Wstałam z zimnej posadzki. Oglądając się jeszcze raz za
miejscem, gdzie niedawno przebywał Louis. Uciekł, znienawidził mnie, a ja
siebie. Nie ewoluował we mnie smutek, sama złość. Przetarłam kciukami zapłakane
oczy, zdając sobie po chwili sprawę, że zrobiłam to dość mocno gdyż poczułam
drażliwy ból na powiekach. Powróciła przed moje oczyma ta cała skomplikowana
sytuacja. Jak on mógł? Jak Harry mógł? Podparłam się rękoma szybko się
odpychając. Wbiegłam do jego hotelowego pokoju, zastałam go w toalecie. Stał
przy lustrze w samych bokserkach, ocierając zakrwawienie pod nosem.
-O to tylko chodziło?-
Usłyszałam własny głos. Nabrał on poważnych tonów. Wiedziałam, że jeśli zacznę
nie zdążę nad sobą zapanować, ale było już za późno.
-Co? Ellen…
-O to kurwa chodziło żeby
mnie przelecieć?- Warknęłam coraz bardziej marszcząc brwi. Spojrzał na mnie
przelotnie i pomachał głową ze zwątpieniem. Zaśmiał się szczeniacko. Nie mogłam
uwierzyć w jego zachowanie. Stanął tuż przede mną, odepchnęłam go lekko widząc,
że się do mnie przybliża. Mruknął niezrozumiale coś pod nosem.-Nie potrafisz
normalnie odpowiedzieć? Nie stać Cię na kilka słów?
Szarpnął mnie za ramiona, lekko ściskając. Co wywołało
na moim ciele dreszcze. Bolało.
-Puszczaj!- Warknęłam
odpychając rękoma jego klatkę. Ponownie się zaśmiał. Nie mogłam się
powstrzymać, moja ręka po chwili wylądowała na policzku Harrego. Widziałam jak
jego twarz marszczy się w złości. Oddał mi, tak po prostu wycelował płaską ręką
w mój policzek, moje stopy osunęły się lekko do tyłu z powodu silnego uderzenia
a z moich ust wydobył się głośny jęk. Stałam tak przed nim nie wierząc sama do
czego doszło między nami. Nie wierzyłam, że to zrobił, nie wierzyłam, że
kiedykolwiek mógłby podnieść na mnie rękę. To nie był ten Harry. To nie był ten
sam chłopak. Zauważyłam kantem oka, że podnosi swoją dłoń w moim kierunku,
widziałam, że jego twarz złagodniała ale był dość przestraszony. Odsunęłam się,
popatrzyłam na niego ostatni raz, pociekła pierwsza łza a po niej kolejne. Nie
biegłam, po prostu skierowałam się do drzwi i wyszłam, tak po prostu.
-Ellen…- Usłyszałam jego
przerażony głos za sobą, lecz do moich uszu nie docierały żadne kroki. Zerwałam się biegiem do swojego apartamentu.
Chwyciłam torebkę pakując najpotrzebniejsze rzeczy. Między innymi telefon,
portfel i porozciągany sweter, chwyciłam do ręki przeciwsłoneczne okulary i
wybiegłam jak proca. Sama nie wiedziałam co robie, nogi mi się plątały jak
nigdy. Łzy już nie leciały, nie miałam już siły nawet płakać. Właśnie w tej
chwili zdałam sobie sprawę, że nie miałam już nikogo. Wybiegłam z hotelu,
prosto przed siebie. Nie zwracałam uwagi na przechodnie których co chwila
trącałam swoim ciałem, przez co spotykałam się z oskarżycielskim wzrokiem, na
nic już nie zwracałam uwagi. Kiedy poczułam, że jestem bezpiecznie daleko od
hotelu przystanęłam przy jakiejś alejce głośno dysząc, moje nogi były jak z
waty.
-Wszystko w porządku?
-Usłyszałam za sobą piskliwy głos. Obróciłam się w stronę jakiejś dziewczyny.
-Tak.-Przytaknęłam,
spoglądając na nią niepewnie.
-Czy ty aby nie jesteś
dziewczyną Louisa Tomlinsona? -Zapytała zaskoczona rozpoznając moją twarz w
ciemnych okularach.
-Chyba tak… Znaczy tak,
jestem jego dziewczyną. Tylko proszę nie krzycz.-Odburknęłam widząc, że
dziewczyna właśnie miała taki zamiar. Ale kiedy usłyszała moje zimne słowa od
razu się powstrzymała mrucząc pod nosem z zachwytu. Widziałam w jej twarzy, że
trudno było się jej opanować żeby czasem nie pisnąć. Uśmiechnęłam się do niej
przyjemnie, ale po chwili poczułam, że gdzieś między tym wszystkim ucieka mi
tlen. Nie miałam jak oddychać. Czułam, że to przez te nerwy. Zaczęłam głęboko
nabierać powietrza, co było dla mnie ostrym wyzwaniem. Łzy zaczęły spływać po
policzkach z bezsilności.
-Co się dzieje?! Źle się
czujesz? -Przeraziła się nastolatka. Wyczułam strach w jej twarzy i głosie. Ale czułam strach także w samej sobie.
Zachlusnęłam się własnymi łzami które spływały po policzkach nie mając zamiaru
zaprzestać, próbowałam coś powiedzieć, wyjąkać ale nie mogłam. Czułam, że długo
nie pociągnę. Nagle zrobiło mi się przed oczami ciemno upadłam na zimny
chodnik. Czując na całym ciele ból ogromnych rozmiarów.
____
Nie wiedziałam gdzie się
znajduje. Nie mogłam nawet podnieść powiek. To było chore. Czułam jakby ktoś mi
je przyszył żywcem do policzków. Czułam jakieś dokuczliwe szczypanie na ciele,
byłam zagubiona. Usłyszałam szepty, po chwili płacz. Nie jednej osoby wręcz
przeciwnie, kilku. Nie miałam zielonego pojęcia co działo się wokół mnie. Ta cholerna
bezradność stała się w tej chwili moim najgorszym wrogiem. Czy to chodziło o mnie? Czy to chodziło o moje
życie? Stałam nad przepaścią? Nie znałam odpowiedzi.
Po chwili przypomniałam sobie
wszystko od czego tak bardzo chciałam odbiec. Smutek Louisa, jego odejście.
Złość Harrego, jego reakcja której nigdy bym się nie spodziewała. Zaczęło mnie
to przerastać, próbowałam zapanować nad samą sobą ale nie mogłam, nie mogłam
nic. Nie dawałam rady doprowadzić do tego aby moje powieki się rozszerzyły. Nie
mogłam nic powiedzieć, nic. Nie panowałam nad własnym ciałem, zgubiłam je,
straciłam jakąkolwiek kontrole nad nim. Brak płaczu, brak złości, brak
jakiejkolwiek reakcji z mojej strony stawał się dla mnie coraz większym
osłupieniem, byłam niecierpliwa, odłączona od rzeczywistości, odłączona od
życia.
-Kiedy ona się obudzi? -Usłyszałam
cichy szloch Darcy. Moja przyjaciółka tam była? A ja? Ja nie mogłam nawet
jęknąć. Nie mogłam nawet jej przekazać tego żeby się nie martwiła, że ze mną
wszystko okej.
-Jest przemęczona, może
to potrwać. Dostała urazu głowy przez silne uderzenie w beton. Ale bądźcie
dobrej myśli, organizm waszej przyjaciółki jest silny.-Zapewnił jakiś męski
głos.
Kroki zmierzały w stronę
mojego ciała.
-Kochanie obuć się
proszę. Już Cię nigdy nie zostawię. Obiecuje, przysięgam … -Poczułam na dłoni
jego usta i spływające łzy. To był on, to był Louis. Jego obietnica obijała mi
się w głowie ‘’Już Cię nigdy nie zostawię’’.
Zasnęłam.
-Zwariowałeś Harry? Jak
mogłeś tak postąpić? Przecież to Ellen… Ellen! Rozumiesz?!-Usłyszałam krzyk na
co moje myśli na nowo się pobudziły. Nie rozpoznałam tego głosu od razu ale po chwili
mój mózg zaczął pracować na nowo. To był Niall, krzyczał na niego… na Harrego.
-Dobrze wiesz, że nie
chciałem jej uderzyć. To był impuls! Do cholery …-Syczał rozwścieczony.
-Czemu mi o tym mówisz?
Po co mi to mówisz?- Blondyn najwidoczniej nie mógł już go słuchać, bo jego
głos coraz bardziej wychodził z równowagi. Usłyszałam jego głośne nabieranie
oddechu co oznaczało, że naprawdę ma już dosyć.
-Musiałem to komuś
powiedzieć. Louis nie może się o tym dowiedzieć rozumiesz? Jakby wiedział, że
ją uderzyłem, znienawidziłby mnie już całkiem. Ale ja ją kocham, możesz mnie
wyśmiać, zbesztać a nawet pobić … cokolwiek ale zdania co do uczuć którymi ją
darze nie zmienię, za Chiny.-Miał taki stanowczy głos, był pewien tego co mówi.
-Słucham? -Do moich uszu
doszedł kolejny głos … to był Louis. –Co ty powiedziałeś? –Warknął.
Poczułam nieprzyjemne
uczucie ukłucia w brzuchu, musiał ich podsłuchiwać.
-Louis to nie tak…- Harry
starał się opanować sytuacje słowami.
-Co nie tak? Głuchy nie
jestem! Uderzyłeś ją? -Zapytał a jego oddechy stawały się cięższe.- Uderzyłeś
ją czy nie, pytam się po raz kolejny? -Ponownie usłyszałam jego zimny głos.
-Uspokójcie się do
cholery! Zachowujecie się jakby ona była waszą zabawką! Pewnie potrzebuje
waszego wsparcia, zrozumienia albo i miłości a wy się potraficie tylko kłócić.-
Poczułam ciepły dotyk Niallera no swoim policzku. Chwilowa cisza wniosła trochę
przemyśleń do mojej głowy ale po chwili usłyszałam jęk Harrego. -Louis! -Krzyknął
Horan kiedy obrócił się w ich stronę.-Będziesz tutaj go bił? W szpitalu? Czyś
ty oszalał do reszty?- Wstaną jak oparzony idąc w głąb pokoju. Trzask drzwi, to
było jedyne co usłyszałam w teraźniejszej chwili.
-Kurwa, co za idiota.-
Zaklną pod nosem Styles.
-Idź do pielęgniarki po
lód, bo twoje oko nie będzie wyglądać efektownie.-Wybąkał Blondyn i podszedł
ponownie do mojego łóżka. Usłyszałam cisze a następnie przymykane drzwi, to
oznaczało tylko jedno. Harry wyszedł. Z ust blondyna wydobyły się ciche słowa.
Z czasem przerodziły się one w piosenkę która pozwoliła mi się bezwładnie
usunąć do krainy snów.
Zostałam sama, nie było już
nikogo. Tylko spokój. Bez płaczu, bez bójek, bez słów. Z całkowitej ciszy w
szpitalu mogłam wywnioskować, iż nadeszła już noc. Leżała drętwo na plecach.
Moje powieki nadal były ciężkie ale mogłam przyznać, że lżejsze od poprzedniego
stanu w którym się znajdowałam. Spróbowałam je unieść za pierwszym razem,
niestety nie powiodło się. Był też i drugi to próba także była klęską. ‘’Do
trzech razy sztuka’’ pomyślałam a kiedy moje oczy się rozszerzyły, nadal była
ciemność. Nie była to już zagubiona ciemność, iż moje oczy były otwarte, była
to ciemność jedynie nocy. Zatrzepotałam rzęsami, ciesząc się tym iż mogę dostrzec już wszystko co wcześniej nie było mi dane. Na mojej twarzy pojawił się mimowolny
uśmiech zwycięstwa. Przez chwilę przez myśl przeszło mi to jak ludzie nie
widomi dają sobie rade, nie widząc nic. Ja zaznałam tego tylko jeden dzień ale
było to nie przyjemne uczucie. Czułam się jak opuszczone dziecko któremu nie da
się pomóc w żaden sposób.
Do moich uszu dotarł
jakiś szelest. Usłyszałam, że drzwi się otwierają. Początkowo zamarłam ze
strachu nie wiedząc kogo się spodziewać. Ale już po chwili ledwo co ujrzałam
przed sobą te brązowe loki. Nie wiedział, że go obserwuje. Nie widział tego,
ani też nie słyszał mojego przyśpieszonego oddechu. Dopiero po chwili podszedł
do mojego łóżka i ledwo co usiadł. Nie odzywałam się tylko pośpiesznie
zamknęłam powieki i zwolniłam nieco oddech żeby chłopak nie zorientował się, że
wiem wszystko co robi, że go widzę, słyszę i czuje.
- Kocham Cię Ellen i
kochać będę zawsze.- Usłyszałam jego ciepły głos zaraz koło mojego ucha.
Poczułam jego usta które przemierzały całą moją szyje. Jego zimny nos zaczął
ocierać się o moje policzki.
-Harry…- Jęknęłam nie
mogąc dłużej wytrzymać z powodu jego bliskości. Moje ciało objął dreszczyk
podniecenia.
-Tak? -Co dziwo jego głos
wcale a wcale nie był zdziwiony. Wręcz przeciwnie jakby się spodziewał takiej
reakcji. Coś mi w głowie świtało, że już początku wiedział, że mu się
przyglądam.
-Tak bardzo…- Nie mogłam dojść
do słowa kiedy jego delikatny język błądził po mojej szyi robiąc ścieżkę do
moich ust.
-Słucham? -Mruknął z
uśmieszkiem.
-Tak bardzo Cię pragnę ...-Wydukałam
z siebie.
* * *
Mam nadzieję, że nie zawiodłam tym rozdziałem :)
Jeśli znajdą się jakieś błędy to przepraszam!
WOW on jest świetny :-) nie zawiodlas nas :-) @swagbaby69_
OdpowiedzUsuńCudowny *__* Strasznie mi jest żal Lou. @NatkaxXxLS ♥
OdpowiedzUsuńJest cudowny :D Na prawde dobry ;D Masz talent do tego pisania <3 @gabka17 CZekam nn
OdpowiedzUsuńBoże no nie wierze kurcze ja już nie wiem co to będzie już się gubię matko kochana teraz nie wiem czy ona bardziej do Louisa czy do Harrego ile emocji :) Rozdział boski jak zawsze :) @ella93pl www.he-will-just-break-your-heart.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOczywiscie ze nie zawiodlas!!! Jest świetny!!!!
OdpowiedzUsuńTak bardzo sie ciesze ze wrocilas!!!! <3
Do nastepnego xx
@Kassja3
Wybacz, że ostatnio nie komentowałam...ale jakoś przestałam czytać blogi...sama nie wiem czemu...mam nadzieję, że się nie obrazisz...ale ta historia już mnie nie ciekawi...przepraszam...nie informuj mnie już...
OdpowiedzUsuńMundzia xx
Boski *,*
OdpowiedzUsuńKurcze no świetny jest nie ma co.. I oczywiście że nie zawiodłaś rozdział jak zresztą całe opowiadanie świetny *.* ! Awwwww Harry jest słodki ale szkoda mi trochę Louisa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !! now_is_1D_time ;) xx
najlepszy rozdział ! ♥
OdpowiedzUsuńDlaczego ją uderzył :O już tego nie ogarniam haha, nie zawiodłaś, kocham to opowiadanie, czekam na następny rozdział c:
OdpowiedzUsuńDziękuję xx
Takiej końcówki się nie spodziewałam :o rozdział super :) @MarlenaLoczek1D
OdpowiedzUsuńCudowny !! :D Ja już chcę następny rozdział ! :)
OdpowiedzUsuńMala_1996
Świeeetnyyy ! Wyjatkowyyy ! Fantastico ! ;D <33 KatyK_LoUT
OdpowiedzUsuńNie spodziewalam się takiego zakończenia! Ten rozdział jest świetny?
OdpowiedzUsuńmnie nie zawiodłaś wręcz przeciwnie jestem mile zaskoczona ;p czekam nn.
OdpowiedzUsuńPisz,Pisz,Pisz ajć Harrego brała bym szkoda mi Louisa ;( czekam na nexta @Skittelsowa
OdpowiedzUsuńzajebisty rozdział i pisz szybciutko jaram się normalnie jezu zwariowałaś nie zawiodłaś ale zaskoczyłaś i to bardzo bardzo pozytywnie uwielbiam Cię :DD i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :*****
OdpowiedzUsuńŚwietny ten rozdział ;)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny ;3
http://letmeloveyou1.blogspot.com/
Wow *_*
OdpowiedzUsuńKiedy następny ? I ile wgl rozdziałów do epilogu. ??
OdpowiedzUsuńBlog jest cudowny ! Sfwtryushdgwetysasafgd