sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 21 :)x



Wieczór zapowiadał się dość ponuro. Pogoda już ostatnim czasem dawała siwe znaki. Sądzę, że ciągły deszcz i chlapy na doradzę to raczej nie mój klimat. Jak na razie to zapowiadało się jeszcze gorzej, gdyż oprócz deszczu nastąpiły przeraźliwie głośne błyskawice i mogę powtórzyć to wielokrotnie iż ulubieńcem takich pogód to ja nie jestem i mogę przysiąść, że raczej nim nie zostanę. Z tego co dostrzegłam za oknem to zapowiadało się na ostrą burze. Na szczęście w pokoju towarzyszył mi ktoś jeszcze, tym osobnikiem był Louis. W końcu to u chłopaków miałyśmy zatrzymać  się na jakąś godzinę czy też aby dwie, lecz wyszło jak wyszło i zostałyśmy na dłużej. Chodź Lou nie w dosłownym sensie mi towarzyszył, ponieważ we wrzasku tych okropnych piorunów postanowił uciąć sobie drzemkę. Jego sen był tak kamienny, że nawet grat stukający o szybę, robiąc przy tym straszny huk nie mógł go wybudzić z tej bajkowej krainy wszystkiego co możliwe. W sumie to nie powinnam się dziwić jego zmęczeniu iż ciągłe wywiady mogły wyprowadzić człowieka z równowagi i wlepić w niego naklejkę „Nie warz się przeszkadzać, padam z nóg bo gmach roboty”. Trzeba przyznać, że nie była to praca fizyczna tylko umysłowa która równie mocno przyprawiała o ciągłe prośby przerwy czy też spokoju. Mówiąc z ręką na sercu ja na miejscu chłopaków, raczej nie wytrzymała bym pod względem umysłowym. Pisałabym się bardziej na prace fizyczną, nie lubię wysilać umysłu, brudne ręce? to mi bardziej odpowiada.  Jak widać lubię sobie komplikować nie tylko życie ale też i myśli. Pewnie zastanawia was gdzie podziewa się reszta domowników, więc zacznę od Liama, gdy tylko dostał telefon a doszły mnie słuchy, że był on od Danielle, szybko zwinął manatki i ruszył autem w drogę. To trochę przerażające bo gdy tylko przypomnę sobie śpiączkę to wszystko wygląda tak samo, nie chodzi mi teraz o życie lecz o ludzi, Harry i Lou oraz Danielle która także realistycznie jest dziewczyną Liama, a tego bym się nie spodziewała, jednak moja wyobraźnia lubi płatać mi figle więc nie ma co się dłużej dziwić. A wracając do Liama Muszę przyznać , że mu się poszczęściło, ponieważ wyjechał wcześniej i na dworze zapewne nie napotkał się na ten balujący huragan, był tak wściekły niczym pies. Zayn również jak ja i Tommo zaszył się w pokoju i zgaduje, iż napadł go sen zimowy. Zatem pozostał mi tylko Niall i Darcy których ostatnim razem widziałam pochłoniętych w rozmowie (Dla mnie jak zawsze mało zrozumiałej, ale o tym już zdążyłam wspomnieć, że nie trawie potoku wymieniających się zdań tej dwójki) Robiąc sobie herbatę aby mnie ogrzała przed nadchodzącymi dreszczami, dostrzegałam Nialla który co chwila rozgaszczał na przeciw lodówki, bez przerwy coś konsumując, a moja droga Darcy najwidoczniej nie umiała oprzeć się jego pokusie i nie była dość zdolna do tego by mu odmówić i także zajadała się tymi smakołykami, jeszcze nie raz jej to wypomnę kiedy będzie marudzić, że jej tyłek jest za duży. Oboje co sekundę mielili zębami raz w górę a raz w dół.
***
Leżąc na łóżku, co chwilę przewracałam oczami to na Louisa to znów na okno, próbując dostrzec co dzieję się na dworze. Z czasem przed moimi oczyma pojawiała się prawdziwa nicość , nie to nie było żadne porównanie, przenośnia czy też fikcja ani nic z tym związane. Po prosu nicość. Za oknem z czasem było ciemniej niż w najgorszym zakamarku przebiegłego zła. Nie chcąc patrzeć już na tą okropną pogodę która przyprawiała mnie o momentalne wdechy i wydechy, oczywiście w dosłownym sensie, bo jak tu inaczej reagować. Skutecznym ruchem odwróciłam całe swoje ciało w stronę Louisa. Lustrowałam każdy szczegół jego twarzy, wszystkie te niedoskonałości które były mało widoczne, ale dla mnie i tak perfekcyjne. W tej chwili uświadomiłam sobie, że zegar ciągle tykał mi tuż, tuż przed nosem. Tego dnia poczułam iż jestem całkowicie spełniona, załapałam rytm w życiu i poszłam we właściwą drogę którą był Tomlinson,  tak przynajmniej mi się zdawało Ni z gruszki ni z pietruszki naszła mnie myśl na temat tego jaką byłam osobą, a jaką nadal jestem. Mogę porządnie stwierdzić, niemal z ręką na sercu, że nigdy nie porównałabym się do więźnia zasad. To jest człowiek który jest w nich uwięziony, który się do nich stosuje. A ja taką osobą nie byłam nigdy, zawsze omijałam je gromymi krokami. Raczej wszystkie zasady były moimi osobistymi więźniami, ponieważ to ja królowałam nad ich łamaniem, a nie nigdy one nad moją osobą. Tak czy owak byłam pewna, iż teraz może być tylko lepiej, nawet musi! Bo nie mogłabym dopuścić do myśli gdyż miało by się potoczyć inaczej.
-O czym myślisz? –Głos Lou, zupełnie wyrwał mnie z dalszych przemyśleń. Zmrużył nieco zaspane oczy i dalej wpatrywał się pytająco w moją twarz.
-O tym co będzie dalej, o tym co się stanie.-Odpowiedziałam w połowie mówiąc prawdę, nie byłam w stanie opowiadać mu od sedna z jakiego powodu się tak zamyśliłam.
-Dalej męczy Cię temat Harrego?- Spytał spokojnie lecz w jego oczach dostrzegłam małą iskierkę nadziei, która aż błagała abym powiedziała stanowcze NIE. Choć minę miał jak ze stali i ledwo co dało się z niej cokolwiek wywnioskować to i tak po jego oczach zanoszących się tym cholernie niesamowitym błękitem dostrzegłam, iż cała ta sprawa nieźle go dręczy. Mimo wszystko chciał prawdy, a ja bratniej duszy z którą będę mogła przedyskutować wszystko. To miał być związek oparty na prawdzie i wzajemnym wsparciu, więc postanowiłam z nim rozmawiać także na tematy które nie dają mi spokoju. A Harry właśnie takim był. Nie zwracając uwagi na to, że wcale moje wcześniejsze zamyślenie nie dotyczyło Hazzy, ponieważ w tamtej chwili moje zainteresowanie nie krążyło koło niego to i tak postanowiłam wykorzystać daną sytuacje i zagłębić się w temat Stylesa, rozmową z Lou.
-Wiesz, Louis ja miałam tą szansę iż moja polegała na tym kogo wybiorę, oczywiście dokonałam wyboru i padło na Ciebie lecz mogę krzyczeć, wyrywać się, tupać nogą jak sześcioletnie dziecko to i tak nie zaprzeczę, że Harry nie zapadł mi w pamięci, ponieważ to opierało by się na kłamstwie, a ja nie chcę w nim tkwić…
-W porządku, jestem tego świadom…- Dodał swoje trzy grosze przerywając mi przy tym.
-Nie skończyłam mówić, nie przerywaj.- Zrobiłam to samo co on przed chwilą i wtrąciłam mu w zdanie. Tommo skiną tylko posłużenie głową.
-Zatem otrzymałam tą szansę, ale na początku dałam plamę i tego nie doceniłam, pozostawiając Ciebie i Harrego w kropce. A to nie było z mojej strony dość stosowne ani też uczciwe. Zachowałam się jak typowy samolub i jestem w stu procentach tego świadoma i muszę przyznać, że naprawdę mi z tym źle. Gdy siła woli postanowiła do mnie wrócić, to postawiła mnie w efektownej sytuacji, ponieważ Harry oświadczył mi iż zadurzył się w Taylor, ona nie była w takiej sytuacji dla mnie rywalem lecz deską ratunkową, której tak bardzo potrzebowałam. Była to bowiem odpowiednia chwila abym nareszcie się przed Tobą otworzyła i wyznała jak bardzo żałuje wcześniejszych zachowań, oraz jak bardzo mi na Tobie zależy. Wiem, że dużo gadam, a mówi się że jak ktoś dużo mówi to mało robi. Ale ja taka nie jestem, jak coś mówi to robię to zaraz po tym i nie zamierzam się od tego odwracać choćby nie wiem co miałoby się dziać, jestem stanowczą osobą i nie lubię robić czegoś wbrew sobie a zapewne to by było takim działaniem. Wiem, robię się coraz nudniejsza i zaraz pewnie na serio nie wytrzymasz i odpłyniesz.- Na tym zakończyłam swoją wypowiedź i wymownie na niego spojrzałam. Po raz pierwszy pod czas tej rozmowy spoglądając w jego twarz, zauważyłam że w mgnieniu oka zmieniła się w widoczne zdziwienie. Jego oczy były szeroko rozwarte, w takiej samej pozycji tkwiły usta. Tomlinson widząc, że skończyłam swoją wypowiedź, ani dłużej nie zwlekając objął moją twarz w dłoniach i postanowił zasmakować moich koralowych ust. Ten pocałunek był inny, wyjątkowy a co po pierwsze to stopniowy legalny. Taki prawdziwy, czuły namiętny a zarazem delikatny. Czułam w sobie niemal wszystkie oplatające nas, pozytywne emocje.
-Nawet jeśli miał bym Ciebie kochać i ucierpieć na tym to wolałbym tą opcje niż nie zaznać tej miłości w ogóle. – Powiedział jednym tchem, a te zdanie pokrył takimi emocjami które nam nie towarzyszyły nigdy dotąd.
-Nie będziesz cierpiał przeze mnie, na pewno nie z mojego powodu.- Odpowiedziałam sumiennie, gryząc się w myślach, że chociaż przez chwile mógł pomyśleć, iż świadomie go skrzywdzę. Momentalnie przed oczami pojawiła mi się taka wizja, była to fikcja lecz serce i tak niemal krajało mi się na taki obraz. Lekkie uczucie pękało w środku.
Wysłaliśmy w swoją stronę ostanie uśmiechy zrozumienia i oboje zaznaliśmy poprzednich pozycji. Louis z powrotem opuścił głowę na pierzynę, zamykając przy tym powieki a ja ułożyłam się na jego klatce piersiowej. Dalej zaczęłam pogrążać się w tych nie okrzesanych myślach, które dotyczyły przyszłości. Zdałam sobie sprawę iż większe tempo Cie nachodzi tym szybciej zapominasz o tym co było, ja właśnie tak miałam. To wszystko co działo się wokół było takie płytkie i niepamiętne. Nadal płatając sobie figle tymi rozmyśleniami zdałam sobie sprawę, że było mi dobrze a wciąż szukałam problemów, które i tak niebawem się pojawią. Każda taka myśl, atakowała mnie od środka niczym zawzięty rywal. Nie było osoby która mogłaby wyręczyć mnie w tych problemach. Pomoc z kogoś strony była by niemal jak rzucenie wyzwania. Wsłuchując się w rytmiczne serce Lou które bębniło mi do ucha, prawie zasnęłam, dosłownie prawie.
-Sorry, że przeszkadzamy ale właśnie wychodzimy do kina!- Krzyknął Niall opierając się o framugę drzwi, za nim stała rozpromieniała Darcy.
-Wy to znaczy kto?- Spytałam spoglądając znacząco na Louisa który efektownie się zaśmiał wiedząc co mi chodzi po głowie.
-No ja i Niall.- Wtrąciła Darcy.
-Aha, a więc idziecie razem, sami?- Spytał Tommo.
-Taaak, coś w tym dziwnego, że idziemy do kina?- Spytał Niall, kompletnie nie wiedząc o co nam chodzi.
-Jak pytasz serio, to tak! – Zaśmiałam się a MÓJ CHŁOPAK odpowiedział tym samym. Cieszyłam się iż zdałam sobie sprawę, że w myślach i nawet realnie mogłam go tak nazwać.
-Dzieci! –Krzyknęła równo pozostała dwójka. Najwidoczniej w tym samym czasie zorientowali się o co nam chodzi.
-Tylko nie róbcie nic zbereźnego!- Zawołał Lou, kiedy znikali nam z oczu ale mogli to spokojnie dosłyszeć ponieważ jego głos był donośny.
-Możecie, ale nie przy ludziach!- Zawołałam po nim po czym obydwoje się roześmialiśmy. Nie mogąc zasnąć wkręciliśmy się w rozmowy na przeróżne tematy, kiedy jednak stanowczo opadaliśmy z sił nasze powieki zaczęły się mimowolnie zamykać. Tak zasnęliśmy wtuleni w siebie.
***
Rozdział zachodzi nudą, wiem nie postarałam się ale postanowiłam, że za dużo działo się ostatnio i stwierdziłam iż taki spokojny rozdział się przyda : ) Mam nadzieję, że nie zawiodłam.

UWAGA!
 Chciałam powiadomić, że założyłam nowego opowiadanie- „ You know my name, not my story”. na którym aktualnie znajduje się przedstawienie bohaterów a nawet i prolog, więc kto polubił to opowiadanie to może i tamto także mu się spodoba, oczywiście nie zamierzam tego kończyć, przynajmniej w najbliższym czasie bo jeszcze mam plany co do tego opowiadania : )
A OTO LINK DO NOWEGO : http://smileforlifex.blogspot.com/

Dodawajcie się do obserwatorów jeśli przypadnie wam do gustu!
Dziękuję za te 42 komentarze i 52 obserwatorów x
 Ps: przepraszam za jakiekolwiek błędy w rozdziale iż dodałam go szybko bez żadnych poprawek.

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 20 :)x



Wkroczyłam do kuchni ostatni raz przecierając zasapane oczy, które aż się kleiły od śpiochów , ani trochę się nie wyspałam to była dość trudna dla mnie noc. Szarpnęłam za bluzkę Darcy która była oparta o krzesło, siedziała do mnie tyłem. Przez tą noc sporo przemyślałam, powinnam coś zrobić natychmiastowo! A nie siedzieć z założonymi rękami i użalać się nad sobą jak to robię na co dzień. Mimo, że zrobiło mi się przykro gdy Harry oświadczył, że pała do Swift jakimś uczuciem, to starałam się ignorować tą wiadomość. Miałam tylko nadzieję, że ta dziewczyna da mu szczęście jakiego ja bym mu nie potrafiła ofiarować, każdy wie jaka jestem i pewnie wszyscy którzy mnie znają stwierdzili by to samo, ale nie ważne.

-Coś się stało?- Spytała zaskoczona Darcy, patrzyła na mnie coraz bardziej się niecierpliwiąc.

-Chyba mi na nim zależy.-Odpowiedziałam trochę nie śmiało, nie lubiłam zwierzać się z takich rzeczy, prawdę mówiąc nie robiłam tego często, bo nawet sama nie pamiętam kiedy ostatni raz darzyłam kogoś jakimkolwiek ciepłym uczuciem… W tej chwili przypomniał mi się chłopak, w którym podkochiwałam się jeszcze kiedy mieszkałam w Polsce, to było raczej tak zwane zauroczenie ale mniejsza z tym było minęło. Przecież byłam wtedy dzieckiem. Które nie rozumiało miłości. Sama nie wiem czy zdążyłam dorosnąć na tyle aby ją zrozumieć, może kiedyś nadejdzie ten moment a może już nadszedł? Ale to się dopiero okaże, mimo wszystko mam do uczuć pewien sentyment … boję się odrzucenia, tak piekielnie się tego boje.

-Na Lou, prawda?- Spytała ale bardziej wyglądało to na stwierdzenie. Wiedziała co Styles mi powiedział tamtego wieczoru, wyglądała na zawiedzioną jakby nie tego się po nim spodziewała, pewnie liczyła na to, że Harry mnie wyzna miłość a nie jakiejś Taylor.-Znasz tą dziewczynę?- Spytała mnie nieśmiało, dodając kolejne pytanie, tylko te zboczyło z tematu. Chyba bała się mojej reakcji. Poczułam się jakby w tej chwili czytała mi w myślach.

-A kto jej nie zna.-Spojrzałam na nią przelotnie, nie miałam ochoty na pogawędki typu Taylor Swift. Nie chodziło o to, że jej nie lubiłam, nie mogła bym skoro jej nie znam. To jest piosenkarka znana na całym świecie, więc tylko Harry wie jaka ona jest i osoby które z nią przebywają. Mam tylko cichutką nadzieję, że nie skrzywdzą siebie nawzajem. Powinnam założyć sobie jakieś motto życiowe, między innymi zakończyć z tematem tej nowej parki. Koniec użalania się nad sobą.

-Ja na przykład jej nie znam.- Odpowiedziała zmieszana. Czułam się jakby robiła ze mnie głupka.

-Dracy! To jest Taylor Swift!- Krzyknęłam uważnie się jej przyglądając, po chwili stwierdziłam, że ona naprawdę nie wie kim jest ta dziewczyna.

-Nie krzycz, więc kim ona jest, że robisz taki szum?- Spytała podirytowana moim zachowaniem. Nie wiem czy ten jej chłopak zamykał ją w piwnicy czy co, ale nie spodziewałam się tego, że nie ma pojęcia kim jest Taylor.

-Jest piosenkarką i to bardzo sławną.- Popatrzyłam na nią ze śmiechem.

-No to pięknie, gwiazdka związała się z gwiazdką. Nie przejmuj się na pewno nie jest jego warta, pewnie następna dziewczyna zadufana w sobie i w swojej kasie.-Syknęła robiąc złowieszcze miny. Darcy mnie coraz bardziej przerażała, mimowolnie próbowała mnie pocieszyć a nawet rozbawić ale z bólem muszę przyznać, że nie była tego mistrzem a pierwszy powód to taki, że sama nie chciałam obrażać tej dziewczyny, zważając na to, że nie mam o niej zielonego pojęcia, oprócz tego co piszą o niej na stronach plotkarskich lub też w gazetach a temu nie można ufać, nigdy!

-Darcy! Nie obrażaj jej, przecież nie wiesz nic na jej temat. A tak a propos wracając do wcześniejszego tematu to tak na Lou mi zależy. Muszę to jakoś wszystko odkręcić. Naprawić, po prostu zrobić cokolwiek. Pojedziesz ze mną do nich?- Spytałam pełna nadziei. Nie chciałam przebywać tam sama, a byłam pewna, że Darcy się zgodzi.

-No jasne! Tylko zadzwonię do Nialla po adres a ty jeszcze coś zjedz, bo nie mam ochoty jeździć z Tobą po szpitalach.-Powiadomiła mnie szybko, poganiając w stronę lodówki. Po chwili sama się ulotniła w stronę swojego pokoju. Nie miałam ochoty na żadne wielkie śniadanie więc wzięłam tylko do ręki jedną maślankę i pożarłam ją kilkoma kęsami. Usiadłam na krześle przy stole zastanawiając się co mam mu powiedzieć, jak to wszystko zacząć. W tej chwili myślałam, że nerwy mnie pochłoną w całości. Jeszcze przez chwilę zastanawiałam się nad tą całą sprawą, jak to rozegram ale postanowiłam się już dłużej nie truć. Jeszcze chwila a umarłabym cała w nerwach.

Chwyciłam za jeden z dwóch kluczy do auta taty. Trzecim pojechał do pracy. Wypadło na jeepa. Sama nie miałam prawa jazdy ale na moje szczęście Darcy je posiadała. Mimo, że byłam już pełnoletnia to nie śpieszyło mi się do jeżdżenia autem, wolałam na nogach, rowerem, tramwajem albo czym kol wiek. Tata miał manie na punkcie aut, kasy mu nie brakowało i to następny powód z którego posiadamy aż trzy wozy, dla mnie to aż przesada a dla niego to pestka. Chwyciłam jeszcze torebkę i wcisnęłam na stopy białe conversy, które przypominały bardziej kolor czerni, białe były kiedy je zakupiłam, ale to już przeszłość.

-Darcy! Ruszaj się! Chcę tam dojechać jeszcze dzisiaj.- Darłam się wniebogłosy, narażając moje gardło na ból.

-Jestem!- Wkroczyła moja przyjaciółka, na jej ustach pojawił się ogromny banan.

-Co się tak cieszysz? Ja tu przeżywam stok nerwów, tak cholernie się boję, że on mnie wyśmieje, zbłaźni czy też nie weźmie niczego na poważnie, a tak między innymi nas … A ty się śmiejesz!- Powiedziałam na jednym wdechu. Po chwili milczenia, zorientowałam się jakie głupoty gadałam przez te ciągłe nerwy. Spojrzałyśmy na siebie i wybuchłyśmy nie pohamowanym śmiechem, jak przystało na nas.

-Poradzisz sobie. Wierze w Ciebie.- Przytuliła mnie i przez dłuższą chwile nie puszczała, czułam się wtedy tak bezproblemowo. To zabrzmiało jakbym była lesbijką, ale zapewniam, że nie jestem.-Idziemy czy jak?- Spytała targając mnie za sobą. Po co pyta skoro nawet nie daje mi czasu na odpowiedź. No tak, idziemy. Nie odzywając się ani słowem wsiadłyśmy do auta a po 10 minutach byłyśmy na miejscu, nie chciałam nic mówić byłam zbyt zdenerwowana. Myślałam tylko o jednym… żeby było już po wszystkim.

-Jesteśmy na miejscu?- Spytałam markotnie, wolałabym żeby ta droga potrwała dłużej.

-To chyba tu, nie gadajmy tylko sprawdźmy.- Stwierdziła Darcy, parkując naprzeciwko jakiejś hawiry. Ten dom, raczej wyglądał na olbrzymią posiadłość. Ale musiałam przyznać gust to oni mieli.

-Fajne autko! Ellen! to Twoje? –Już w progu tej chaty zauważyłam Zayna pół nagiego. Stał w samych bokserkach i cieszył się jak bachor który widzi olbrzymiego lizaka.

-Mojego taty, ja nie mam prawa jazdy.- Odkrzyknęłam bo dość wielka odległość nas dzieliła.

W środku było jeszcze ładniej niż na zewnątrz. Wszystko do siebie pasowało, choć widać było, że to mieszkanie płci przeciwnej zważając na ten ogromny syf.

-Czysto tu macie.- Zaśmiałam się a sarkazm pokrywał całą moją wypowiedź. Nie mówię, że ja uwielbiam sprzątać, ale sama ze sobą mogę wytrzymać i to się liczy.

-Dzięki miło, że zauważyłaś. Liam się starał.- Powiedział dość poważnie Niall który w tym momencie wkroczył do głównego pokoju, w ręku oczywiście trzymał jakieś smakołyki ale nie wnikałam co to było.

-Niall! Ona nie mówiła tego poważnie.- Zaśmiał się Zayn który nadal stał przed nami w samych bokserkach.

-Przecież jest czysto.-Powiedział zdezorientowany. Na jego odpowiedź automatycznie się zaśmiałam, ten chłopak jest komiczny.

-Jasne…- Powiedziałam po cichu tak aby nikt nie usłyszał.

-Zayn ty lepiej idź się ubierz a nie paraduj z gołym tyłkiem przed wszystkimi.- Do kuchni wkroczył Liam, zaczynając sypać kazania. Ten zatem nic nie odpowiedział i zmył się niczym plama dość łatwo schodząca. Nie minęła minuta a przed nami pojawił się Harry.

-Cześć.- Przywitał się, ale jego mina była widocznie zmieszana.

-Hej.- Odpowiedziałam równo z Darcy.

-Niestety nie dotrzymam wam towarzystwa. Umówiłem się, najwyżej zobaczymy się później, do zobaczenia.- Pożegnał się i wyszedł. A może i stety? Więc umówił, się ciekaw z kim? Ale to chyba oczywiste. Nawet nie zdążyłam mu powiedzieć głupiego do zobaczenia czy tam cześć … tak mu się śpieszyło. To jest mało ważne w tej chwili, przyjechałam tu aby odbudować coś z Lou a nie psuć to zamyślając się co jest nie tak z Harrym.

-Gdzie jest Lou?- Spytałam Liama który przystaną obok mnie. Zayn jak już mówiłam poszedł do góry, pewnie przywdziać coś na siebie, zapewne bał się Liama, jego groźby czasem bywają skuteczne, jak to się mówi czasem często. Niall razem z Darcy pogrążyli się w jakiejś rozmowie przed telewizorem, niekiedy zdaje mi się, że jestem z innego świata i nie rozumiem paplaniny tych niewinnych stworzeń, ale teraz stwierdzam m, że to raczej oni są „inni”. Nie żebym coś sugerowała.

-Wyjdź po schodach, to jest pierwszy pokój naprzeciwko. Trafisz czy Cię zaprowadzić?- Zapytał spoglądając na mnie wyczekując odpowiedzi.

-Li, nie jestem małym dzieckiem. Pewnie, że trafie.- Popatrzyłam na niego karcącym wzrokiem i nim się obejrzałam stałam przed drzwiami Lou. Kłębek nerwów po raz kolejny wzrastał w brzuchu. Miałam uczucie jak by rozprzestrzeniał się w moim żołądku niczym chytry wirus który chce mnie załatwić na amen i koniec kropka. Ale teraz rozum podpowiadał mi, że nie ma odwrotu. A czemu serce się nie wtrącało? Nie mam pojęcia. Odważyłam się i nacisnęłam na klamkę, zobaczyłam Tomlinsona który siedział na łóżku i wciskał na siebie białe stopki.

-Hej, mogę wejść?- Spytałam a kiedy zobaczyłam jego twarz, serce zabiło pięć razy mocniej, w końcu dawało jakieś znaki życia a nie to co przed momentem.

-Wejdź.-Odpowiedział obojętnie.- Zabolało ale czego mogłam się spodziewać? że przyjmie mnie z otwartymi rękoma? Taka reakcja to tylko wtedy kiedy nasze stosunki się ochłodzą czy też ostygną.

-Tu też czysto.- Powtórzyłam się po raz kolejny, widząc większy bałagan niż na dole ale z tego co czytałam na tych przeróżnych portalach internetowych, Lou był największym bałaganiarzem z całej piątki.

-Nie wiedziałem, że przyjedziesz. Jak byś mnie uprzedziła to bym spróbował ogarnąć pokój ale nie dałaś mi takiej możliwości.-Powiedział z wyrzutem jakbym popełniła jakieś przestępstwo.

-Nic nie szkodzi, nie przeszkadza mi to.- Odpowiedziałam zachowując stoicki spokój, choć już zaczął wyprowadzać mnie z równowagi.- Nie przyszłam tu po to aby oglądać twój pokój, chciałam pogadać.-Dodałam po chwili wahania.

-Świetnie. O czym chcesz rozmawiać?- Spytał odwracając się w moją stronę, pierwszy raz na mnie popatrzył nie wliczając w to poprzednich wizyt.

-O nas.- Odpowiedziałam krótko a moja pewność siebie która istniała przez jakiś czas pękła niczym banka mydlana. Był dla mnie taki oschły.

-Od kiedy było coś takiego jak MY?- Podkreślił ostatnie słowo i natychmiastowo spuścił wzrok, w jego oczach widać było, że żałuje. Popatrzyłam na niego wzrokiem niczym zbity pies i skierowałam się w stronę drzwi.

-Nie odchodź. Możemy pogadać o nas.- Stwierdził zmieniając zdanie, dokładnie jak kobieta w pierwszym miesiącu ciąży.

-Louis, nie będę owijać w bawełnę ponieważ za długo to robiłam. Nie chciałam Cię zranić ale to zrobiłam i tak piekielnie tego żałuje, chciała bym cofnąć czas ale niestety nie ma takiej opcji, więc pytam… czy wybaczysz mi mój błąd i pomożesz go naprawić? –Spytałam wpatrując się w jego morskie tęczówki który przyprawiały mnie o dreszcze.

-To zależy.- Spojrzała na mnie już bardziej milszym wzrokiem.

-Od czego?- Spytałam pełna nadziei, że tym razem nie powie kolejnego głupstwa.

-Nie chcę żebyś mnie okłamywała.- Odpowiedział odwracając wzrok od moich oczu w całkiem przeciwną stronę.- Zależy mi na Tobie i chcę żebyś była pewna, że chcesz się zaangażować. Chce wiedzieć, że oboje chcemy, chcę to widzieć.

Z początku trochę mnie zatkało nie wiedziałam dokładnie co chodzi mu po głowie. Myślami byłam gdzie indziej w całkiem innym świecie… całkiem inna przestrzeń, wszystko zupełnie inne, dopiero po chwili się ocknęłam i stwierdziłam, że ta cisza to nie słowa ani czyny.

-Jestem gotowa na to aby się zaangażować … z Tobą i nikim innym.- Szepnęłam najciszej jak mogłam, ale najwidoczniej Lou ma wyostrzony słuch, uśmiechną się na moje szepty dając mi tym drugą szanse.- Zaczniemy od nowa?- Spytałam już bardziej optymistycznie.

-Jestem Lou.- Tomlinson wystawił rękę naprzeciw mnie, witając się.

-Miło mi, jestem Ellen.- Odwzajemniłam jego gest, a także uśmiech który rysował się coraz bardziej na jego twarzy.

***
Jakie miłe zakończenie Yeah, nawet mi przypadł do gustu.

Uwaga!

Mam do was taką małą prośbę, pod tym rozdziałem prosiłabym was, żeby wszyscy czytający moje opowiadanie pozostawili komentarz, chcę sprawdzić ilu was jest : ) Chociaż pod tym jednym, ponieważ o rozdziałach powiadamiam ponad 80 osób i zastanawiam się czy te osoby mnie czytają, bo komentarzy nie ma nawet połowy z tego ; ) 

Ps: Jakiekolwiek pytania, kierować tutaj :  http://ask.fm/xPatrycjax3


wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 19 :)x



Minął kolejny tydzień. Wszystko się zgasiło, niemal jak promyki rzadko świecącego słońca, w naszej ukochanej Anglii. Nic z tego nie rozumiałam, przynajmniej tak mi się zdawało. Dla mnie już wszystko stało się chore. Prawie cały tydzień przesiedziałam razem z Darcy w domu, oglądając nudne filmy na DVD przyniesione przez Olivera. Jak i ja tak i Darcy polubiłyśmy tego chłopka. Mimo, że nie znałyśmy go nie wiadomo jaką wieczność, to i tak darzyłyśmy go wielkim zaufaniem. Umiał nas rozśmieszyć tak, że tarzałyśmy się po podłodze do upływu łez a nawet i dłużej. Potrafił nas słuchać godzinami a z jego reakcji i skupionej miny obie wywnioskowałyśmy, że wcale a wcale mu to nie przeszkadza, z jednej strony dla nas lepiej. Dobrze się razem bawiliśmy. Harry i Louis nie dawali żadnych oznak życia, gdyby nie reszta chłopaków mogłabym się obawiać, że coś im się stało, ale dzwonili i to się liczyło. Nie miałam pojęcia o co chodzi choćby nawet Hazzie? Bo czym ja znów zawiniłam? Ciągle truje się tymi cholernie niezdecydowanymi myślami, ale co tu począć jak nic innego mi nie pozostało. Nie będę ich do niczego zmuszać. Brałam pod uwagę to gdyż Louis mógł wygadać się Haroldowi, że z mojego zachowania wynikło iż pałam jakimiś uczuciami do niego no i Harry starał się nie mieć ze mną żadnych kontaktów, bo się wstydził? przeraził? Zakłopotał? ale po chwili schodziłam z tego tropu iż to nie wydawało się zbyt realistyczne. Przynajmniej takie jest moje zdanie na ten temat.  Do mojej głowy nie przychodziło nic lepszego. Zanik szarych komórek? To było jedyne wytłumaczenie, ale tym ratowałam się już za często, przesadnie.
Wstałam bezszelestnie z ogrzanego przeze mnie łóżka i wyszłam na balkon. Padało jak z cebra. Ostatnim czasem, było tak bez zmian, Można się domyślić po co wyszłam na ten cholerny balkonik. Nie, nie po to aby zaczerpnąć świeżego powietrza ani nic z tych rzeczy, tylko po to żeby zapalić.. tak, znów wróciłam do tej cholernej nikotyny. Ponieważ kiedy tylko zostałam zwolniona ze szpitala, postanowiłam postawić się swojemu nałogowi i pokazać jaka jestem silna, no i udało się. A drugą moją motywacją były moje przyjaciółki które przyjechały po jakimś czasie, więc tym bardziej nie ciągło mnie do palenia i dlatego one nie miały pojęcia jak bardzo byłam uzależniona przed ich przyjazdem oraz szpitalem, koszmar. Mój błąd, a może i nie mój? Znów zaczęłam palić. Gdyż, chyba po raz kolejny przeżywam tą masakrę, jeśli można to tak ująć. Widać to niemal gołym okiem, że nic mi się nie układa, wszystko się sypie jak jeden wielki przenikliwy grom. Moje życie jak zawsze jest pełne niespodzianek OSTRZEGAM, nie zawsze pozytywnych. Czasem czuję się niczym zaraza, która zaraża poprzez dotyk.. tok mówienia.. wzrok i wszystko co łączy się ze mną, tak po prostu. Ale chyba każdy człowiek ma złe dni, tak myślę.
Zaciągnęłam się ostatni raz, czując ulgę że nie muszę przemakać deszczem iż nade mną kryję się dach, chociaż i tak niekiedy krople deszczu przedmuchane przez wiatr spływały przez moją twarz lub ciało, ale to nie było to samo kiedy miałam potrzebę zapalenia i musiałam wyjść na dwór bo moja droga Darcy dalej nie mogła pogodzić się ze smrodem tytoniu który przepełniał samą mnie i mój skromny pokój. Musiałam się jej w końcu przyznać, ponieważ nie chciałam ciągle żyć w kłamstwie, a skończyć z paleniem to nie za szybko miałam zamiar, to pewnie przez brak zachęty do czegokolwiek. A moja ukochana przyjaciółka która bez przerwy na mnie wrzeszczała razem z szanownym Oliverem tylko się pogrążała, bo nici z jej próśb. Weszłam z powrotem do mojego ciepłego łóżka, zakrywając się kołdrą po same uszy. Tak było przyjemnie. Spojrzałam na zegarek, było grubo po dwunastej rano. Trochę się zdziwiłam iż nigdy nie spałam tak przesadnie jak teraz. To pewnie było wywołane mym ciągłym zmęczeniem albo faszerowaniem się bez przerwy tymi tabletkami, na szczęście termin ich spożywania zanikł dokładanie dziś. A kolejną wizytę w szpitalu na sprawdzenie mojej odporności mam dopiero pod koniec wakacji, jedyny powód do uśmiechu. Popatrzyłam po raz ostatni w bialutki sufit i zwinęłam swoje ciało szybkim ruchem z mojego łóżka. Ubrałam turkusowe rurki i do nich włożyłam ciemną koszulę w kratkę, przejechałam po niej opuszkami palców, zawsze lubiłam ten rodzaj tkaniny, taki mięciutki i przyjemny w dotyku. Skupiając się na włosach upięłam je w wysoki, dość niechlujny kok w którym słynęłam prawie na co dzień. Na powiekach przejechałam po cienkiej kresce eyelinera, która przynosiła dość pozytywny i lubiany przeze mnie efekt. Nie za mocno ale nie za skromnie, jadąc po średniemu to mi najbardziej odpowiadało. Weszłam do kuchni z pewnością, że kogoś jednak tam zastanę, a tu czarna dziura, najwidoczniej tatę wcisnęło do pracy, a Darcy? Nie mam pojęcia.
-Darcy! Wstawaj!- Weszłam do jej pokoju ciągle się powtarzając. Co dziwo nie spotkałam jej ani w toalecie ani w sypialni, ani na dworze. Dziwne. Zeszłam ponownie do kuchni, sprawdzając zawartość lodówki, była dość pusta, więc od razu przyszło mi na myśl, iż Darcuś lubiła poranne zakupy, więc na pewno się na nie zdecydowała. Kończąc moje rozmyślenia, usłyszałam dzwonek do drzwi. Od razu pomyślałam, że o wilku mowa i wcale a wcale mój mózg mnie nie zawiódł. W drzwiach stała Darcy i Oliver obładowani siatkami, mieli dość pochmurne miny.
-Hej, a wy czemu tacy nie w sosie?- Spytałam od razu.
-Kolejna zła wiadomość.-Powiedział Oli przechodząc obok. Zamknęłam za nimi drzwi i pomaszerowałam do kuchni czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia co do złych wiadomości.
-No mówcie o co chodzi?- Niecierpliwiłam się coraz bardziej, raczej złe wiadomości ostatnim czasem nie były mi na rękę, miałam ich już serdecznie dość.
-Harry..- Jęknęła przestraszona Darcy.
-Coś z nim nie tak?- Przeraziłam się od razu odskakując od stołu.
-Nie! Wszystko z nim w porządku, ale chyba szybko się pocieszył.-Sprostował od razu Oliver, żebym nie popadała w jakiś szok.
-Nie bardzo rozumiem.- Zmarszczyłam natychmiastowo brwi. To co mówili było obłędem.
-Byliśmy na zakupach. Był tam z Niallem i Louisem…
-No i co wydarzyło się później?- Spytałam wtrącając się mu w zdanie nie zdając sobie z tego sprawy.
-Daj mi dokończyć!- Przewrócił oczami.
-Okej, przepraszam. Mów.
-Harremu towarzyszył ktoś jeszcze.-Dopowiedział robiąc chwilową przerwę.- Jakaś blondynka.
-Uhm, może jego dziewczyna? Ładna?- Spytałam nieco zawiedziona.
-Tylko tyle masz do powiedzenia?- Spytała Darcy z wytrzeszczem oczu.
-A co mam innego powiedzieć? Przecież on nigdy nie był mój, tak jak i Louis. Nie mogłam liczyć na jakieś szczęśliwe zakończenie gdyż to są gwiazdy, nieźle sławne, pewnie przez ten cały czas mieli ze mnie niezły ubaw. No NIE? Ja też mam te cholerne uczucia a oni się tak nimi zabawili jak zabawką. Niemal jak dzieci. Nie mam pojęcia czym tym razem zawiniłam Stylesowi? Co mam powiedzieć, że ta blond laska której nie widziałam na oczy, to jakiś pasztet i niezła szmata? Dlaczego miała bym tak mówić? Przecież nie mam pojęcia kto to jest! Prędzej mogła bym tak nazwać naszego Harrego który ma mnie wiecznie w dupie, a ja nawet nie wiem co mu takiego zrobiłam! A wiecie co jest najgorsze? To, że chyba naprawdę coś czuje do jednego z nich, nie mogę powiedzieć do którego ale wiem, że czuje. Bo jeśli nie, to czemu zachowuje się jak nie poczytalna idiotka, no czemu do cholery?- Krzyczałam, mówiłam, a łzy leciały z moich oczu ciurkiem. Nigdy nie czułam się tak potwornie. Wybuchłam jak nigdy, w sumie to słowo nigdy nie było dobrym określeniem! Przecież ciągle tylko krzyczałam i darłam się wniebogłosy, przecież zawsze taka byłam to jak mogę myśleć, że nigdy tak nie robiłam. To chore. Od przyjazdu dziewczyn trochę się zmieniłam, można powiedzieć, iż na dobre zważając na moje zachowanie które nie jest tak strasznie pochopne jak przed ich przyjazdem. Mogę ująć to w ten sposób. Ale od wyjazdu Alice, znów tak niepohamowanie wybuchałam, gdyby nie druga przyjaciółka wliczając w to Olivera nie wiem co bym bez nich poczęła, zapewne była bym zupełnym wrakiem, a to nie wyglądało by dobrze. Miała bym na karku jeszcze ojca, który nieczęsto mnie wspier. To nie oznacza, że lubiłam jego okaz wspierania, nawet nie umiał by pocieszyć człowieka a co dopiero jego wrak. Wcześniej to nerwy by go ubiegły i wyżarły żywcem, okropne? Ale taka prawda, nie nadaje się zbytnio na ojca, chyba, że dziecko oczekuje tylko pieniędzy. Ale ja taka nie jestem, nie mam pustej głowy. Choć czasem się tak wydaje to, to nie jest prawda.
-Ej kochanie wszystko będzie w porządku. Rozumiesz? Będzie dobrze.- Pocieszał mnie Oliver. Mimo, że byłam dość załamana postanowiłam wziąć się w garść, tylko czy miałam na to siłę? czy też ocho? Niezła warstwa smutku przepełniała mnie jak ten cholerny deszcz, który spływał ciurkiem po szybach, a jego odgłosy biły stanowczo za głośno wstukując się w moje uszy. Po woli zaczęłam się uspakajać, ich ciepłe głosy potrafiły dokonać cudów, nawet tych mało możliwych. Ostatni raz przetarłam dłonią łzy, nadal spływające po zaczerwienionych od płaczu policzek i wyszłam. Zaszyłam się w swoim pokoju. Chciałam pobyć sama. Kiedyś to lubiłam, nie wiem czy aby lubiłam, czy też nie byłam do tego zbytnio przyzwyczajona. A to jest jednak spora różnica, lubić a mieć jakiś nawyk i się do niego stosować.
-Zostawcie mnie samą.-Powiedziałam markotnie, nieco cichszym głosem. To były moje ostatnie słowa.
Położyłam się na łóżku i pewnym ruchem ręki złapałam komórkę. Już byłam pewna co zrobię. Miałam dość tej ciągłej niepewności. Chciałam wiedzieć co tu się dzieje. Ciągle byłam częścią jakiejś gry, teraz tylko musiałam się dowiedzieć jakiej, tak nawiasem to nigdy nie przepadałam za grami, więc trzeba było to zakończyć jak najszybciej. Tu i teraz.
-Halo, Liam?- Odezwałam się do słuchawki, trochę nie pewnie, zastanawiając się czy to na pewno Payne odebrał. Nie chciałam rozmwawiać z nikim innym, gdyż to jego podejście do sprawy najbardziej mnie zadowalało i byłam pewna, że mogłam mu zaufać jak nikomu innemu.
-Tak to ja, wszystko w porządku?- Spytała zatroskany.
-Właśnie dlatego dzwonię. Wiem, że wcześniej nie chciałam nic wiedzieć, ani słyszeć czegokolwiek na ich temat. Ale proszę Cię powiedz mi o co chodzi z tym wszystkim?- Mówiłam nieco roztrzęsiona. A kłębek nerwów coraz bardziej wzrastał w moim żołądku.
-Powiedz konkretnie co chcesz się dowiedzieć?
-Czemu Harry się do mnie nie odzywa?- Spytałam od razu a ciśnienie natychmiastowo podskoczyło ku górze.
-Więc zacznę od tego, że Harry sam mi się nie zwierzał, ale za to spowiadał się Niallowi. A Horan jak Horan, przyszedł do mnie i wszystko wypaplał. Zresztą wiesz jaki on jest. Natomiast jeśli chodzi o Harrego, no to powiedział, że ty czujesz coś do Louisa i nie ma zamiaru wam przeszkadzać zważając na to, że są najlepszymi przyjaciółmi, a nie chciał psuć takich relacji pomiędzy nimi.
-Słucham?- Odezwałam się z nagła. Świetnie, czyli Louis nie odzywał się do mnie bo uważał, że czuje coś do Harrego co było w połowie prawdą a w drugiej połowie nie. A zatem ten drugi też nie nawiązywał ze mną kontaktu ponieważ myślał, iż łączy mnie coś z tamtym i jak tu się nie pogubić? -Liam, przepraszam, że Cię tak zamęczam, ale czy oni rozmawiali o tym ze sobą?- Spytałam z wielkim wdechem.
-Ale o kim mowa?- Zapytał zagubiony już Li.
-O Hazzie i Lou.- Sprostowałam natychmiastowo żeby jak najszybciej wyciągnąć z niego tą informacje.
-Nie, nie raczej o tym nie rozmawiali. Jak chcesz to mogę z nimi przedyskutować i wyjaśnić te sprawy?- Spytał, a raczej stwierdził, przynajmniej tak brzmiał jego głos, stanowczo.
-Nie, dziękuję bardzo, ale raczej nie. Sądzę, że sama powinnam to wyjaśnić. Tylko chyba powoli dochodzę do wniosku, że chyba nie ma już czego. Harry, znalazł sobie już kogoś innego. A Louis..- pomyślałam chwilę nad odpowiedzią i rozłączyłam się. Tak, nawet nie dokończyłam zdania, ale sama nie wiedziałam co mam powiedzieć. A Louis co? Znajdzie sobie inną, może i pierwszą lepszą ale na pewno będzie godniejsza ode mnie. Prosta sprawa. Liam kilka razy próbował się ze mną skontaktować, ale nie odbierałam. Odłożyłam telefon na półkę nocną i wyciszyłam żeby nie zakłócał mojego spokoju. Wyskoczyłam z łóżka, ponieważ poczułam, ze mój brzuch naprawdę za chwile nie wytrzyma i eksploduje z głodu, weszłam cichaczem do kuchni i usłyszałam nieugiętą konwersacje z salonu, niestety nie miałam ochoty bawić się w żadnego detektywa, byłam dość zmęczona na takie gierki, wyjęłam z półki paczkę chipsów i nalałam sobie pomarańczowego soku. Kiedy tylko znalazłam się w pokoju od razu pochłonęłam paprykowe chipsy i zapiłam to sokiem. Ułożyłam się na łóżku do góry brzuchem i wsłuchiwałam się w krople deszczu, które co chwila biły mnie z tropu na inny tor myśli. Włożyłam do uszu słuchawki zabijając cokolwiek co w tej chwili miało stanąć mi na drodze, w tej chwili liczyła się tylko muzyka, która wcale nie była znana dla moich uszu, iż mp4 nie było mojego posiadania tylko Olivera. Wcale nie przeszkadzało mi te ostre brzmienie, takie piosenki lubiłam coraz bardziej. Przymknęłam oczy. Nie potrafiłam dłużej myśleć o tym co będzie, o tym co się stanie. Chciałam się uwolnić od tego wszystkiego, chciałam aby wszyscy zniknęli. Żeby zostawili mnie w spokoju. Minęło sporo czasu kiedy ponownie otworzyłam oczy, jak mi się nie zdaje to chyba zasnęłam. Bo obrazy przed zamkniętymi oczami to na pewno nie mój realistyczny wymysł, bo takiej jeszcze wyobraźni to ja nie mam, na pewno zasnęłam. Moje powieki było szeroko otwarte, trochę ze dziwienia. Przed moją osobą siedział .. Harry. Spoczywał na samym koniuszku łóżka, jak by się bał przysiąść bliżej. Było tylko jedno pytanie które karciło moje myśli w tej chwili, po co on tu przyszedł? Żeby wyciągnąć to z niego, najpierw wyprostowałam plecy, siadając po turecku. Usłyszałam, że ostra muzyka nadal wydobywa się ze słuchawek, ale one nie były już przyczłapane do moich uszu, przez sen zawsze się ich pozbywałam. Razem z mp4 leżały na podłodze, sięgnęłam po nie ręką i natychmiastowo wyłączyłam. Ponownie ułożyłam się na łóżku. Spojrzałam wyczekując jakiejkolwiek reakcji ze strony Stylesa. Wpatrywał się w okno. Chyba nie miał zamiaru nic powiedzieć.
-Co tu robisz?- Wzięłam się na odwagę, ale po chwili pożałowałam tego.
-Liam mnie tu przysłał.- Odpowiedział oschle. Przecież ja go o to nie prosiłam. Jego wzrok przeniósł się na moją twarz. Zatem moja przedstawiała niepozorny grymas.
-W każdej chwili możesz stąd wyjść. Nikt Cię nie trzyma.-Syknęłam wskazując na drzwi.
-Problem w tym, że nie mogę. A raczej nie chcę.-Powiedział nieco zdenerwowany, przecierając ręce.
-Zapewne musi być to jakiś ważny powód. Bo jakoś ostatnio nie było Ci śpieszno żeby do mnie przyjść czy też zadzwonić.-Odpowiedziałam krzywiąc się znacznie. Może i byłam trochę wredna ale dla mnie w tej chwili to tylko trochę. Wcześniej nie obchodziło go co jest ze mną, a teraz pojawia się jak nigdy. Ciekawe co tym razem nagadał mu Liam.
-Ellen.. Wiem, że to wszystko od początku było jakąś pomyłką. A ja chyba się zakochałem..- Powiedział a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Zakochał się? We mnie?
-Harry ale przecież...
-Ma na imię Taylor. Jest Cudowna.- Taylor? Jest Cudowna? Co? Nie no w tej chwili myślałam, że to jakiś żart. Ukryta kamera? Chyba jednak nie. Co za pech. Czyli on nigdy nie pałał do mnie żadnym uczuciem?
-Cieszę się.- Szepnęłam cichutko. Nie spodziewałam się tego. Na jego twarzy rysowało się zagubienie ... niezdecydowanie. A na mojej smutek. Taaak, to był cholerny smutek połączony z zazdrością.- Życzę szczęścia.- Powiedziałam a na mojej twarzy pojawił się fałszywy uśmiech. Pogratulowałam mu jeszcze kilka razy i nareszcie sobie poszedł. Myślałam, że to jedna wielka pomyłka, ale niestety nie. A może i dobrze, że w końcu jedno z nas będzie szczęśliwe? To jest jedyna okazja, w której mogę naprawić wszystko. Może jednak nie tylko jemu się uda ale mnie i Lou? Wszystko możliwe. Tylko najpierw muszę przekonać Louisa do samej siebie, ale to się dopiero okaże bo nie wiem czy tego chcę aby nam się udało, przecież zawsze byłam rozpoznawana z jednej wielkiej katastrofy która urodziła się jako błąd, jest jeden problem tego błędu nie da się wykasować ...

***
Nareszcie napisałam 19 rozdział. Nie wiem czemu, ale strasznie się z nim męczyłam
Pewnie zauważyliście zmiany na blogu, mam nadzieję, że się spodobały.  
Hahaha, jedna dziewczyna wspomniała o tym, że cała ta sytuacja przypomina jej akcje 
ze Zmierzchu, wiesz, że ja też kiedyś o tym pomyślałam, ale wcale nie robiłam tego świadomie.

 Jestem chora, (zatoki) pewnie dlatego to wszystko mi tak opornie idzie :)
Ale cały tydzień wolne od szkoły, to lubię. :)
+ Oczywiście, że spostrzegam wszystkie komentarze, nawet te krótkie! <3
41 obserwujących :)!
26 komentarzy pod ostatnim rozdziałem :)!
Dziękuję!
+ Jeszcze nie wiem, kiedy dodam następny rozdział :) 
  
Ps: Jeśli macie jakieś pytania dotyczące bloga, lub tym podobne to zapraszam tu  http://ask.fm/xPatrycjax3
Odpowiem na wszystko!   

Uwaga! 
Jeśli zmieniacie swoje nazwy na TT bądźcie tego świadomi, że ja ich nie będę mieć i nie będzie możliwości powiadamiania! Zmieniasz nazwę=powiadamiasz mnie.