wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział 16 :)x



Tego dnia wstałam z uśmiechem na twarzy i byłam dość pozytywnie nastawiona ale jedyny powód mego zachowania to, to , że dziś wracam do domu. Nareszcie. Nie zniosła bym dłużej tego duszącego zapachu i tych ścian które przyprawiały mnie o konkretne mdłości, kilka dni dłużej i na serio wylądowała bym w prawdziwym psychiatryku, ale na szczęście udało się uniknąć tej wizyty bo i tak mojej głupoty nie jest nikt w stanie uleczyć. Przebrałam się w świeże ciuchy w których bez problemu mogłam pokazać się na ulicy, bo uwierzcie, że szpitalna koszula nie jest zbyt wyjściowa co nie zmienia faktu, że dobrowolnie wychodziłam z łóżka w takim stroju bo pielęgniarka wyciągała mnie z niego siłą, ale co się dziwić ponieważ pamięć mojego ojca minimalnie zanikała do zera, niemal kilkanaście razy na dzień powtarzałam mu, aby przywiózł mi jakąś normalną piżamę, ale do niego mówić jak .. nie ważne.

-Gotowa?- Spytała zadowolona Darcy która stanęła naprzeciwko mnie.

Uśmiech nadal nie schodził mi z twarzy, nawet nie wiecie jak cieszyłam się z powrotu do domu. Rzekomo miały być to dwa dni a spędziłam tu prawie tydzień, namawiałam lekarza, że jestem już w stanie wyjść, ale on był zbyt upierdliwy żeby mi odpuścić kolejne badania. Dziewczyny przesiadywały u mnie całe dnie, tak samo jak tych pięciu głupków z którymi nie dało się wytrzymać , zdążyli już kilkakrotnie wywołać zdenerwowanie mojego ukochanego lekarza, który codziennie po kilka razy przychodził do mnie a powodem było to żebyśmy się uspokoili bo nie przebywamy sami w tym szpitalu, ale można powiedzieć, że to i tak nie skutkowało. W sumie za te wizyty serdecznie im dziękuję bo jakbym miała spędzać te dnie sama, zanudziła bym się na śmierć a to by na dobre nie wyszło, dziewczyny też były widocznie zadowolone z obecności chłopaków, ale póki co nie zdążyły mi się konkretnie zwierzyć co się wokół nich działo kiedy ja przysypiałam, a coś działo się na pewno.

-Tak gotowa, możemy iść. A gdzie mój tata?- Spytałam kiedy znalazłyśmy się na korytarzu na którym czekała Ali. Za pewne się spóźni, jak zawsze.

-Twój tata nie mógł po nas przyjechać, przecież wiesz, że jest godzina w której on pracuje. Więc poprosił Harrego żeby nas bezpiecznie odwiózł do domu. Chyba nie masz mu tego za złe?- Spytała z uśmiechem.

-Nie, oczywiście, że nie. Jakoś przeżyje.- Sprostowałam mało poważnie. Tylko czemu akurat wybrał Hazze? Może uwiodły go te loczki? Mówiłam już, że całkiem głupieje? Raczej nie przypominam sobie żeby mój tato wspominał, że jest homoseksualistą albo, żeby zachowywał się jak on..

Moje myśli roztrzaskały się na milion kawałków i w najbliższym czasie postanowiłam, że nie będę do tego wracać, bo to czysta głupota. Migiem znalazłyśmy się w aucie Styles’a który co chwila obdarzał mnie tym swoim szczerym uśmiechem pokazując przy tym swoje dołeczki, które onieśmielały prawie każdą dziewczynę, odwróciłam wzrok całkiem niewzruszona ale to nie do końca była prawda, gdyż swoją twarz skierowałam w stronę okna, uniosłam tam kąciki ust, tak żeby nikt tego nie dostrzegł. Harold co chwile próbował mnie rozśmieszyć robiąc głupie miny, a dziewczyny które siedziały na tylnich siedzeniach ciągle chichotały pod nosem.

-Harry, nie rób z siebie głupka tylko patrz na drogę.-Skarciłam go ledwo co powstrzymując się od śmiechu.

On nie odezwał się już ani słowem i oczywiście nie robił już tych błazeńskich min. Po dziesięciu minutach co dziwo bezpiecznie dojechaliśmy do domu.

-Chłopaki mają zaraz przyjechać.- Uśmiechnął się Hazz.

-Chłopaki?- Na mojej twarzy pojawiła się zdziwiona mina, bo z jego wypowiedzi nic nie zrozumiałam. Czyżby szykowało się coś w moim domu? Przecież dopiero co wróciłam ze szpitala.

-Tak, twój tata zaproponował, żebyśmy dziś zostali u Ciebie jeśli mamy czas i dotrzymali wam towarzystwa.- Powiedział całkiem poważnie.

Mój tata już całkiem oszalał? A w tej chwili po prostu musiałam wrócić do mojej poprzedniej tezy, czyżby mojego tatę naprawdę zauroczyły loczki Harolda? Dziwne. Zaśmiałam się sama ze siebie. Po czym zauważyłam, że dziewczyny razem z Harrym wyczekująco na mnie spoglądają.

-Co Cię tak śmieszy?- Spytała zdziwiona Alice.

-Nic.- Szepnęłam cichutko i otworzyłam wejściowe drzwi. A co miałam im powiedzieć? Ah, pytasz co mnie śmieszy? No wiesz właśnie sobie wyobrażałam mojego tatę który zauroczył się w Hazzie, zabawne nie? Nawet bardzo.

Poszłam do kuchni a reszta rozsiadła się w salonie. Przygotowałam miski z chipsami i przeróżnymi słodyczami, bo jak zawsze tego mi w domu nie brakowało. Usłyszałam dzwonek do drzwi i natychmiastowo skierowałam się aby otworzyć. Oczywiście gdy uchyliłam lekko drzwi wpadłam na mnie czwórka kolesi! Łatwo zgadnąć kto to był.

-Nawet nie wiesz jaki jestem głodny!- Spiorunował mnie wzorkiem Nialler.

-A co mi do tego?- Popatrzyłam na niego krzywo.

On wiecznie był głodny więc co tu począć. A te wyrzuty to nie do mnie, proszę.

-Założę się, że masz coś w lodówce.- Spojrzał na mnie przelotnie i nie minęła sekunda a on już w niej szperał. Jedna myśl która nasunęła mi się w danej chwili do głowy to niewychowany bachor, ale czego by tu innego spodziewać się po Horanie? No właśnie niczego co dobre, ponieważ spędziłam z nim trochę czasu.. oczywiście w szpitalu. Co chwila miał coś w buzi, konsumując kolejną potrawę, nie obeszło się bez zbędnych komentarzy i kłótni typu „Ej zjadłeś to! To należało do mnie!”. Ale mogę stwierdzić, że spodziewałam się takiego napadu na moją wypasioną lodówkę z jego strony, więc dużego zdziwienia nie było.

-Ej, Niall nie ładnie tak.- Wydarł się do kolegi Liam. Po czym popatrzył na niego oskarżycielskim wzrokiem. Oczywiście nasz szanowny Horan nic sobie z tego nie robił dalej wypatrując czegoś zjadliwego.

Po chwili poczułam spory uścisk na swoim ciele, przez kolejną minutę próbowałam się z niego oswobodzić ale to były marne próby, ponieważ Lou nie dawał za wygraną.

-Oh! Nawet nie wiesz jak bardzo się za tobą stęskniliśmy!- Powiedział z ulgą, że w tej chwili może mnie ponownie dotknąć.

-Mów za siebie Tommo.- Zaśmiał się Niall który pozostawił moją lodówkę w spokoju i wziął się za paczkę chipsów którą chaotycznie przeżuwał. Liam i Zayn już dawno powędrowali do reszty domowników którzy siedzieli przed telewizorem jak zahipnotyzowani.

-Oj, przyznaj się, że też się stęskniłeś za naszą kochaną Ellen.- Powiedział teatralnie przewracając oczy.

-Może troszkę, ale pomimo wszystko to ty ciągle o Naszej kochanej Ellen hm, jak by to ująć.. nawijasz? Właśnie tak.- Stwierdził a brwi zaczęły mu znacznie podskakiwać do góry. Ja nic nie mówiąc tylko przysłuchiwałam się uważnie rozmowie tych dwóch matołów. Dojrzałam jak twarz Louisa nabiera koloru malinowego to świadczyło o tym, że się zawstydził.

-Ty za to gadasz ciągle o jedzeniu.-Ratował się Lou, ale za bardzo mu to nie wychodziło.  Zaśmiałam się tylko pod nosem widząc jak Tommo lustruje moją twarz. Trzeba przyznać, że zrobiło się trochę niezręcznie.

-Bo jedzenie to moja miłość!- Krzyknął Niall oskarżycielskim tonem.

-Tak, w tej kwestii nie da się zaprzeczyć.- Stwierdził Louis i na jego twarzy zagościł spory uśmiech. Trzeba się z tym zgodzić ale ta cała ich konwersacja dziwnie zabrzmiała. W tej chwili nabrałam trochę niepewności co do tego o czym rozmawiali. Głodomór wspomniał o tym, że Lou ciągle o mnie gada, a ten próbował się mu odgryźć, że za to on gada ciągle o jedzeniu.. A Niall kocha jedzenie i dlatego o nim bez przerwy nawija, a Lou nie kocha mnie więc jaki sens w ich rozmowie. Zatem już są dwa tematy do których nie powinnam wracać. A tak odwracając się do tego plecami to czyżby Louis naprawdę ciągle o mnie gadał? Ciekawiło mnie jedno, jaki był tego powód? Może kiedyś się dowiem. Zakończyłam swoje rozmyślenia po czym skierowałam się z chłopakami do salonu gdzie wszyscy byli zgromadzeni, zabierając ze sobą zapasy. Przez następną godzinę próbowaliśmy pogodzić swoją inność zdań i wybrać film który by każdemu podpadł do gustu. Po dłuższym czasie wszyscy zgodziliśmy się co do ‘Zmierzchu’, trzeba przyznać, że ten film to ja akurat lubiłam, więc strzał w dziesiątkę jak nie lepiej. Kanapa nie pomieściła nas wszystkich więc, dobrowolnie zwinęłam kołdrę z mego pokoju i usadowiłam się na podłodze zaraz przed wersalką. Nie minęła chwila a przysiadł się do mnie Tomlinson który jak widać nie miał zamiaru dłużej się gnieść z całą resztą, po chwili po drugiej mojej stronie znalazł się Niall który co chwilę coś przeżuwał. Harold spuścił nogi z kanapy, więc bez żadnej zgody postanowiłam się o nie oprzeć.

-Nie za wygodnie Ci?- Wyszeptał mi do ucha Hazz zauważając jak jestem ustawiona.

-Mogło być lepiej.- Zaśmiałam się.

-Cicho!- Uciszył nas Zayn który był umieszczony między moimi przyjaciółkami, jak widać to mu pasowało. Liam też popatrzył na nas karcącym wzrokiem, co oznaczało, że mamy raz na zawsze zamilknąć i tak też się stało. Byliśmy już w połowie filmu kiedy mój komórka cichutko zapikała. Wyciągłam ją z etui i szybko przeczytałam wiadomość, była od mojego ojca. Informował, że nie wróci na noc, tylko zostanie w biurze. Dziwne, przecież nigdy tego nie robił. Zapominając o tym wróciłam do oglądania filmu. Nim się obejrzałam na czarnym ekranie pojawiły się białe napisy które brnęły w dal, oznaczało to koniec filmu. Obejrzałam się za siebie, sprawdzając jak trzyma się reszta domowników i co się okazało? Wszyscy spali rozłożeni na sobie. Rozejrzałam się po bokach i jak się okazało to Niall i Lou także spali lekko pochrapując.

Bezszelestnie wstałam ponieważ nie chciałam narobić niepotrzebnego huku, skierowałam się cichutko do kuchni. Wyciągłam z za kredensu saszetkę proszku który miałam spożywać raz na dzień, ale to nie były jedyny leki które zostały mi wskazane, uwierzcie, że jest ich o wiele więcej. Zagotowałam wodę i wlałam ją do kubka z leczniczą substancją, usiadłam przy stole co chwile biorąc mały łyk, próbując przy tym nie poparzyć języka, ponieważ woda był wrząca i tak bez tego się nie obeszło. Wstając z krzesła zahaczyłam koszulką na co one spadło rozdźwięczając się po całym domu. Huk był ogromny, miałam tylko małą nadzieję, że nikogo nie zbudziłam ze snu. Kończąc napój który wcale a wcale nie przypadł mi do gustu skierowałam się wolnym krokiem do pokoju. Usłyszałam za sobą cichy szelest, a w ciemności ujrzałam przechodzącą sylwetkę. Mrukłam coś pod nosem z nadzieją, że to tylko moja mała paranoja która od czasu do czasu ukazuje się światłu dziennemu. Odwróciłam się i już szybszym krokiem podreptałam w stronę mej sypialni. Otwierając drzwi o mało co nie wydarłam się na cały głos iż poczułam, że ktoś obejmuje mnie w pasie. Nieco się uspokoiłam gdy usłyszałam zaspany głos.. Louisa.

-Czyś ty kompletnie zwariował?- Spytałam a serce dalej biło mi jak szalone, że sama się temu dziwiłam, ale powodem chyba już nie był strach przed jakimś osobnikiem który już w tej chwili się ujawnił a powód był taki, że dłonie Tomlinsona dalej spoczywały na moich biodrach co minimalnie przyprawiało mnie o drobne dreszcze.. drobne to chyba one nie były.

-Przepraszam, nie chciałem Cię przestraszyć. Nie chcę na Ciebie składać ale to ty mnie obudziłaś.- Zaśmiał się. Ja tylko skarciłam go wzrokiem po czym pociągnęłam za nadgarstek do mojego pokoju, włączając momentalnie światło.

-Teraz nie zwalaj na mnie.- Powiedziałam już opuszczając z tonu.

Lou nic się nie odzywając usiadł na skraju łóżka, ja podreptałam za nim i klapnęłam koło niego.

-Ładnie tu masz.- Stwierdził uważnie rozglądając się po pokoju.- A tak zbaczając z tematu to ile muszę dać Ci czasu?- Dodał nagle, obracając się w moją stronę.

-Czasu na co?- Spytałam nieco zdezorientowana.

-Na to, żeby uznać mnie za człowieka który jest wart wszystkiego.-Powiedział z bijącą pewnością którą można było rozpoznać w głosie.

Zaraz, zaraz. Skądś kojarzyłam te słowa, przez chwile nie mogłam temu dowierzyć. Tak, teraz już pamiętałam dlaczego te słowa tak znajomo obracały mi się głowie. Pierwszego dnia, gdy znalazłam się w szpitalu, obudziłam się w nocy i dostrzegłam, że Lou śpi siedząc na krześle i wtedy mu to powiedziałam, że mam nadzieję, że poznam go na tyle dobrze aby uznać go za człowieka godnego wszystkiego. Ale ze mnie głupek, teraz to było oczywiste, że on wcale nie spał.

-Yhm, czyli z tego co wynika, wnioskuje, że nie spałeś?- Popatrzyłam na niego wyczekując odpowiedzi.

-Nie mógł bym zasnąć na tym nie wygodnym krześle.- Zaśmiał się. Kiedy zobaczył, że mi ani trochu nie jest do śmiechu, spoważniał.- Kiedy ujrzałam, że się budzisz postanowiłem, że trochę poudaje, bo nie chciałem się natchnąć na twój ostry charakterek.- Szybko dokończył zdanie.

-Aż tak bardzo mnie nie lubisz?- Spytałam wbijając wzrok w podłogę.

-Ej, no przestań. Ja Cię nie lubię tylko dlatego, że Cię uwielbiam, rozumiesz?- Obdarował mnie kolejnym uśmiechem po czym podniósł mój podbródek ku górze. Spojrzałam na niego, wbijając wzrok w te idealne lazurowe oczy. Patrzyliśmy na siebie tak przez chwile, aż w końcu.. zapytałam.

-Lou, mam do Ciebie takie pytanie.- Powiedziałam trochę nieśmiało, zważając na to, że to co powiem jest delikatnie mówiąc nie na miejscu.

-Słucham?

-Czy ty nie masz przypadkiem dziewczyny?- Spytałam wracając do jego oczu.

Prze chwilę patrzył na mnie zmieszany, ale po jakimś czasie jego twarz przybrała pewności. Chciałam o to zapytać tylko dlatego żeby później niczego nie żałował, bo jak było w moim śnie, w późniejszym czasie okazało się, że ma kogoś a ta sytuacja wcale nie była dla mnie miła.. ani trochę.

-Nie, nie mam. Jak byś zapytała o to dwa tygodnie temu to powiedział bym coś innego.- Odpowiedział spokojnie. Czyli wcześniej był z kimś związany. Ciekawe. Może i dobrze, że zapytałam o to w takiej chwili bo czar danej sytuacji prysł jak nigdy. Nie chodziło o to, że nie przepadam za Lou, tylko po prostu za bardzo mną poniosło, a nie jestem pewna czy dość poznałam tego chłopaka na tyle, żeby już mieć coś ze sobą wspólnego. Zatem nie wracając już do tematu, zaproponowałam Louisowi żeby przespał się w pokoju obok, ten może opornie to zrobił ale mimo wszystko zgodził się.



 ***




Postanowiłam, że dziś napisze rozdział i tak też zrobiłam. Ponieważ ferie się skończyły to kolejny dodam dopiero w sobotę, jeśli wszystko się uda. Mamy tu trochę głodnego Horanka no ale czemu nie<3 Uwielbiam tego blondasa i tyle. Następnie jest słodki Harry, może w next rozdziale będzie o nim więcej. Ale nie łudźcie się, że wszystko będzie perfekt bo w moim opowiadaniu nigdy a nigdy. Bo po to, to piszę żeby kąp likować naszej biednej Ellen te mało skromniutkie życie, to tyle z mojej strony na ten temat.


 (Jutro idę z klasą na łyżwy, módlcie się żebym nie połamała nóg :D)


+Carly! Cieszę się, że tak sądzisz <3 
Cieszy mnie coraz większa ilość komentarzy <3


Dziękuję wam wszystkim :3
Ps: Uwilbiam ten gif z Hazzą <3 

Hahaha koniecznie oglądnijcie ten filmik z chłopakami, sama przed chwilą znalazłam x ;
  http://www.youtube.com/watch?v=emJ_i6o7Vxw 
 







sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 15 :)x



Dlaczego ich to wszystko, tak śmiertelnie bawiło? Raczej im nie przyszło do głowy żeby chociaż trochę odpuścić. Rozumiem, że trochę upokorzyłam się na poprzednim spotkaniu wzbranianiem, że wcale nie jestem ich fanką. No ale przecież mówiłam prawdę. Mimo, że jestem okropnie pyskata i niesamowicie wredna to nie znaczy, że moja wrażliwość całkiem znikła .. otóż to! Wcale nie znikła. Co miałam w tej chwili zrobić? Przecież chyba nie zacznę pokrywać się śmiechem równo z nimi, skoro cała ja tak strasznie ich bawię. Widziałam, że tylko Liam przyglądał mi się uważnie i wywnioskowałam z jego wzroku, że wie iż w tej chwili wcale nie jest mi łatwo. Myślę, że moją skłonność do płakania odziedziczyłam po mamie.. Właśnie po mojej mamie. Pięknie znów się zaczyna. Oczy się zaszkliły. Lekko obróciłam głowę poszukując wzorkiem moich przyjaciółek, dostrzegłam je, ale w żadnym stopniu nie były zainteresowane jak podle czuje się w tej chwili, chyba nikt nie mógł mnie już wyratować z tej presji.  Pochyliłam lekko głowę co spowodowało, że moje włosy opadły na całą moją twarz. Mimo, że zacisnęłam powieki to i tak nic nie dało. Oczy zaczęły przepełniać się widocznymi łzami, przetarłam je lekko dłonią. Podniosłam głowę i spojrzałam na miny zgromadzonych.  Oni dopiero po chwili zauważyli, że ta cała sytuacja nie jest na miejscu, co spowodowało, że ich twarze przybrały poważniejszych rys i z nagła na tych idealnych ryjach pojawiło się zdumienie pokryte lekkim zmieszaniem. Liam tylko popatrzył na resztę karcącym wzorkiem. Od początku się nie śmiał, jako jedyny zachował stoicki spokój. Podszedł do mnie i przytulił. Nie było tak jak z mego snu, ponieważ tylko on się odważył podejść. A może tu nie chodziło o odwagę ? Tylko o własną dumę której pozostałej  reszcie najwidoczniej brakowało. Ponownie podniosłam na nich wzrok, przypominali stojaki do ubrań. Stali po prostu jak wrośnięci do podłogi. Louis zrobił pierwszy krok.. i drugi.


-Przepraszam?- Powiedział ze znakiem zapytania. Czy on mi jeszcze łaskę robi tym swoim przepraszam?

-Nic nie szkodzi, Louis.- Odpowiedziałam niecierpliwiąc się, największy nacisk z moich ust napłynął na jego imię. Moje myśli były dość rozszarpane, żeby realistycznie myśleć a co dopiero odpowiadać. Spojrzałam na całą resztę, Liam stał obok mnie dalej wpatrując się na chłopaków jak by chciał im przekazać coś w stylu „pogadamy sobie w domu”. Harry odsunął się od nas kawałek i przeprowadzał rozmowę z natarczywymi fankami, ale jak widać często zerkał w naszą stronę, napotykając się co jakiś czas na moje przeszklone oczy. Dużo się naczytałam o tym jaki to z niego flirciarz, ale nie wiadomo ile z tego prawdy a ile kłamstwa. Niall patrzył na mnie takim smutnym wzrokiem, co dziwo bo przecież jeszcze przed momentem kipiał śmiechem ani trochę nie przejmując się moją osobą. Zayn spoglądał na mnie wytrzeszczonymi oczyma, może ze zdziwienia? A może z jakiegoś innego powodu. Możliwe. Wyszło trochę dziwnie,  tak.. właściwie to nie trochę. To chyba jednak ja przesadziłam. Ale ostatnio emocje dość często mną targają, trzeba przyznać, że ostatnim czasem łatwo to ja nie miałam. Teraz sobie zdałam sprawę z mojej grubej warstwy głupoty, która przenikała mój calutki mózg. Tak, to oni zaczęli się ze mnie śmiać, tak! Przy wszystkich. Ale czy aby trzeba na pewno się rozklejać? Co ja chciałam tym pokazać? Pewnie zwrócić na siebie uwagę. Trzeba przyznać, że ich podejście do sprawy trochę naruszyło w pewien sposób moją wrażliwość ale to była tylko i wyłącznie moja wina. Taka prawda. Co ja tu robię skoro nie jestem ich fanką? Chyba psuję marzenia innym, skoro zajęłam to miejsce. Zachowuję się co najmniej jak kobieta w ciąży.  Raz jest świetnie a zarazem tragicznie.  Reszta fanek nie zwlekała ani chwili dłużej i tak ładnie mówiąc przyczłapały do chłopaków, centralnie klejąc się całym swoim ciałem. Stałam na uboczu, sama jak paluszek. Dziwne nie? Nie ma koło mnie ani Alice ani też Darcy. Chyba rozpoczęło się zauroczenie typu mania na punkcie one Direction. Trudno się mówi. Stałam tak przez jakieś 20 minut, brak zainteresowania moją osobą? Jakoś mnie to już za bardzo nie dołuje, to chyba przyzwyczajenie. Nagły uścisk w żołądku, nagły ból głowy no i nagłe zasłabnięcie. To do mnie podobne. Jednak mogłam się wybrać na te cholerne badania, przynajmniej nie było by tego zamieszania wokół mnie. Czarno przed oczami? Tak, dokładnie. Czułam, że leże na czymś miękkim. Otworzyłam oczy. Jak zawsze te perfidne białe ściany, te cholerne białe łóżko i te diabelskie pomieszczenie. Tym razem bez kroplówki, co za ulga. Nie odzywałam się ani słowem. Czyżbym znów była w śpiączce a to co się stało było snem? To do mnie dość podobne. Do Sali wszedł ojciec, towarzyszył mu lekarz, chyba ten co poprzednim razem.

-Dzień dobry, panienko.- Przywitał mnie z uśmiechem.

-Znów byłam w śpiączce?- Spytałam obojętnie. Ale kiedy przed przeźroczystymi drzwiami przejechała mi sylwetka Louis’a  i w oddali dosłyszałam męskie głosy, to już byłam pewna iż to nie była śpiączka. Tylko co oni tu robią?

-Nie, kochanie to nie była śpiączka.- Zaśmiał się mój tato.

-A więc co ja tu robię?- Spytałam lekko poirytowana. Ciągle ląduje w szpitalu, a to nie jest normalne. Nienawidzę szpitali, do tego dominuję tu kolor biały, a to kojarzy mi się z zakładem psychiatrycznym a po za tym nie przyjemnie tu pachnie, raczej to nie moje klimaty, ale kto lubi szpitale? Raczej mała liczba osób.

-No to zacznijmy od tego młoda damo, że strasznie się zaniedbujesz. Po pierwsze twoja waga strasznie się obniżyła po poprzedniej wizycie, a to definitywnie nie wróży za dobrze. Jesteś osłabiona z powodu małej ilości pokarmu w twoim organizmie. Z badań wynikło, że bez przerwy żyjesz w ciągłym stresie co w tak młodym wieku nie jest dobre, a w twoim przypadku to już niedopuszczalne. Więc od teraz, więcej jedzenia a mniej stresu! Bo jeśli nie posłuchasz mojej rady, będziemy musieli nieco przedłużyć twoją wizytę tu w szpitalu.- Mówił jak najęty. Boże, gdybym miała przebywać dłużej niż jeden dzień w pomieszczeniu z tym mężczyzną moje nerwy by nie wytrzymały.  Ale jego ostatnie zdanie dało mi trochę do zrozumienia, że jednak muszę wziąć się w garść, bo jeśli nie to będę skazana na tego lekarza, który wcale nie przypadł mi do gustu.


-W porządku, przecież nie mam zamiaru tu siedzieć nie wiadomo ile. Są wakacje, nie będę marnować je, leżąc w szpitalu.- Powiedziałam całkiem poważnie.

-Dobrze, ale nie łódź się, że od tak Cię wypuścimy. Musimy przeprowadzić jeszcze kilka badań. Poza tym jesteś jeszcze bardzo osłabiona.- Stwierdził gestykulując ręką.

-Więc, ile tu posiedzę?- Spytałam całkiem pozbawiona jakichkolwiek nadziei.

-Jak wszystko dobrze pójdzie to jakieś dwa dni, ale jeszcze nic nie wiadomo.- Wypowiedział te słowa po czym zaciągnął mojego tatę na korytarz.

-Dwa dni u jego boku?- Te pytanie skierowałam sama do siebie, było pokryte wielkim oburzeniem.

-Nie! U naszego.- Powiedział rozbawiony… Louis? Tak to on w tej chwili przemówił, koło jego osoby stał Harry, równie mocno się uśmiechając.

-Nie, dziękuję.- Sprostowałam a do mojego umysłu od razu wpadł mętlik. Ale to chyba oni tak na mnie działali. Może jednak znów się obudzę, a to wszystko okażę się śpiączką? Zabawnie by było. A raczej strasznie.

-W sumie to nie masz nic do gadania.- Stwierdził pozytywnie nastawiony Tomlinson. A tak a propos to jeszcze nigdy nie widziałam jego miłej strony, nawet nie wiedziałam, że taka istnieje.

-Gdzie jest Darcy i Alice?- Spytałam omijając jego mowę.

-Poszły coś zjeść z resztą chłopaków, nie długo wrócą.- Uśmiechną się promiennie Tomlinson.

Tego jeszcze nie było, no po prostu nie dowierzam czyli jednak skusiły się ich urokowi i poległy. Ale nie było co im truć, przecież ja od jakiegoś czasu nie lepiej się zachowywałam.

-Jeśli mogę zapytać, to od kiedy ty taki pozytywnie nastawiony do świata?- Skierowałam natychmiastowo na niego oczy, niecierpliwie wyczekując odpowiedzi. Przecież jeszcze nie dawno nie okazywał mną ani trochę zainteresowania, dostrzegał tylko swój czubek nosa i nic po za tym. A teraz od tak błyszczy uśmiechem ciągle obdarowując mnie takim samym. Co się z tym człowiekiem dzieje?  Dziewczynę można tu usprawiedliwić podskokiem hormonów, okresem, a jego? Chyba ludzką głupotą plus zupełnym niezdecydowaniem.

-To ja może zwijam po kawę, chcecie coś?- Spytał roześmiany Harry, lustrując nasze miny, był dość nie spokojny. Chyba nie z byle powodu chciał się zwinąć.

-Nie rób mi tego. Nie zostawiaj mnie z nią sam na sam!- Powiedział z poważną miną Lou, a Styles nie reagując na jego krzyki zniknął nam z oczu.

Świetnie, teraz muszę zostać z tym bałwanem, który do tego traktuje mnie jak jakąś zarazę. Naprawdę zabolało. A w jego głosie mogłam dostrzec, że z którejś strony mówi poważnie. Chodź mogłam się domyślić, że dla niego był to tylko kolejny żart, to nie oznaczało to, że go zaakceptuję popierając jego zmienność humorów.

-Jeśli tak bardzo przeszkadza Ci moje towarzystwo w każdej chwili możesz wyjść.- Powiedziałam udając obojętność po czym obróciłam się na drugi bok tak żeby móc go nie widzieć.  Słyszałam jak się przybliża, robił to powoli ale jego kroki nie ustawały dopóki nie znalazł się na moim łóżku. Nie, nie położył się koło mnie ale usiadł na brzegu mojego bialutkiego łóżka. Wgapiałam się w jeden punkt nie zwracając na niego uwagi.

-Czemu ty jesteś taka obrażalska?- Spytał kręcąc głową. Niech lepiej popatrzy na siebie to nie ja ciągle go obrażam lecz przeciwnie.

-Wcale nie.- Syknęłam oschle.

-No widzisz!- Burknął. Kretyn po prostu kretyn, nic więcej.

-Już mówiłam , że jeśli nie podoba Ci się moje..

Nie mogłam dokończyć tego zdania bo wiecie co ten debil zrobił? Pocałował mnie. Perfidnie mnie pocałował. Najpierw okazuje mi jak tak bardzo go irytuje a potem mnie całuje, czy to jest chociaż trochę normalne? Ani trochę. Tak mimo, że ten koleś tak bardzo działał mi na nerwy to ten pocałunek spodobał mi się całkowicie. Oderwał się ode mnie i spojrzał w moje oczy koloru whisky. Przypatrywał im się tak przez pewną chwilę, nie denerwowało mnie to, raczej  na mojej twarzy pojawił się zarys uśmiechu który nie ukazywał się całkowicie, bo nie chciałam mu pokazać jak bardzo sprawił mi przyjemność tym wyczynem, pomyślał by, że nie wiadomo co sobie wyobrażam a tego na pewno nie chciałam.

-O! Widzę, że ktoś tu wygrał zakład.- Tak znikąd odezwał się Harry. Obróciłam głowę w przeciwną stronę i ujrzałam tam Stylesa który opierał się o drzwi i a jego brwi znacznie podskakiwały do góry.

Zakład? A więc to był jakiś zakład? Dobra po prostu już sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Czy moje życie musi być tak pełne emocji i tak bardzo zaskakujące? Chyba tak. Chyba wszystko stworzone na tym świecie jest po to aby komplikować mi życie, ale to już kwestia przyzwyczajenia którą w pełni zaakceptowałam.

-Harry.- Mrukną Tomlinson oskarżycielskim tonem. Jak widać jego przyjaciel się wygadał.-Zamilcz.

-Mówił już Ci ktoś, że jesteś egoistycznym samolubem? – Spytałam już całkiem wywrócona z równowagi. Ten cholerny idiota znów się ze mną bawił. Czy ja zawsze muszę mieć tego cholernego pecha? Jak widać zachowuje się identycznie jak w mojej śpiączce. Tylko, że jest kilka różnić. Ponieważ tam wyznał mi miłość i okazywał prawdziwą skruchę, a tutaj tylko się mną bawi.

-To nie tak jak myślisz, my tylko chcieliśmy..- Zaczął Lou.

Nienawidzę tego cholernego zdania „to nie tak jak myślisz” Skąd oni wszyscy mogą wiedzieć co ja w tej chwili myślę? Raczej nie są w stanie się tego spodziewać, nie jestem zbyt przejrzystą osobą.

-Nie obchodzi mnie już co wy takiego chcieliście.

-Przepraszam.- Pochylił głowę z markotną miną.

-Ładnie to się tak bawić czyimiś uczuciami? – Spytałam już obojętnie, byłam całkiem opadnięta z sił. Obejrzałam się w bok tam gdzie wcześniej stał Harold, ale zniknął. Czy on zawsze musiał znikać kiedy coś się działo?

-Jak by to powiedzieć.. Nie chcieliśmy Cię urazić tylko odrobinę rozruszać.- Odpowiedział zmieszany.

-Rozruszać?- Momentalnie parsknęłam śmiechem.

Czy im się całkiem poprzewracało w głowie? A więc chcieli mnie trochę rozruszać? Po prostu brak słów, takiego okazu idiotów to ja jeszcze nigdy w życiu nie widziałam.. Nawet nie pozwoliłam dojść mu do słowa iż naprawdę nie miałam już sił słuchać jak to oni chcieli mnie rozruszać.

-Po prostu nic nie mów, pozostaw to dla siebie.- Szepnęłam przecierając zaspane oczy.- A teraz wyjdź, ponieważ chcę mi się spać.

Dokładnie wysłuchał mojego polecenie po czym zniknął za dobrze znanymi mi drzwiami. Od razu zasnęłam, byłam na tyle zmęczona, że moje powieki natychmiastowo się zamknęły i odleciały w krainę wszystkiego co możliwe.

..

Spojrzałam na ekran komórki, była równa dwudziesta. Powróciłam wzorkiem do okna dopiero teraz dostrzegłam na krześle obok łóżka ludzkie cało, bo sylwetce dostrzegłam Tomlinsona, miał opuszczoną głowę w dół i niesłyszalnie pochrapywał.  Świetnie jeszcze mi tego brakowało. Może i wyglądał tak bezbronnie kiedy spał.. ale właśnie kiedy spał. Popatrzyłam na niego ostatni raz.

-Tomlinson, mam nadzieję, że poznam Cię na tyle dobrze, żeby uznać Cię za człowieka który jest warty wszystkiego ale do tego raczej musisz dać mi trochę czasu. Wszyscy musicie.- Powiedziałam do siebie.

Odetchnęłam z ulgą, że jakoś przeżyłam ten dzień, po czym ponownie odwróciłam swoje ciało w przeciwną stronę, żeby widok Louisa nie rozpraszał mnie w jakikolwiek sposób. Po dłuższym zwlekaniu zasnęłam.




****


Witam was! :) Trochę się zamęczyłam przy tym rozdziale :O! Jakieś kilka godzin, ale jeden powód to pewnie taki, że pisałam na Fb z jakimś Turkiem z omegle, koleś ma 21 lat i jest mega podobny do Zayna :D Jakoś się dogadaliśmy xD Ale mniejsza z tym moim zdaniem poprzedni rozdział jest przy tym cudem, ponieważ ten to całkowita klapa :( I’m so sorry. Mimo to dziękuję za wszystko i oczywiście za ciągłą motywacje :)x Kocham was wszystkich ;3


+ Anooshkaa  nie martw się będzie z autografem :) !  Dziękuje, za wszelkie pomysły które mi podsyłacie : )! Curly dziękuję, dziękuję <3 Za to, że komentujecie!
Omg jest już 00;50 tak piekielnie chcę mi się smiać.. tak źle napisałam bo jestem nie przytomna, nie śmiać tylko spać! :O więc dobranoc, zrozumiem jeśli ten rozdział nie przypadnie wam do gustu bo sama jestem zawiedziona..

Do tego czcionka mi  wariuje, raz jest bardziej czarna z później mniej :O