Ostrzegam! W tym rozdziale jest scena +18, czytasz na własną odpowiedzialność.
W klubie nie byłam mile widziana ze strony Louisa, więc wzięłam ostatni głęboki oddech i weszłam do auta Harrego w którym sam czekał na moją wizytę. Było mi głupio. Za te całe zamieszanie, mimo, że czułam się nie potrzebna starałam się o tym nie myśleć. Wypuszczałam z płuc miarowo powietrze aby zapobiec jakimkolwiek słabością. Mogłam z ręką na sercu przysiąść, że to nie było dla mnie tak przerażające gdy Lou na wyznanie mojej miłości powiedział "świetnie". Nie musiałam się z nikim droczyć ale ta sytuacja była dla mnie bardziej niekomfortowa niż ta która zaszła przed chwilą. Tak zranił mnie, ale mimo wszystko nie tak jak wtedy... To był nóż w serce a teraz po prostu poruszył go trochę, stopniowo ale lekko. To było dla mnie ciężkie, ale nie miałam nawet już sił by płakać, żeby się szarpać czy też narzekać. Więc stwierdziłam, że po prostu ułoży się i w końcu będzie lepiej, koniec kropka, zdarza się, nie każdy jest idealny a wręcz przeciwnie.
Kantem oka dostrzegłam, że Harry pogłaśnia muzykę która wydobywała się z głośników auta. Coraz bardziej na jego ustach pojawiał się uśmiech, ogromnych rozmiarów, to zapewne miało przyczynić się także do mojego humoru. Dobrze wiedział jak na mnie zadziałać, ponieważ moja dusza zaczęła się momentalnie oczyszczać z problemów a od środka powoli przepełniała się dobrą energią, ta zła wypełzała jak wąż.
-Fajna nuta.-Zagadnął krótko aby nawiązać ze mną jakikolwiek kontakt. Gołym okiem mogłam dostrzec, że nie wiedział jak się za to zabrać. Przytaknęłam zatem tylko lekko głową słysząc tą piosenkę. ~Muzyka~
-This girl is on fire...-Zaczął nucić coraz głośniej przyprawiając mnie tym samym o uśmiech. Czułam ciągle jego wzrok na sobie, a ta piosenka zaczęła coraz bardziej pobudzać moje zmysły co do muzyki. Nie minęła sekunda a zapomniałam o Lou, zapomniałam o wszystkim, nic się już nie liczyło. Spojrzałam na Stylesa i dołączyłam śpiewem.
-Nie! Nie rób tego! -Zaśmiał się słysząc jak fałszuje. Ja żeby zrobić mu bardziej na złość coraz głośniej powtarzałam tekst piosenki.-Ucz się od mistrza! -Roześmiał się po raz kolejny a jego brwi znacznie zaczęły podskakiwać do góry a jego głos coraz bardziej rozbrzmiewał w moich uszach. Uwielbiałam kiedy te uczucie ciepła wypełniało moją twarz, choć było dla mnie to krępujące kiedy moje policzki przybierały malinowych kolorów to i tak na mojej twarzy pojawiał się promienny uśmiech, było to powodem towarzystwa Harrego. Kochałam jak się uśmiechał ponieważ wtedy i mnie to się udzielało. Miał taki wyjątkowy uśmiech który potrafił zadziałać na każdy smutek, po prostu niepowtarzalny, specyficzny… tak to najlepsze słowo jakie mogłam dopasować specyficzny. Poczułam, że moja komórka wibruje, wyciągnęłam ją z kieszeni dość niechętnym ruchem, zważając na to jak dobrze bawiłam się w tej chwili. Spojrzałam na wyświetlacz, pojawiło się tam imię mojej miłości... Tej która potraktowała mnie jak nikogo specjalnego, bezwartościowego. Mimo szepczących głosów w mojej głowie które powtarzały abym nie naciskała zielonej słuchawki, to i tak to zrobiłam, chciałam wiedzieć jaki jest powód jego telefonu.
-Halo? -Odebrałam słysząc po drugiej stronie jakieś szmery. Harry od razu sięgnął ręką i ściszył głośną muzykę która wydobywała się z radia. Jechał nadal przed siebie, zerknął tylko na mnie lekko i odwrócił głowę skupiając się na prowadzeniu. Dostrzegłam, że jego uśmiech powoli znikał, został tylko lekki zarys który był prawie niewidzialny.
-Ellen... Ell jesteś tam? Els. A kuku! -Mówił Lou w tak zabawny sposób, drażniąc się ze mną. Po chwili nawet zaczął głupkowato rechotać. Jego zachowanie doprowadziło mnie do momentalnego wyszczerzenia oczu czy też marszczenia brwi. Moja twarz w tej chwili musiała wyglądać komicznie ponieważ Hazza momentalnie na mnie spojrzał podśmiewając się pod nosem, także na niego popatrzyłam ukazując swój język, on tylko pomachał przecząco głową skupiając się na drodze.
-Jestem, stało się coś? -Zapytałam dziwiąc się jego zachowaniem, ponieważ jeszcze przed dziesięcioma minutami nie miał ochoty na moje towarzystwo a teraz wydzwaniał do mnie i udawał głupka. -Louis? -Powtórzyłam nie słysząc żadnej odpowiedzi po drugiej stronie.
-Kiedy przyjadę...-Zaczął ale nie pozwoliłam mu dokończyć.
-A kiedy to zrobisz? -Wtrąciłam sarkastycznie.
-Kiedy przyjadę, obiecaj, że spędzimy tą noc w świetnej atmosferze, że będziemy ją pamiętać do końca życia.-Powiedział poważnym tonem jakby wcale nie miał ani jednego promilu alkoholu we krwi.-Jesteś tylko moja, nikt więcej nie może Cię mieć.-Dopowiedział po chwili. Na te słowa zrobiło mi się cieplej wokół serca ale po chwili ten czar prysł, to co mówił nie miało już znaczenia usłyszałam jakieś piski dziewczyn, śmiechy, jakieś obce mi głosy i różne wtrącone zdania.
-Miałeś racje, Ty to umiesz omamić ją wokół palca.-Ktoś mi się zaśmiał piskliwie do słuchawki tak, że aż musiałam cofnąć od ucha rękę ponieważ moje bębenki nie były by w dobrym stanie po takim starciu. Przez chwilę nic nie rozumiałam. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że Louis chyba chciał zabłysnąć takim zachowaniem przy towarzystwie. Zrobiło mi się przykro a jakaś igła przebiła moje serce. Zdawałam sobie sprawę, że jest po alkoholu ale mimo to na mojej twarzy ukazał się grymas złości i niedowierzania. Myślałam, że to już będzie na dzisiaj koniec takich niespodzianek ale chyba się przeliczyłam.
-Mówiłem, że ja wszystko potrafię. Ten mój urok osobisty nawet jeszcze dziś zaciągnąłby ją do łóżka, prawda kochanie? -To był głos Louisa. Pękło coś we mnie. Nie wiedziałam, że był w stanie powiedzieć coś takiego. Igła większych rozmiarów przekuwała moje serce, najpierw robiła to ze specyficzną lekkością, później poczułam grom ukłuć. Czułam, że ktoś wbija mi ich stos w sam środek organu. Przymknęłam oczy w po chwili się odezwałam zbierając w sobie jak najwięcej siły.
-Jesteśmy na głośno mówiącym? -Bardziej stwierdziłam niż zapytałam. Byłam cholernie zła.
-Tak kotku, więc nie masz nic przeciwko? -Znów usłyszałam roześmiany głos Tomlinsona, który nieźle się bawił. Nie mogłam już wytrzymać, igły wybuchły już nie przywierały do mojego serca, moja złość ich pokonała.
-Co? kretynie? -Warknęłam wyprowadzona z równowagi, akcentując donośnie te dwa słowa.
Odpowiedział mi tylko szum i głośna muzyka, nie miałam zamiaru dłużej ciągnąć tej rozmowy natychmiastowo kończąc połączenie. Zaczęłam mrugać powiekami. Nie, nie miałam ochoty na płacz, bardziej spasowałoby mi się na kimś wyżyć. Ale wzięłam głęboki oddech i odwlokłam myśli od roztrzaskania kogoś na kawałki. Po chwili ta wizja zrobienia komuś krzywdy była dla mnie już wspomnieniem.
-Wszystko w porządku?- Harry spojrzał na mnie zmartwionymi oczyma. Odetchnęłam tylko, nabierając do ust po raz kolejny powietrza. To był głupi żart o ile Lou brał to jako żart. Zaczął zachowywać się dziwnie, więc nie wiedziałam czego mam się jeszcze spodziewać po jego zachowaniu, a raczej mogłam ująć to inaczej… czego mam się nie spodziewać?
-Tak, jak w najlepszym porządku. Za ile będziemy na miejscu? -Uroniłam rząd białych ząbków aby przekonać go, że jednak wszystko gra. Chciałam znaleźć się już w hotelu, po prostu byłam zmęczona a humor mnie trochę opuścił, nie trochę. Ale mimo wszystko postanowiłam, że postaram się wrócić do wcześniejszej atmosfery jaka gościła w aucie przed rozmową z Tomlinsonem aby nie psuć jej także Harremu. –Pogłośnij.-Rozkazałam żywo słysząc ich przebój. Na jego ustach rozrósł się ogromny uśmiech a w oczach zabłysła iskierka. Byłam mu wdzięczna, że nie pytał kto dzwoni, pewnie sam wiedział, iż nie mam na to ochoty. Nie minęła sekunda a z jego ust zaczęły wypływać słowa piosenki What Makes You beautiful dołączyłam do niego fałszując co nie miara, ale chłopak już nie narzekał zamiast to żwawo śpiewał ani na chwilę nie przestając. Kiedy nastąpiła jego solówka spojrzał w moją stronę takim poważnym wzrokiem, jego oczy penetrowały moją twarz, a z mojej zszedł uśmiech a w oczach pojawiło się zaciekawienie zawistną sytuacją. Uśmiech próbował mi się wkraść na usta, ale nie mogłam kiedy on tak na mnie patrzył z taką… miłością. Nagle się zatrzymaliśmy, dopiero w tej chwili dojrzałam iż dojechaliśmy już na hotelowy parking. Piosenka dobiegła końca, spojrzał na mnie znacząco ja tylko pokiwałam głową i wyszłam z auta. Nie było się co dziwić, że nie było ani jednej fanki, ponieważ na moim zegarku gościła już druga nad ranem. Hazza chwycił mnie za rękę i podążyliśmy powolnym krokiem w stronę windy. Jechaliśmy w ciszy nie odzywając się ani słowem.
-Ja idę wziąć prysznic. Dobranoc.-Oświadczyłam i skierowałam się do swojego pokoju który był umieszczony tuż obok Harrego.
-Dobranoc.-Odpowiedział z uśmiechem i machnął mi ręką na pożegnanie.
Ostatni raz zerknęłam w jego stronę obdarowując uśmiechem oraz przymykając za sobą drzwi pokoju. Zabrałam ze sobą świeżę bieliznę i wskoczyłam pod wrzący prysznic zamyślając się nad tymi wszystkimi zdarzeniami. Wiedziałam, że kiedy wspomnę sobie kolejną akcje serce stwardnieje mi po raz kolejny. Więc protestowałam sama w sobie próbując swoim myślą podsunąć inny temat, może nie bardziej szokujący ale inny. A mianowicie temat Harrego. Boże, ten człowiek tak na mnie działał. Nie byłam już niczego pewna. Oczywiście nie zamierzałam pochopnie działać, bo to tylko doprowadzało do katastrofy a do tego nie moja głowa, żadnej już akcji nie zniosłabym tak pozytywnie jak teraz. W końcu postanowiłam wyjść z pod kabiny bo inaczej moja skóra przypominałaby jak u człowieka który obchodzi siedemdziesiąte urodziny. Wcisnęłam na siebie szybkim ruchem majtki oraz szybkim ruchem zapięłam stanik. Przemyłam zmęczoną twarz, tym razem postawiłam na zimną wodę aby mnie pobudziła, była lodowata. Wyszłam z toalety zamykając za sobą drzwi. Runęłam na łóżko jak głaz. Po chwili usłyszałam telefon który zaczął wydawać z siebie dźwięki.
-Słucham? -Odebrałam widząc, że to nie imię dobrze bawiącego pana pojawiło się na ekranie.
-Cześć! W końcu odebrałaś, gdzie ty się podziewasz dziewczyno? Nic Ci nie jest? Louis mi powiedział, że wyszłaś na spacer ale nie ma Cię tak długo, że…
-Żaden kurwa spacer. Jakbyś nie widziała Louis ledwo trzyma się na nogach więc wróciłam z Harrym do hotelu. Nie miałam ochoty oglądać się za nim jak on sam nie miał na to czasu. Co chwilę znikał gdzieś unikając mojego towarzystwa poza tym nie mam już ochoty na rozmowy o nim. -Odpowiedziałam podenerwowanej Darcy. Gdy usłyszałam jaką Lou palną głupotę aż zaczęło się we mnie gotować. Czy on zgłupiał do reszty? Na spacer? Tego jeszcze nie było, już chyba inne scenariusze by pasowały.
-Okej. Tak masz racje widziałam go i nie jest w dobrym stanie, ale raczej nie przerywa tej ostrej zabawy. Liam próbował jakoś działać ale stwierdził, że nie może nic wskórać. My nie będziemy za wcześnie, mam nadzieję że nie masz mi tego za złe?- Zapytała ostrożnie słysząc, że już sam Louis zdążył wyprowadzić mnie z równowagi.
-Nie, oczywiście. Baw się dobrze ja się kładę do łóżka. Dobranoc. -Pożegnałam się ciepło dając jej znać, że nie robi mi to żadnego problemu. Nawet dla mnie było lepiej, nie chciałam aby krzątała się koło mnie zadręczając się czy aby wszystko jest okej. Wystarczało mi wrażeń na dzisiaj więc nie miałam ochoty na dalsze ich ciągi a już na pewno nie w wersji Darcy, która czasem potrafiła doprowadzić człowieka do niemożliwego stanu, a to nie zawsze wróżyło na dobre.
-Dobranoc kochanie i śpij dobrze.-Odpowiedziała promiennie i rozłączyła się. Przed oczami pojawił mi się obraz jej i Nialla którzy się obejmowali siedząc przy ścianie. W klubie było dość tłoczno i ledwo mogłam kogoś dostrzec ale tej dwójki na pewno nikt by nie pominął bez żadnego komentarza. Jak miałam postawić szczerą opinię to wyglądali jak para, lecz nie taka zwykła, wyjątkowa para. Uśmiech na chwilę powrócił na moją twarz. „Może akurat ona będzie nieubłaganie szczęśliwa” Przeszło mi przez głowę lecz nadal się uśmiechałam, mogłam szczerze powiedzieć, że jej szczęście to i moje. Naciągnęłam kołdrę po sam czubek głowy, zacisnęłam mocno powieki próbując wprowadzić mój umysł do innego świata. Nie udało się choć powtarzałam to wielokrotnie, w końcu otworzyłam powieki i spoglądałam osłupiałe w sufit. Nie mogłam się męczyć ze sobą samą więc wyciągnęłam szybko laptopa stawiając sobie go na kolana. Obeszłam szybko znane mi portale internetowe ale nic ciekawego z nich nie wyniosłam. Szybko sobie jeszcze przypomniałam o poczcie. Moja mina od razu nabrała dziwnych mimik ponieważ była tam wiadomość od Alice która dawno nie dawała żadnego znaku życia. Najechałam nerwowo na ekran i przez chwilę usiłowałam drącym palcem otworzyć zawartość zapisku, w końcu się udało i zaczęłam szybkimi ruchami oczu przejeżdżać po literach „Przepraszam Cię Ellen, że nie odzywałam się przez tak długi czas, mam na dzieje, że wybaczysz mi ten błąd. Tak, masz racje moja babcia jest już w lepszym stanie, ale to nie znaczy, że ja także. Rodzice się okropnie kłócą, słyszałam rozmowę mamy i cioci Maryli. Moja mama chcę rozwodu. Pewnie teraz na twojej twarzy rysuję się zdziwienie, co nie dziwo na mojej też. Przecież zawsze byli tacy szczęśliwi i nic nie stawało im na drodze lecz podczas mojego krótkiego wyjazdu do Ciebie ta więź między nimi jakoś się zburzyła, nie mam pojęcia co było powodem więc nawet nie pytaj. Co gorsza rodzice ciągle zapominają o istnieniu Weroniki, przecież jest jeszcze taka mała, a oni nie mogą się nawet przy niej powstrzymać. Zrozum moją sytuacje, nie mogę zostawić mojej siostry tutaj samej. A oni sami nie długo się nawzajem wykończą, żrą się jak koty. Przepraszam, za to, że nie dzwonię ale nie mam na to odwagi. Przepraszam za wszystko ale lepiej będzie dla nas jeśli będziemy ograniczać kontakty. Nie mam na nic czasu, teraz wszystko jest w moich rękach i leży na mojej głowie. Nie wiem jak sobie poradzę ale jakoś to będzie. Przepraszam też za Zayna, wiem, że go zraniłam lecz innym sposobem nie mogłam do niego dotrzeć. Myślałam, że będzie próbował zrobić coś głupiego więc dlatego postanowiłam iż powiem, że nic z tego nie będzie. Jest tak lepiej, więc niech już tak pozostanie. Możesz do mnie pisać tutaj, ale nie zawsze będę odpisywać lecz wiedz iż zawsze przeczytam co leży Ci na sercu. Może niedługo do Ciebie zadzwonię ale bądź pewna, że twojego telefonu nie odbiorę. Trzymam za Ciebie kciuki, nie wiem co podziało się u Ciebie ale jeśli chcesz to pisz. Twoja kochająca Alice.”
Nic z tego nie rozumiałam, czemu nie zadzwoniła? Czemu nie chciała ze mną normalnie pogadać? Napisała tą wiadomość tak dziwnie, po prostu jakbyśmy się znały tylko jakiś miesiąc ale przecież to było kupę lat. Zaczynałam się martwić, że coś jest nie tak, ale jeśli zapewniła, że nie ma nic po za tymi sprawami to chwilowo kamień spadł mi z serca. Miałam tylko nadzieję, że u niej w końcu się ułoży a w tunelu pojawi się światełko nadziei. Postanowiłam wspierać ją pisząc, w końcu tylko to mi pozostało a w środku miałam malutką nadzieję, że w końcu odważy się na telefon. Oczywiście postanowiłam odpisać jej na ten list. Nie odrywałam oczu od klawiatury, ponieważ ostatnio dużo się u mnie działo. Opisałam jej całą sytuacje nie pomijając żadnego szczegółu, z taką myślą, że kiedy zobaczy co się u mnie dzieje to postanowi zadzwonić trochę wcześniej. Wystukałam na klawiaturze, że wszystko się ułoży, że zawsze się wszystko niszczy aby później pojawiło się nad nami słońce, sama ją pocieszałam ale w swoje osobiste słońce nie dowierzałam. Wysłałam jej tą wiadomość bez żadnego przedłużania. Wyłączyłam laptop i zamknęłam na chwilę powieki aby po minucie ponownie je otworzyć. Wstałam na równe nogi ponieważ dosłyszałam pukanie do drzwi. Szybkim ruchem sięgnęłam do klamki a przed sobą ujrzałam półnagiego Harrego. Nie wiedziałam co powiedzieć, odebrało mi całkiem mowę. Tak po prostu stał w progu drzwi i szczerzył się jak głupi. Miał na sobie tylko białe bokserki Calvina Kleina.
-Witam Cię ponownie. Przepraszam, że przychodzę tak późno ale nie mogę zasnąć.-Zaśmiał się chłopak.
-…i dlatego przyszedłeś tu w samej bieliźnie? -Wyjąkałam nie zdając sobie sprawy jak to głupio zabrzmiało. Widziałam jak Harry uśmiecha się łobuzersko.
-W sumie to śpię nago ale jednak postanowiłem coś na siebie przywdziać.-Zaśmiał się po raz kolejny co doprowadzało mnie do ugięcia kolan. Nogi miałam jak z waty. Nic nie odpowiadając spojrzałam na niego jeszcze raz, penetrując wszystko co napotkało moje oczy zaczęłam od głowy a skończyłam na stopach. Kiedy podniosłam na niego wzrok zauważyłam, że Harry także przygląda się mojemu ciału. Dopiero w pewnym momencie zorientowałam się, że mam na sobie samą bieliznę. Zauważyłam, że loczek po chwili przygryza znacząco usta. Zaśmiałam się. Nie minęła sekunda a on miażdżył mnie przy ścianie. Nasze języki tańczyły rozrywkowe tańce jakich jeszcze dotąd nie odkryto. Robiliśmy wszystko tak gwałtownie. Ta cała sytuacja nabierała coraz szybszych rozmiarów. Poczułam, że ręka Harrego zbliża się do mojego zapięcia od stanika. Przez chwilę się z nim mocował ale nie trwało to długo, spojrzałam przed siebie a moja bielizna leżała już na podłodze. Nie myślałam wtedy co robię, nie myślałam o tym co może się stać. W ogóle o niczym nie myślałam oprócz Harrego. Zabrałam się za ściąganie jego bokserek, zrobiłam to zwinnym ruchem. Znaleźliśmy się na łóżku całkiem nadzy, Styles przygniatał mnie swoim ciałem jeszcze silniej napadając na moje usta. Zaczął zwinnymi ruchami dotykać moje piersi na co sutki od razu stwardniały z podniecenia, przeszedł mnie przeraźliwy dreszcz rozkoszy. Jeździł swoimi dużymi dłońmi po moim ciele, zsunął się niżej co było powodem, że znalazł się naprzeciwko mojej kobiecości. Powoli włożył trzy place do środka, robiąc przy tym zwinne ruchy rękami. Nie mogłam się oprzeć i wzdychałam coraz głośniej, a na ustach Harrego pojawił się uśmiech zwycięstwa. Przybliżył głowę do moich ud. Nie minęło nawet pięć sekund a jego język znalazł się we mnie, robił nim przeróżne obroty, czułam się jak na kamikadze, robiłam z tego wszystkiego wesołe miasteczko… ale takiej przyjemności nie zaznałam nigdy dotąd. Język Stylesa coraz bardziej wbijał się w moją kobiecość, zaczęłam lekko postękiwać na co on od czasu do czasu podnosił na mnie oczy oglądając mój wyraz. Jego twarz pojawiła się zaraz przed moją i po raz kolejny wróciliśmy do tego szalonego tańca którego jeszcze nikt nie zaznał. Ponownie poczułam jak place kędzierzawego wbijają się w moją waginę, lecz jego usta nadal nie odrywały się od moich. Chłopak spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, co oznaczało czy ma przejść do dalszych rozkoszy, od razu przytaknęłam ani chwili się nie wahając. Spojrzałam tylko na jego męskość od razu się uśmiechając co było powodem tego, że był ogromnych rozmiarów. Byłam dziewicą, czy to właśnie z nim chciałam je stracić? Te pytanie pojawiło się tylko na sekundę lecz znikło równie szybko. Jego członek zbliżył się do moich ud, z początku szło nam opornie, Harry dopiero po chwili odkrył na mojej twarzy lekkie przerażenie, odczytał z niej, że to on będzie pierwszy ale długo się nie wahał i wszedł we mnie swoim członkiem co nie było zbyt łatwe ponieważ musiał włożyć w to sporo wysiłku z początku wykonywał lekkie i powolne ruchy na co moje ciało nie doznało takiego szoku. Po chwili przyśpieszył pięć razy krotnie, robiąc przy tym spore pchnięcia. Poruszał się raz w przód raz w tył, z moich ust wydobywały się głośne okrzyki i postękiwania jakich świat jeszcze nie słyszał. Czułam, że jego męskość nie zna granic i moja podświadomość miała racje ponieważ nie minęło dużo czasu a Harry przyśpieszył jeszcze bardziej niż przed momentem doprowadzając mnie tym samym do ekstazy.
-Harry!- Jęknęłam z podniecenia a moje ciało wygięło się w spory łuk. Harold nie zwracał uwagi na moje okrzyki nie przerywając tej czynności. Ciągle przyśpieszał doprowadzając mnie do coraz większej rozkoszy. Po momencie usłyszałam, że sam zaczął dyszeć lecz nadal nie przerywał. Wjechał we mnie jeszcze raz tak jak nigdy. Mimo, że bolało to i tak czułam w sobie większą rozkosz niż cierpienie. Złapał mnie rozgrzanymi rękoma za biodra i poruszał się we mnie niemożliwie szybko.
-Zaraz …- Zaczął sapać jak zdyszany pies.-Zaraz dojdę, jeszcze chwila.-Postękiwał coraz głośniej. Miał racje nie minęło sporo czasu a on poruszył swoimi biodrami z taką szybkością, iż poczułam jak jego członek spenetrował już wszystko co mógł. Wiedziałam, że ciepła, biała maź rozlewa się w mojej pochwie. Czułam w sobie nieziemskie gorąca. Harry wyciągną ze mnie swój sprzęt i cały zdyszany opadł na łóżko tuż obok mnie. Nie byłam w stanie nic ze sobą zrobić, oprócz pociągnięcia w swoją stronę kołdry, nakryłam ją tak aby do połowy pokrywała moja piersi. Styles spojrzał na mnie z łobuzerskim uśmiechem, nie wahałam się ani chwili dłużej kładąc swoją głowę na jego ramieniu.
-Kocham Cię mała.- Szepnął mi do ucha a po chwili pocałował mnie lekko w czoło swoimi rozgrzanymi wargami.
-Ja Ciebie też duży.-Pisnęłam cichutko. Na co nasze ciała zamarły, tych słów nie planowałam. One same przyszły. Dojrzałam tylko, że na twarzy Harrego zawistną spory uśmiech.
***
Napisałam w końcu tak długi przez was oczekiwany rozdział ze sceną +18. Omg, mam nadzieję, że chociaż trochę się spodobało. Wiem, że dla niektórych ta scena może być obleśna, bo też tak miałam na początku ale mam nadzieję, że większości się spodobała :)
+Proszę o opinie!!
++O cokolwiek na temat mnie lub opowiadania pytaj tu : http://ask.fm/xPatrycjax3
Ps: oto zdjęcie mojego tatuażu :) jeśli macie także pytania na jego temat, możecie zadawać je na asku.