż dojechaliśmy już na hotelowy parking. Piosenka dobiegła końca, spojrzał na mnie znacząco ja tylko pokiwałam głową i wyszłam z auta. Nie było się co dziwić, że nie było ani jednej fanki, ponieważ na moim zegarku gościła już druga nad ranem. Hazza chwycił mnie za rękę i podążyliśmy powolnym krokiem w stronę windy. Jechaliśmy w ciszy nie odzywając się ani słowem.
-Ja idę wziąć prysznic. Dobranoc.-Oświadczyłam i skierowałam się do swojego pokoju który był umieszczony tuż obok Harrego.
-Dobranoc.-Odpowiedział z uśmiechem i machnął mi ręką na pożegnanie.
Ostatni raz zerknęłam w jego stronę obdarowując uśmiechem oraz przymykając za sobą drzwi pokoju. Zabrałam ze sobą świeżę bieliznę i wskoczyłam pod wrzący prysznic zamyślając się nad tymi wszystkimi zdarzeniami. Wiedziałam, że kiedy wspomnę sobie kolejną akcje serce stwardnieje mi po raz kolejny. Więc protestowałam sama w sobie próbując swoim myślą podsunąć inny temat, może nie bardziej szokujący ale inny. A mianowicie temat Harrego. Boże, ten człowiek tak na mnie działał. Nie byłam już niczego pewna. Oczywiście nie zamierzałam pochopnie działać, bo to tylko doprowadzało do katastrofy a do tego nie moja głowa, żadnej już akcji nie zniosłabym tak pozytywnie jak teraz. W końcu postanowiłam wyjść z pod kabiny bo inaczej moja skóra przypominałaby jak u człowieka który obchodzi siedemdziesiąte urodziny. Wcisnęłam na siebie szybkim ruchem majtki oraz szybkim ruchem zapięłam stanik. Przemyłam zmęczoną twarz, tym razem postawiłam na zimną wodę aby mnie pobudziła, była lodowata. Wyszłam z toalety zamykając za sobą drzwi. Runęłam na łóżko jak głaz. Po chwili usłyszałam telefon który zaczął wydawać z siebie dźwięki.
-Słucham? -Odebrałam widząc, że to nie imię dobrze bawiącego pana pojawiło się na ekranie.
-Cześć! W końcu odebrałaś, gdzie ty się podziewasz dziewczyno? Nic Ci nie jest? Louis mi powiedział, że wyszłaś na spacer ale nie ma Cię tak długo, że…
-Żaden kurwa spacer. Jakbyś nie widziała Louis ledwo trzyma się na nogach więc wróciłam z Harrym do hotelu. Nie miałam ochoty oglądać się za nim jak on sam nie miał na to czasu. Co chwilę znikał gdzieś unikając mojego towarzystwa poza tym nie mam już ochoty na rozmowy o nim. -Odpowiedziałam podenerwowanej Darcy. Gdy usłyszałam jaką Lou palną głupotę aż zaczęło się we mnie gotować. Czy on zgłupiał do reszty? Na spacer? Tego jeszcze nie było, już chyba inne scenariusze by pasowały.
-Okej. Tak masz racje widziałam go i nie jest w dobrym stanie, ale raczej nie przerywa tej ostrej zabawy. Liam próbował jakoś działać ale stwierdził, że nie może nic wskórać. My nie będziemy za wcześnie, mam nadzieję że nie masz mi tego za złe?- Zapytała ostrożnie słysząc, że już sam Louis zdążył wyprowadzić mnie z równowagi.
-Nie, oczywiście. Baw się dobrze ja się kładę do łóżka. Dobranoc. -Pożegnałam się ciepło dając jej znać, że nie robi mi to żadnego problemu. Nawet dla mnie było lepiej, nie chciałam aby krzątała się koło mnie zadręczając się czy aby wszystko jest okej. Wystarczało mi wrażeń na dzisiaj więc nie miałam ochoty na dalsze ich ciągi a już na pewno nie w wersji Darcy, która czasem potrafiła doprowadzić człowieka do niemożliwego stanu, a to nie zawsze wróżyło na dobre.
-Dobranoc kochanie i śpij dobrze.-Odpowiedziała promiennie i rozłączyła się. Przed oczami pojawił mi się obraz jej i Nialla którzy się obejmowali siedząc przy ścianie. W klubie było dość tłoczno i ledwo mogłam kogoś dostrzec ale tej dwójki na pewno nikt by nie pominął bez żadnego komentarza. Jak miałam postawić szczerą opinię to wyglądali jak para, lecz nie taka zwykła, wyjątkowa para. Uśmiech na chwilę powrócił na moją twarz. „Może akurat ona będzie nieubłaganie szczęśliwa” Przeszło mi przez głowę lecz nadal się uśmiechałam, mogłam szczerze powiedzieć, że jej szczęście to i moje. Naciągnęłam kołdrę po sam czubek głowy, zacisnęłam mocno powieki próbując wprowadzić mój umysł do innego świata. Nie udało się choć powtarzałam to wielokrotnie, w końcu otworzyłam powieki i spoglądałam osłupiałe w sufit. Nie mogłam się męczyć ze sobą samą więc wyciągnęłam szybko laptopa stawiając sobie go na kolana. Obeszłam szybko znane mi portale internetowe ale nic ciekawego z nich nie wyniosłam. Szybko sobie jeszcze przypomniałam o poczcie. Moja mina od razu nabrała dziwnych mimik ponieważ była tam wiadomość od Alice która dawno nie dawała żadnego znaku życia. Najechałam nerwowo na ekran i przez chwilę usiłowałam drącym palcem otworzyć zawartość zapisku, w końcu się udało i zaczęłam szybkimi ruchami oczu przejeżdżać po literach „Przepraszam Cię Ellen, że nie odzywałam się przez tak długi czas, mam na dzieje, że wybaczysz mi ten błąd. Tak, masz racje moja babcia jest już w lepszym stanie, ale to nie znaczy, że ja także. Rodzice się okropnie kłócą, słyszałam rozmowę mamy i cioci Maryli. Moja mama chcę rozwodu. Pewnie teraz na twojej twarzy rysuję się zdziwienie, co nie dziwo na mojej też. Przecież zawsze byli tacy szczęśliwi i nic nie stawało im na drodze lecz podczas mojego krótkiego wyjazdu do Ciebie ta więź między nimi jakoś się zburzyła, nie mam pojęcia co było powodem więc nawet nie pytaj. Co gorsza rodzice ciągle zapominają o istnieniu Weroniki, przecież jest jeszcze taka mała, a oni nie mogą się nawet przy niej powstrzymać. Zrozum moją sytuacje, nie mogę zostawić mojej siostry tutaj samej. A oni sami nie długo się nawzajem wykończą, żrą się jak koty. Przepraszam, za to, że nie dzwonię ale nie mam na to odwagi. Przepraszam za wszystko ale lepiej będzie dla nas jeśli będziemy ograniczać kontakty. Nie mam na nic czasu, teraz wszystko jest w moich rękach i leży na mojej głowie. Nie wiem jak sobie poradzę ale jakoś to będzie. Przepraszam też za Zayna, wiem, że go zraniłam lecz innym sposobem nie mogłam do niego dotrzeć. Myślałam, że będzie próbował zrobić coś głupiego więc dlatego postanowiłam iż powiem, że nic z tego nie będzie. Jest tak lepiej, więc niech już tak pozostanie. Możesz do mnie pisać tutaj, ale nie zawsze będę odpisywać lecz wiedz iż zawsze przeczytam co leży Ci na sercu. Może niedługo do Ciebie zadzwonię ale bądź pewna, że twojego telefonu nie odbiorę. Trzymam za Ciebie kciuki, nie wiem co podziało się u Ciebie ale jeśli chcesz to pisz. Twoja kochająca Alice.”
Nic z tego nie rozumiałam, czemu nie zadzwoniła? Czemu nie chciała ze mną normalnie pogadać? Napisała tą wiadomość tak dziwnie, po prostu jakbyśmy się znały tylko jakiś miesiąc ale przecież to było kupę lat. Zaczynałam się martwić, że coś jest nie tak, ale jeśli zapewniła, że nie ma nic po za tymi sprawami to chwilowo kamień spadł mi z serca. Miałam tylko nadzieję, że u niej w końcu się ułoży a w tunelu pojawi się światełko nadziei. Postanowiłam wspierać ją pisząc, w końcu tylko to mi pozostało a w środku miałam malutką nadzieję, że w końcu odważy się na telefon. Oczywiście postanowiłam odpisać jej na ten list. Nie odrywałam oczu od klawiatury, ponieważ ostatnio dużo się u mnie działo. Opisałam jej całą sytuacje nie pomijając żadnego szczegółu, z taką myślą, że kiedy zobaczy co się u mnie dzieje to postanowi zadzwonić trochę wcześniej. Wystukałam na klawiaturze, że wszystko się ułoży, że zawsze się wszystko niszczy aby później pojawiło się nad nami słońce, sama ją pocieszałam ale w swoje osobiste słońce nie dowierzałam. Wysłałam jej tą wiadomość bez żadnego przedłużania. Wyłączyłam laptop i zamknęłam na chwilę powieki aby po minucie ponownie je otworzyć. Wstałam na równe nogi ponieważ dosłyszałam pukanie do drzwi. Szybkim ruchem sięgnęłam do klamki a przed sobą ujrzałam półnagiego Harrego. Nie wiedziałam co powiedzieć, odebrało mi całkiem mowę. Tak po prostu stał w progu drzwi i szczerzył się jak głupi. Miał na sobie tylko białe bokserki Calvina Kleina.
-Witam Cię ponownie. Przepraszam, że przychodzę tak późno ale nie mogę zasnąć.-Zaśmiał się chłopak.
-…i dlatego przyszedłeś tu w samej bieliźnie? -Wyjąkałam nie zdając sobie sprawy jak to głupio zabrzmiało. Widziałam jak Harry uśmiecha się łobuzersko.
-W sumie to śpię nago ale jednak postanowiłem coś na siebie przywdziać.-Zaśmiał się po raz kolejny co doprowadzało mnie do ugięcia kolan. Nogi miałam jak z waty. Nic nie odpowiadając spojrzałam na niego jeszcze raz, penetrując wszystko co napotkało moje oczy zaczęłam od głowy a skończyłam na stopach. Kiedy podniosłam na niego wzrok zauważyłam, że Harry także przygląda się mojemu ciału. Dopiero w pewnym momencie zorientowałam się, że mam na sobie samą bieliznę. Zauważyłam, że loczek po chwili przygryza znacząco usta. Zaśmiałam się. Nie minęła sekunda a on miażdżył mnie przy ścianie. Nasze języki tańczyły rozrywkowe tańce jakich jeszcze dotąd nie odkryto. Robiliśmy wszystko tak gwałtownie. Ta cała sytuacja nabierała coraz szybszych rozmiarów. Poczułam, że ręka Harrego zbliża się do mojego zapięcia od stanika. Przez chwilę się z nim mocował ale nie trwało to długo, spojrzałam przed siebie a moja bielizna leżała już na podłodze. Nie myślałam wtedy co robię, nie myślałam o tym co może się stać. W ogóle o niczym nie myślałam oprócz Harrego. Zabrałam się za ściąganie jego bokserek, zrobiłam to zwinnym ruchem. Znaleźliśmy się na łóżku całkiem nadzy, Styles przygniatał mnie swoim ciałem jeszcze silniej napadając na moje usta. Zaczął zwinnymi ruchami dotykać moje piersi na co sutki od razu stwardniały z podniecenia, przeszedł mnie przeraźliwy dreszcz rozkoszy. Jeździł swoimi dużymi dłońmi po moim ciele, zsunął się niżej co było powodem, że znalazł się naprzeciwko mojej kobiecości. Powoli włożył trzy place do środka, robiąc przy tym zwinne ruchy rękami. Nie mogłam się oprzeć i wzdychałam coraz głośniej, a na ustach Harrego pojawił się uśmiech zwycięstwa. Przybliżył głowę do moich ud. Nie minęło nawet pięć sekund a jego język znalazł się we mnie, robił nim przeróżne obroty, czułam się jak na kamikadze, robiłam z tego wszystkiego wesołe miasteczko… ale takiej przyjemności nie zaznałam nigdy dotąd. Język Stylesa coraz bardziej wbijał się w moją kobiecość, zaczęłam lekko postękiwać na co on od czasu do czasu podnosił na mnie oczy oglądając mój wyraz. Jego twarz pojawiła się zaraz przed moją i po raz kolejny wróciliśmy do tego szalonego tańca którego jeszcze nikt nie zaznał. Ponownie poczułam jak place kędzierzawego wbijają się w moją waginę, lecz jego usta nadal nie odrywały się od moich. Chłopak spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, co oznaczało czy ma przejść do dalszych rozkoszy, od razu przytaknęłam ani chwili się nie wahając. Spojrzałam tylko na jego męskość od razu się uśmiechając co było powodem tego, że był ogromnych rozmiarów. Byłam dziewicą, czy to właśnie z nim chciałam je stracić? Te pytanie pojawiło się tylko na sekundę lecz znikło równie szybko. Jego członek zbliżył się do moich ud, z początku szło nam opornie, Harry dopiero po chwili odkrył na mojej twarzy lekkie przerażenie, odczytał z niej, że to on będzie pierwszy ale długo się nie wahał i wszedł we mnie swoim członkiem co nie było zbyt łatwe ponieważ musiał włożyć w to sporo wysiłku z początku wykonywał lekkie i powolne ruchy na co moje ciało nie doznało takiego szoku. Po chwili przyśpieszył pięć razy krotnie, robiąc przy tym spore pchnięcia. Poruszał się raz w przód raz w tył, z moich ust wydobywały się głośne okrzyki i postękiwania jakich świat jeszcze nie słyszał. Czułam, że jego męskość nie zna granic i moja podświadomość miała racje ponieważ nie minęło dużo czasu a Harry przyśpieszył jeszcze bardziej niż przed momentem doprowadzając mnie tym samym do ekstazy.
-Harry!- Jęknęłam z podniecenia a moje ciało wygięło się w spory łuk. Harold nie zwracał uwagi na moje okrzyki nie przerywając tej czynności. Ciągle przyśpieszał doprowadzając mnie do coraz większej rozkoszy. Po momencie usłyszałam, że sam zaczął dyszeć lecz nadal nie przerywał. Wjechał we mnie jeszcze raz tak jak nigdy. Mimo, że bolało to i tak czułam w sobie większą rozkosz niż cierpienie. Złapał mnie rozgrzanymi rękoma za biodra i poruszał się we mnie niemożliwie szybko.
-Zaraz …- Zaczął sapać jak zdyszany pies.-Zaraz dojdę, jeszcze chwila.-Postękiwał coraz głośniej. Miał racje nie minęło sporo czasu a on poruszył swoimi biodrami z taką szybkością, iż poczułam jak jego członek spenetrował już wszystko co mógł. Wiedziałam, że ciepła, biała maź rozlewa się w mojej pochwie. Czułam w sobie nieziemskie gorąca. Harry wyciągną ze mnie swój sprzęt i cały zdyszany opadł na łóżko tuż obok mnie. Nie byłam w stanie nic ze sobą zrobić, oprócz pociągnięcia w swoją stronę kołdry, nakryłam ją tak aby do połowy pokrywała moja piersi. Styles spojrzał na mnie z łobuzerskim uśmiechem, nie wahałam się ani chwili dłużej kładąc swoją głowę na jego ramieniu.
-Kocham Cię mała.- Szepnął mi do ucha a po chwili pocałował mnie lekko w czoło swoimi rozgrzanymi wargami.
-Ja Ciebie też duży.-Pisnęłam cichutko. Na co nasze ciała zamarły, tych słów nie planowałam. One same przyszły. Dojrzałam tylko, że na twarzy Harrego zawistną spory uśmiech.

 ***
Napisałam w końcu  tak długi przez was oczekiwany rozdział ze sceną +18. Omg, mam nadzieję, że chociaż trochę się spodobało. Wiem, że dla niektórych ta scena może być obleśna, bo też tak miałam na początku ale mam nadzieję, że większości się spodobała :)
+Proszę o opinie!!
++O cokolwiek na temat mnie lub opowiadania pytaj tu : http://ask.fm/xPatrycjax3
 Ps: oto zdjęcie mojego tatuażu :) jeśli macie także pytania na jego temat, możecie zadawać je na asku. 

 




środa, 13 marca 2013

Rozdział 24

 ~Muzyka~
Poczułam na swojej twarzy oddech jakiegoś osobnika. Na to odczucie od razu przewróciłam swoje leniwe ciało na drugą stronę, aby żaden szkodnik nie przeszkadzał mi w porannej drzemce. Nie minęła minuta a znów poczułam ten cieplutki oddech. Mimowolnie moja twarz ukazywała malutki grymas. Nie lubiłam kiedy ktoś zawadzał mi w przysypianiu.
-Kochanie? -Usłyszałam jego ciepły głos.
-Śpię.-Stęknęłam oburzona, po raz kolejny przewracając się na poprzednią stronę łóżka.
-Wcale nie.-Zaśmiał się chłopak.
-Lou, ja śpię.-Oburzyłam się widząc, że chłopak ze mnie żartuje. Długo nie słyszałam żadnej odpowiedzi, w końcu odważyłam się zobaczyć co jest powodem. Uchyliłam jedną powiekę a po momencie drugą. Spojrzałam przed siebie i ujrzałam Louisa który siedział na kancie łóżka, był wpatrzony w okno i miał poważną minę z początku kiedy tak na niego patrzyłam, przerażenie natychmiastowo wpadło na moją twarz. Nigdy nie widziałam go tak subtelnie skupionego jak w tej chwili. 
-Louis? -Odezwałam się widząc, że nie reaguje na moje spojrzenia.
-Tak? -Mruknął cicho. Ta sytuacja była trochę dziwna, ponieważ jeszcze przed chwilą gadał jak w skowronkach a teraz cały ten humor zrzedł mu z twarzy, nie ukazywał żadnych pozytywnych emocji.
-Obrażony? -Zapytałam niepewnie wydostając się spod kołdry i uklękając przed nim.
-Nie skądże.-Jego wymuszony uśmiech rozpoznałby każdy, nawet zwykły przechodni.
-Coś jest nie tak? -Dopytywałam chwytając go za rękę. Lou po chwili spojrzał na nasze splecione dłonie i lekko się uśmiechną, tym razem ten uśmiech był prawdziwy, żaden sztuczny. Żaden naciągany.
-Wszystko w porządku.-Stwierdził Lou po czym szybko zareagował podnosząc głowę ku górze. Zerknęłam prosto w jego morskie oczy. Tommo delikatnie pocałował mnie w nosek dając znać, że naprawdę nic mu nie jest. Mimo, że do końca mu nie wierzyłam, to postanowiłam odpuścić i trochę później wrócić do tego tematu.
-Idę po prysznic.-Oświadczyłam z uśmiechem.
-To idź, ja muszę jeszcze pogadać z chłopakami.-Miłej kąpieli, wrócę jeszcze przed twoim wyjściem.-Powiadomił mnie i wyszedł. Czułam, że coś jest nie tak, lecz wiedziałam, że nie da się wyciągnąć od człowieka niczego siłą. Zabrałam czystą bieliznę oraz ubrania na dzisiejszy dzień. Lubiłam z rana brać prysznic ponieważ czułam się orzeźwiona i jak nowo narodzona. Kiedy tylko spod niego wyszłam, a trwało to dość długo, wyszorowałam pilnie zęby i przywdziałam na siebie świeżą i do tego letnią odzież. Pewnym krokiem wyszłam z toalety, a tuż przed moją sobą staną Lou.
-Już jesteś? -Zdziwiłam się, bo jego pogawędki z chłopakami zawsze trwały dużą ilość czasu, niemal jak plotkary.
-Obiecałem, że wrócę wcześniej i oto jestem.-Popatrzył na mnie z uśmiechem. Ale znów z tym fałszywym znów z tym nie prawdziwym. Spojrzałam na niego nie pewnie i także wymusiłam uśmiech tak samo fikcyjny jak jego. Jego dłoń się uniosła i zaczęła pocierać mój policzek, na jego dotyk moje ciało od razu dostało gęsiej skórki.
-Kocham Cię Lou. -Wyznałam szczerzę licząc, że te same słowa wypłyną także z jego słów, ale się myliłam...
-Świetnie.- Po raz kolejny na jego twarzy zobaczyłam ten nieszczery uśmiech, taki dosłownie sztuczny. Od razu zabrał dłoń. Nie wiedziałam co powiedzieć nie wiedziałam też co zrobić. Więc słowo świetnie było odpowiedzią na wszystko? Nawet na wyznanie mojej miłości do niego? Coś tu było nie tak, coś nie grało. Czy on nic do mnie nie czuł? Czułam się potwornie głupio, pierwszy raz wyznałam mu miłość i nie spodziewałam się takiej reakcji. Po jego fałszywości od razu pożałowałam tych słów, moje uczucie nie pewności i wstrętu do samej siebie wzrosło do zenitu. Prawie dosięgało niemożliwego szczytu okropieństwa jakiego nie poczułam nigdy wcześniej. Niby nic a jednak coś. Niby nie powiedział, że mnie nie kocha ale też nie potwierdził, że kocha. Te myśli były całkowicie puste, oddalone od rzeczywistości, zagubione jak nigdy dotąd. Były niczym, tylko i wyłącznie smutkiem, dla mnie to było nic. Poniżyłam się, upokorzyłam, nie siebie lecz własne uczucia, własne wartości.
-Muszę iść coś zjeść.-Odpowiedziałam próbując nie wykrzesać z siebie żadnych emocji. Żadnych zdziwionych a raczej rozczarowanych emocji. Moja twarz była jak porcelana, ukazująca to samo co przed chwilą, niemal jak maska która nie zmieniała swojego wyrazu i odczuć. Lou tylko na mnie spojrzał, skinął głową i nic więcej, stał w bezruchu czekając aż odejdę aż zostawię go samego i po chwili tak też zrobiłam, wolałam na ten czas unikać jego towarzystwa. Weszłam do pokoju Nialla i reszty z nadzieję, że zastanę tam Darcy. 
-Gdzie Dracy? -Zapytałam Liama który zakładał na siebie koszulkę.
-Wyszła przed sekundą z resztą na zakupy. To mają być takie nasze wakacje, tylko nasze. Więc i takie obowiązki są nam przydzielone. Jeśli chcesz to możemy ich dogonić? -Oświadczył Liam.
-Nie, nie chcę. Liam?
-Słucham? -Skierował na mnie ciekawy wzrok coraz bardziej się niecierpliwiąc. Przez chwilę zwlekałam z jakimikolwiek słowami, aż w końcu podeszłam do niego bliżej i odważyłam się na pierwsze słowa
-Mogę Cie o coś zapytać?
-Pewnie, że tak. Zawsze możesz powiedzieć co leży Ci na sercu.-Już na pierwszy rzut oka można było powiedzieć, że Liam odszyfrował, iż coś mnie gnębi.
-Gdyby osoba którą kochasz, powiedziała Ci że Cię kocha, co byś odpowiedział? -Zapytałam prosto z mostu nie patrząc mu w oczy, żeby nie odszyfrował niczego więcej.
-Odpowiedział bym, że też ją kocham. Co się stało Ellen? -Zmartwił się chłopak widząc, że twarz mi pobladła.
-A gdybyś tej osoby nie kochał to co był odpowiedział? Jakbyś się zachowywał? -Dopytywałam a łzy stanęły mi w oczach, momentalnie się odwróciłam aby Liam nie zauważył w jakim jestem stanie.
-Zapewne żeby jej nie zranić nie powiedział bym nic szczególnego, nic co mogła by sobie wziąć dosłownie do serca. Na pewno nie skłamałbym jej mówiąc, że też odwzajemniam jej uczucia. Zapewne bym się zmieszał po takim wyznaniu. Mogę wiedzieć czemu pytasz? -Zaciekawił się. Nie odpowiedziałam nic, spojrzałam na niego ostatni raz, a z oczu pociekły natychmiastowe łzy. Od razu pożałowałam, że w ogóle zgodziłam się tu przyjeżdżać. Więc on mnie nie kochał? Tylko się nade mną litował? To po co mówił te wszystkie słowa? że mu zależy...
Wybiegłam jak torpeda. Słyszałam tylko wołania Liama, nic więcej. Nie myślałam nad tym co robię. Biegłam tyle ile sil w nogach, niemal jak szaleniec. Moje serce było zranione. Ja byłam zraniona, pokuta aż do krwi, zakuta aż do wnętrza uczuć, tych złych a raczej smutnych które na tą chwilę we mnie górowały. Wybiegłam z hotelu, wtedy wpadłam na niego. Poczułam na sobie ciepłe ramiona i silne objęcie. Poczułam się kruchsza niż przed momentem. Czułam, że w jego ramionach moje emocje bardziej wybuchnął. Miał na sobie okulary przeciw słoneczne i kaptur na głowie. Jedyny powód jego ubioru to taki, aby fanki go nie rozpoznały.
-Ell, co się stało? -Zapytał przestraszony biorąc mnie pod ramie i idąc w przeciwną stronę.
-Nic... nic mi się nie stało.-Łkałam jak głupia. Wiedziałam, że nie wytrzymam tak dłużej. Usiedliśmy w jakimś parku, na ławce. Słońce od czasu do czasu przedostawało się przez odchylone gałęzie i raziło mnie w oczy na co ja od razu je mrużyłam i obracałam głowę w stronę Hazzy który oczekiwał dalszego ciągu moich użaleń. Powiedziałam mu wszystko, to co zaszło między Lou a mną. To, że zamartwiałam się takim czymś. To, że nie wyznał mi miłości kiedy ja się na to odważyłam. Oboje milczeliśmy, nie odzywaliśmy się ani słowem. Położyłam głowę na ramieniu Hazzy i mruczałam pod nosem piosenkę która mnie wystarczająco uspakajała i odtrącała od siebie wszystkie negatywne myśli. Harry z czasem zaczął gładzić dłonią moje kasztanowe włosy co stanowczo mnie uspakajało. Rozumieliśmy się bez słów. 
-Czas wracać.-Stwierdziłam niechętnie po dłuższym czasie wygodnej dla nas obojgu sielanki.
-Racja. A więc chodźmy.-Przyznał Hazz po czym oboje podążyliśmy w stronę hotelu. Robiliśmy to leniwymi krokami ale w końcu doszliśmy.
~ Godzinę później ~
Wygrzewałam się w ciepłym łóżku. Nikt nie próbował zakłócać mojego spokoju. A już na pewno nie Louis który wyszedł gdzieś bez słowa i więcej się nie pojawił. Liam kilka razy próbował do mnie dotrzeć ale dawałam mu siwe znaki co oznaczało, że ma zaprzestać jakichkolwiek starań bo i tak z nim nie porozmawiam. Chłopak szybko zrozumiał moje aluzje mówiąc, że wrócimy do tej rozmowy kiedy indziej lecz ja wcale nie miałam takiego zamiaru. Harry także zaszył się w swoim hotelowym pokoju, odwiedził mnie tylko raz przynosząc jakieś Fast foody na poprawę humoru, sam to tak ujął. A reszty nadal nie było, tak jak się zmyli na zakupy, tak już się więcej nie pojawili. Przez jakiś czas moje powieki stawiały opór, ale w końcu je zamknęłam dając się uwieść zaświatom...
-Ellen wstawaj! -Ktoś szarpnął mnie za ramię. Gdy tylko usłyszałam ten zachrypnięty głos, moje powieki się rozszerzyły.
-Harry, czemu krzyczysz? -Zapytałam nieprzyjaźnie.
-Przepraszam. Próbowałem Cię obudzić łagodniejszym sposobem ale się nie dało. Widocznie masz twardy sen.-Powiedział wyraźnie zastanawiając się nas swoimi słowami. Spojrzałam na niego jak na wariata.
-To po co to w ogóle robiłeś? -Zaśmiałam się.
-Co? -Zapytał zdezorientowany.
-Harry... Po co mnie w takim razie budziłeś? -Zapytałam nadal się śmiejąc.
-Ach tak! Ponieważ idziemy do klubu. A sama na pewno nie zostaniesz.-Stwierdził kiwając głową.
-Nie idę.-Mruknęłam przykrywając się kołdrą po sam czubek głowy.
-Ellen! Idziesz. Chyba nie chcesz, żeby wszyscy zadręczali Cię pytaniami co Ci dolega?-Dobrze wiedział jak mnie przekonać.
-Okay, tym razem Ci się udało.-Stwierdziłam na odczep wstając niezadowolona z łóżka.-Gdzie Lou? -Dodałam po chwili.
-Jest już na miejscu, dzwonił do nas stamtąd żebyśmy przyjechali. -Oświadczył szczególnie mnie obserwując.
-Aha.-Przytaknęłam nie wytwarzając żadnych emocji.
~ Półgodziny później ~
Dotarliśmy do klubu. Nawet nie zdążyłam porozmawiać na spokojnie z Darcy ponieważ obecność innych jednoznacznie mnie krępowała. Postanowiłam to odłożyć na później, zresztą jak wszystko inne. Louis non stop gdzieś znikał mi z oczu. Przez ten cały czas pobytu w hotelu postanowiłam, że nie będę mu truć. Myślałam, że będzie dla mnie nieco milszy... ale nie był. Minęły dwie równe godziny a ja już chciałam znaleźć się w ciepłym łóżku. Wypiłam nie dużą ilość alkoholu. Za to Louis sobie nie żałował i do swojego żołądka lał go litrami. W końcu postanowiłam do niego podejść, miałam nadzieję, że chociaż tym razem mnie posłucha. Był zbyt zajęty... powodem były ciągle krążące wokół niego dziewczyny z którymi dobrze się zabawiał. A samą mnie ranił.
-Louis, koniec. Nie pij już. Chodź ze mną, zamówimy taxi i pojedziemy do hotelu.-Poprosiłam grzecznie.
-Nie, ja dopiero się rozkręcam.-Prychnął, podnosząc kolejny kieliszek.
-Lou, jestem zmęczona do tego źle się czuje. Proszę… -Jęknęłam zrezygnowana.
-Jedź sama.-Stwierdził poważnie.
-Słucham?
-Albo spytaj się kogoś o podwózkę, popatrz ile tu ludzi.-Powiedział wskazując dłońmi na walające się tłumy.
-Louis...
-O ty! -Zwrócił się do jakiegoś chłopaka który ledwo co trzymał się na nogach.-Zawieziesz moją dziewczynę do domu? -Zapytał całkiem poważnie. Popatrzyłam na niego jak na totalnego debila nie mogłam dowierzać własnym oczom i uszom. On właśnie prosił kogoś całkiem obcego i pijanego w trzy trupy aby odwiózł mnie do domu. Popatrzyłam na niego całkiem zrezygnowana.
-Ja ją odwiozę.- Nagle znikąd pojawił się mój wybawiciel, mój loczek. Lou nawet nie zareagował, nawet nie spojrzał. Odchodziłam w przeciwną stronę dalej zerkając na moją miłość... nie odwrócił się ani na sekundę, widziałam tylko jak dalej pochłania kolejne ilości alkoholu szczerząc się do obcych mi dziewczyn.W tej chwili poczułam się nikim. W dosłownym sensie. Jakąś zabawką bez uczuć, po prostu nikim ważnym, nikim specjalnym, nikim nadzwyczajnym ... nikim szczególnym.

* * *
Mamy już 24 rozdział! Hahaha jest godzina Czwarta rano a ja tworzę i dodaję. Ludzie tego jeszcze nie było! Mam nadzieję, że jakoś się odwdzięczycie wstawiając komentarze :)
Ps: Scena +18 będzie w kolejnym rozdziale :)
Ja podekscytowana, bo właśnie dziś jadę z przyjaciółką robić sobie tatuaż :)
Dla ciekawych będzie to napis "Only time will tell..." (Tylko czas pokażę...)  Na nadgarstku x
Tak, tak LIAM ma taki sam *,* Więc, życzcie szczęścia abym jakoś przetrwała.


UWAGA!
Zarządzam konkurs! Napiszcie jakiegoś imagine albo wyślijcie jakiś rozdział ze swoich blogów. Pracę która spodoba mi się najbardziej, wystawię na swojego bloga :) WYSYŁAĆ NA GG : 17770479 !
CZAS JEST DO KOŃCA MARCA! 

+Kocham was.

++ Jakiekolwiek pytania kierować tutaj : http://ask.fm/xPatrycjax3


sobota, 9 marca 2013

Rozdział 23

~Muzyka~


Gdy Louis odwiózł mnie i Darcy do domu to sam odjechał informując, że przyjedzie po nas o szóstej rano z resztą. Przez jakiś czas spierałam się z tatą. Jakoś nie mógł się pogodzić z tym, że jego pełnoletnia córeczka jedzie do Paryża na całe dwa tygodnie.
-Tato! Ja nie jestem dzieckiem nic mi się nie stanie! -Odkrzyknęłam już całkiem wyprowadzona z równowagi.
-Ale to całe dwa tygodnie...
-Proszę! -Powiedziałam błagalnym tonem.-Przecież kiedy Lou Cię pytał to się zgodziłeś! -Nalegałam.
-No nie wiem...
-Wujku! Zgódź się. Będziemy się pilnować nawzajem. Po za tym nie jedziemy tam sami, chłopcy mają grom ochroniarzy. -Darcy zaczęła robić oczy jak ze Shreka, oczywiście wiedziałam, że z jej pomocą będziemy miały ten wyjazd jak w banku.
-Dobrze. Ale jak będzie się coś działo to od razu do mnie dzwońcie, zrozumiano? -Upewnił się mój ojciec.
-Zrozumiano! -Odkrzyknęłyśmy równo na znak, że będziemy telefonować regularnie.
Obie w cytrynowym humorze pobiegłyśmy do pokoi spakować swoje rzeczy do walizek. Wyciągnęłam z szafy burgundową walizkę której dawno nie używałam. Nie była mi potrzebna, ponieważ na wakacje raczej nie wyjeżdżałam. Pomijając mojego tatę który jedynie jeździł na kilka dniowe delegacje, ale on miał swoją własną torbę więc moja była zbędna. Rozpoczęłam penetracje szafy. Kiedy skończyłam układać w walizce ciuchy, na samą górę wepchnęłam kosmetyczkę. Przez jakieś dziesięć minut usiłowałam zasunąć zamek, kiedy tylko usiadłam tyłkiem na samej górze to od razu poskutkowało i bagaż był gotowy. Postanowiłam pójść coś zjeść, więc pobiegłam do kuchni, przebrana już w skromną pidżamę. Kiedy miałam wejść przez drzwi kuchenne, chwilowo się zatrzymałam ponieważ usłyszałam, że mój tata rozmawia przez telefon kręcąc się od jednego progu do drugiego. Oparłam się o ścianę i postanowiłam skrycie nasłuchiwać się rozmowy.
-Możemy spotkać się jutro wieczorem. Tym razem u mnie, bo Ellen jedzie do Paryża z przyjaciółmi a jeśli nie to możemy wyjść na miasto. Dobrze… o dziewiętnastej pod naszą restauracją. Też się nie mogę doczekać, kocham Cię i do zobaczenia jutro.- Włożył komórkę do kieszeni i zaczął iść w moją stronę. Ja całkiem zrezygnowana cichaczem schowałam się za drzwiami aby uniknąć sprzeczek co do tego, że go potajemnie podsłuchuje. Oczywiście udało się i obeszłam bez szwanku, tata miał taką radosną twarz, że pewnie nie przyszłoby mu do głowy aby rozglądać się wokół siebie, czy jego córka przypadkiem nie przeprowadza jakiegoś nielegalnego śledztwa. Przez kolejną chwilę jeszcze klęczałam za tymi drzwiami, aż w końcu postanowiłam ukazać swoją osobę i skierowałam się wprost na lodówkę. Do cholery z kim mój ojciec tak dyskutował? Spotkać się, wieczorem? Wyjść na miasto? Pod ‘naszą’ restauracją? Kocham Cię? Czyli mój tata kogoś miał! Ale dlaczego nie raczył mi o tym powiedzieć? Pewnie wiedział, że zareaguję nie tak jak on by chciał. Mojej mamy nikt nie mógł zastąpić, była niepowtarzalna, wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Jak on śmiał w ogóle się z kimś spotykać? Przecież jeszcze niedawno był mężem a nadal jest rodzicem. Nie chcę mieć macochy, kto by chciał? Zapewne ma platynowe włosy i wygląda jak strach na wróble, do tego stawiam na to, że znienawidzi mnie kiedy napotka mnie na drodze za pierwszym razem. A może jednak za dużo naoglądałam się filmów i nie każda macocha jest zła? Ale moje przeczucia i tak miały swoje własne zadnie, że jednak będzie nieubłaganie wredna i przebiegła jak lis! Chyba zaczynam przesadzać, bo nie każdy człowiek jest tak paskudny jak ja, żeby wszystkich do siebie zrażać. Przypomniałam sobie nagle jak chłopcy zostali u nas na noc, a tata wtedy też nie wrócił do domu. Możliwe, że był u tej kobiety. Przez chwilę zastanawiałam się nad tym ale postanowiłam, że gdy tylko wrócę z Paryża porozmawiam z tatą na spokojnie. Hm na spokojnie? Od kiedy ja znam takie słowa. Chyba naprawdę przestała mi uderzać woda sodowa do mózgu i zaczynam racjonalnie myśleć, a raczej zapominać o tym co było…
 Druga sytuacja która męczyła mój mózg to ta która wydarzyła się jeszcze w tym dniu. A mianowicie to, że całowałam się z Harrym a jestem z Lou. To ja zachowuję się jak potwór… a jednak bardziej jak dziwka. Postanowiłam, że muszę zakończyć tą grę. Jutro miałam jechać do Paryża i chciałam ten wyjazd wykorzystać jak najlepiej i spędzić go z … moim chłopakiem ale także z resztą zespołu. Odłożyłam te myśli na bok i wyciągnęłam blackberry z etui. Wyszukałam w kontaktach numer Alice i od razu nacisnęłam zieloną słuchawkę. Kilka sygnałów i poczta głosowa.
-Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału…
-Alice! Kurwa! Odbierz w końcu ten telefon. Ja tu od zmysłów odchodzę.  Przez kilka dni nie da się do Ciebie dodzwonić, co się z Tobą dzieje? Zayn powiedział, że z babcią jest już dobrze ale z Tobą nie, więc o co chodzi? Oddzwoń i powiedz mi co jest grane! Albo chociaż napisz… proszę. Ja już nie daje rady…-Nagrałam się, a po skończeniu nacięłam czerwoną słuchawkę. Od tych nerwów nawet jeść mi się odechciało, więc od razu poszłam do sypialni Darcy.
-Śpimy razem? -Zapytałam siadając na kancie jej łóżka.
-Pewnie!- Zgodziła się od razu.
-Ale u mnie, dobrze?- Upewniłam się, bo jednak preferowałam tylko i wyłącznie swoje łóżko.
-W porządku, tylko pomóż mi wziąć do Ciebie od razu walizkę, nie chcę mi się z rana ją targać, a od twojego pokoju będę miała bliżej.-Poprosiła po czym obie chwyciłyśmy za uchwyt i przez jakiś czas mocowałyśmy się z tym ciężarem aż w końcu dotarłyśmy do mojego pokoju.
-Połóż ją z boku i wskakuj do łóżka.- Rozkazałam po czym sama wskoczyłam pod jeszcze chłodną kołdrę którą trzeba było jak najszybciej ogrzać.
-Ellen wszystko gra?- Zapytała spoglądając na mój wyraz twarzy.
-Gra, gra jak nigdy, a teraz chodźmy spać bo jutro trzeba wcześnie wstać.-Upomniałam po czym naciągnęłam kołdrę po sam czubek głowy, zgasiłam nocną lampkę i zamknęłam powieki.
-To dobranoc.-Powiedziała niepewnym głosem Darcy.
-Dobranoc.-Odpowiedziałam cichutko.
Choć cały ten teatrzyk mieszał mi się już w głowie, to postanowiłam zasnąć, zrobiłam to opornie ale mimo wszystko po jakimś czasie udało mi się odpłynąć w te tajemnicze zaświaty, którymi dałam się ponieść.

Stałam na jakiejś skarpie. Czułam to, czułam przenikliwy strach który przedostał się przez moje ciało aż do wnętrza samej mnie. Powieki miałam szeroko otwarte, aż bolały z wysiłku. Stawiałam dość oporne kroki, ale było w nich dużo nacisku, nie robiłam ich pewnie. Bałam się ale nie wiedziałam czego. Usłyszałam krzyk, taki potworny .. był kobiecy. Obróciłam lekko głowę żeby dojrzeć co dzieję się po drugiej stronie lasu. Nic nie widziałam, całkowita przeziębła nicość która wydawała z siebie ochrypły strach. Serce zaczęło mi bić szybciej. Zbliżałam się… zbliżałam się do przepaści… kolejny krzyk, tym razem za moimi plecami. Obróciłam się napięcie, ponieważ głos tego osobnika poznałabym nawet po dwustu latach.
-Nie jesteś ich warta! -Krzyknęła po raz kolejny.
-Alice? Co się stało?- Odkrzyknęłam nieco głośniej, ponieważ odległość między nami robiła się coraz większa, wyłącznie tylko przeze mnie. Kroczyłam tyłem w stronę przepaści jak zagubiona nastolatka która sama nie wie co robi, ale czułam, że nie posiadam władzy nad własnym ciałem, kierował mną ktoś inny.
-Nie zasługujesz na nich! Ani na Louisa ani na Harrego! -Wydarła się po raz kolejny.-Zrób to! -Krzyknęła i wskazała na przepaść.-Zabij się! -Dodała po chwili jeszcze bardziej pobudzona. Konkretny obłęd krążył w moich myślach. Miałam popełnić samobójstwo, ale dlaczego? Czy miałam konkretny powód?
-Zniszczyłaś ich! Byli najlepszymi przyjaciółmi a ty to zniszczyłaś. Pojechałaś po nich jak huragan! Czemu nie odpuściłaś kiedy oni mieli dość? Czemu nie wyjechałaś gdzieś daleko stąd? Czemu zdradzałaś każdego z nich? Zepsułaś tą pieprzoną miłość… zepsułaś.-Te słowa automatycznie powtarzały mi się w głowie… zepsułaś tą miłość, zepsułaś.
Nie wytrzymałam spojrzałam ostatni raz na jej twarz, wyglądała jak wrak. Oczy miała podpuchnięte od płaczu, makijaż zlewał jej się po policzkach. Zakryła twarz dłońmi i uklękła na ziemi obdzierając przy tym kolana pokryła się dźwięcznym szlochem który rozbrzmiewał w moich uszach, łkała. Oglądnęłam się za siebie. Obróciłam się napięcie i skoczyłam.
-Ellen! -Usłyszałam ostatni krzyk Alice.
To było moje jedno przegrane życie, to byłam ja…

Ten okropny piskliwy dźwięk. Ten okropny budzik?
Nie to raczej nie był odgłos budzika. Otworzyłam oczy a milimetr przy mojej twarzy pojawiła się twarz tego potwora który mnie budził, a mianowicie
-Darcy!!! -Na mój głos dziewczyna od razu odskoczyła i spadła na podłogę a ja zamiast jak zawsze pokryć się bezmyślnym śmiechem, spojrzałam na tą sytuacje jeszcze raz a na mojej twarzy rysowały się rysy nieposkromionej powagi. Może i gdyby sen który był całkowitą fikcją nie pojawił mi się przed oczyma byłabym wstanie śmiać się do upadłego, ale sam humor nie ukazywał tych pozytywnych emocji które zazwyczaj wydobywały się przy Darcy, a raczej przeciwnie, byłam przygnębiona ponieważ nie mogłam rozszyfrować tej całej zagadki która pojawiła się w zaświatach.
-Ale z Ciebie debil! -Krzyknęła oskarżycielskim tonem.- O mało co nie padłam trupem.-Syknęła siadając na łóżku i masując sobie obolałe ramie które było powodem upadku na podłogę.-Nie chcę Ci nic mówić ale masz jeszcze dwadzieścia minut do przyjazdu chłopaków.-Uśmiechnęła się głupkowato.
-O ja pierdziele.- Wstałam jak burza i pobiegłam do łazienki. Na grubą rurę wskoczyłam pod wrzący prysznic który zajął mi pięć minut wysuszyłam szybko włosy, ale w związku z tym, że nie posiadałam czasu to nie prostowałam ich tylko zostawiłam naturalne, czyli loki. Przez kolejne nużące się pięć minut próbowałam na powiecie zamieścić stabilną i dokładną kreskę ale po tak długim czasie z trudem mi się to udało, byłam tak strasznie zdenerwowana ale także podekscytowana. Kiedy skończyłam męczarnie z makijażem ubrałam na siebie czarne rurki, zwykłą białą koszulkę i narzuciłam na siebie burgundową bluzę a na stopy wcisnęłam czarne vansy. Mogłam przyznać to nawet z ręką na sercu, mój humor ulotnił się gdy tylko nastała pobudka więc nie liczyłam na jakiś happy Day. Wyszłam z mojego pokoju, mojej walizki nie napotkałam w środku więc to świadczyło o tym, że albo Darcy zaciągnęła ją na dół albo i też przyjechała cała zgraja tych wariatów. Już miałam dotrzeć do korytarza który doprowadzał do schodów, kiedy nagle ujrzałam Harrego. On po chwili także na mnie spojrzał, jego oczy od razu błysnęły ze szczęścia a na twarzy pojawił się szczery uśmiech. Wyszedł po schodach i dotarł do mnie.
-Cześć.-Powiedział trochę nie pewnie i musnął mnie wargami o policzek. Na początku się wahałam, on z nagła przybliżał się bardziej, tak, że przylegałam do bialutkiej ściany. Spoglądnęłam na jego twarz wzrokiem który nie wyrażał żadnych emocji, albo i próbował ich nie pokazywać. Nie chciałam mu mieszać w głowie ani robić zbędnych nadziei. Popatrzył na mnie zawiedzionymi oczami. Spuściłam mimowolnie głowę. Harry sięgnął momentalnie po mój podbródek i delikatnie go podniósł, na jego dotyk od razu moje ciało zadrżało właśnie takie dziwne emocje przechodziły przez moją osobę. Te uczucie do niego było mi dotąd obce, nigdy nie doznałam takiego czegoś. Ale bałam się tego. Nie minęła sekunda a poczułam jego oddech na swoich ustach.
-Harry…- Zdążyłam tylko niesłyszalnie jęknąć. On nie reagował na moje odgłosy tylko szybkim ruchem przejechał mi swoim językiem po suchych ustach. Czułam się ja nastolatka która sama nie wie czego chcę. Lecz w tamtej chwili długo nie myślałam nad tym co robię. Styles naparł na mnie swoim ciałem jeszcze bardziej niż przed sekundą. Wtedy dopiero oprzytomniałam co my robimy. Byliśmy u mnie w domu. W każdej chwili mógł się pojawić tu mój ojciec, Louis a nawet reszta chłopaków a takiej niewygodnej sytuacji to ja nie chciałam. To była dla mnie nie zręczna bajka.
-Harry to nie sprawiedliwe, tak nie można. Daj spokój.- Powiedziałam nieco odważniej i odepchnęłam go ręką cofając się kilka korków do tyłu. Hazz miał zawiedzioną minę która pokrywała się nieskazitelnym smutkiem. Chciałam go przytulić ale właśnie w tej chwili pojawiła się kolejna osoba. Dziękowałam Bogu, że nie przyłapano nas nad tym co wcześniej robiliśmy.
-O! Udało Ci się i pierwszy znalazłeś moją zgubę.-Ucieszył się Lou na nasz widok.-Cześć kochanie.- Mimowolnie uśmiechnęłam się na jego słowa ale mimo wszystko moje serce nieubłaganie cierpiało na widok Harrego. Tommo zbliżył się do mnie ochoczym krokiem i pocałował delikatnie w usta.
-Lepiej chodźcie bo się spóźnimy.-Styles od razu zareagował, po swoich słowach zbiegł szybko po schodach.

-No tak, a więc chodźmy.-Przytaknęłam i cmoknęłam Lou w malinowe usta.

* * *

Na lotnisku było niemożliwie tłoczno. Ochroniarz chłopaków przekonał mnie abym nałożyła kaptur na głowie, Louis przytakną na znak, że także się z nim zgadza. Od razu wiedziałam z jakiego powodu mam to zrobić, a między innymi dlatego, żeby fanki chłopaków nie wbiły się w moją skórę i nie i wiedziały do końca kim jestem. Po jego słowach postanowiłam dłużej nie zwlekać i od razu wysiadając z samochodu zrobiłam poleconą mi czynność. Przed lotniskiem to był pikuś, ponieważ dziewczyn było mało, ale za to kiedy weszliśmy do niego był ich spory tłum. Jedne płakały, drugie krzyczały za to te najbardziej spokojne napawały się w ciszy urodą chłopaków. Niektóre nawet rzucały jakimiś maskotkami oraz albumami, z czasem kiedy patrzyłam na te uradowane dziewczyny, postanowiłam im pomóc trochę w szczęściu i podnosiłam każdą rzecz która napotykała mi się na drodze aby wręczyć ją chłopakom, ponieważ sami nie mieli jak zważając na to, że ochroniarze nie byli zbyt dla nich wygodni ciągle poganiając. Raz natrafił mi się jakiś album, później znów niewielka maskotka oraz masę bransoletek które próbowałam utrzymać w ręce. Chłopcy kiedy tylko na mnie spojrzeli zaśmiali się jak nigdy i widząc co robię, zaczęli wykonywać to samo, gdy tylko widzieli jakieś dziewczyny które sięgały rękami do nich przybijali piątki a także zbierali różne podarunki. Od razu uśmiechnęłam się na ten widok. Lecz kiedy napotkałam te zielonkawe oczy Harrego, cytrynowy uśmiech zszedł mi z twarzy. Chciałam coś do niego wyszeptać ale gdy tylko otworzyłam usta, on odwrócił się napięcie. Zawiodłam się na własnym zachowaniu, na własnych czynach po prostu na sobie.

Szybko przeszliśmy odprawę. Cały lot przespałam w towarzystwie Dracy i Nialla którzy non stop pochłaniali jakieś słodycze, szeleszcząc mi przy tym nad uchem ale jakoś dałam rade ulotnić się w tą krainę. Później wszystko potoczyło się już szybko. Nie miałam ochoty na nic.

-Wszystko w porządku? Coś marnie wyglądasz.-Zmartwił się Liam kiedy wychodziliśmy z huczącego lotniska, natychmiastowo wszyscy oprócz Stylesa na mnie spojrzeli.

-Źle się czuje, po prostu chcę być na miejscu i odpocząć.- Stwierdziłam kłamiąc jak z nut ale chyba każdy oczywiście oprócz kędzierzawego połkną haczyk. Lou przez pewną chwilę przyglądał mi się w niepokoju ale gdy tylko spojrzałam na niego i wymusiłam uśmiech na swojej twarzy od razu przyciągną mnie do siebie i mocno przytulił całując lekko w czoło. Podróż nie trwała długo, przynajmniej tak mi się zdawało ale co najważniejsze fanki nie były chyba tak dobrze poinformowane jak myślałam i pod hotelem było ich brak. Akurat na moje szczęście ponieważ nie miałam ochoty już na żadne piski typu „Zayn! Wyjdź za mnie”.
Szybko znaleźliśmy się w hotelu. Całą resztę dnia spędziliśmy w środku. Wszyscy stwierdzili, że jak jedna osoba nie idzie to i nikt nie pójdzie, a to, że ja nie miałam ochoty krzątać się to wypadło na to, że zostajemy. Próbowałam ich namówić aby nie przesadzali i wyszli na miasto ale protestowali mówiąc, że zostaną dotrzymując mi towarzystwa. Siedzieliśmy oglądając jakieś filmy, które ani trochę mnie nie interesowały ani nie ruszały w dany sposób. Non stop ziewałam zarażającą nudą. W końcu kiedy tylko zaczęła dochodzić północ wmówiłam reszcie towarzystwa, że idę do swojego apartamentu obok który dzieliłam z Darcy. Natomiast Louis spał z Harrym a cała pozostała trójka razem. Wyszłam z pokoju Lou i Harrego w którym przesiadywaliśmy wszyscy. Skierowałam się powolnym krokiem do siebie i runęłam jak głaz na łóżko, nie zważając już na to co działo się wokół mnie, zamknęłam ociężałe powieki i odpłynęłam.

***

 Dodałam! Wyszedł jaki wyszedł taki na -3.
Dobra! A więc chciałam zapytać o ważną rzecz. A mianowicie o to, że ostatnio planowałam scenę +18 i czy zgadzacie się na nią ?
Jeśli tak to piszcie w komentarzach i ogólnie oceniajcie rozdział x
Zważając na to, że jestem zboczona to do '69' obserwujących brakuje mi ośmiu czytelników *,*
Jakiekolwiek pytania kierować tutaj : http://ask.fm/xPatrycjax3

Ps:Po raz kolejny przypominam o moim drugim opowiadaniu które postanowiłam stworzyć, jak na razie tylko prolog i dwa rozdziały http://smileforlifex.blogspot.com/
+Dziękuję osobom które wzięły sobie moją prośbę do serca na temat pisania dłuższych komentarzy. Dalej trzymam kciuki żeby ich liczba się zwiększała a także i treść ;x
Kolejny rozdział dodam wtedy kiedy znajdę czas a twórcza wena nadejdzie, więc czekajcie aż się doczkacie xo
++Dziękuję za wszystko x 

UWAGA!
Zarządzam konkurs! Napiszcie jakiegoś imagine albo wyślijcie jakiś rozdział ze swoich blogów. Pracę która spodoba mi się najbardziej, wystawię na swojego bloga :) WYSYŁAĆ NA GG : 17770479 !
CZAS JEST DO KOŃCA MARCA!