Wieczór
zapowiadał się dość ponuro. Pogoda już ostatnim czasem dawała siwe znaki.
Sądzę, że ciągły deszcz i chlapy na doradzę to raczej nie mój klimat. Jak na
razie to zapowiadało się jeszcze gorzej, gdyż oprócz deszczu nastąpiły
przeraźliwie głośne błyskawice i mogę powtórzyć to wielokrotnie iż ulubieńcem
takich pogód to ja nie jestem i mogę przysiąść, że raczej nim nie zostanę. Z
tego co dostrzegłam za oknem to zapowiadało się na ostrą burze. Na szczęście w
pokoju towarzyszył mi ktoś jeszcze, tym osobnikiem był Louis. W końcu to u
chłopaków miałyśmy zatrzymać się na
jakąś godzinę czy też aby dwie, lecz wyszło jak wyszło i zostałyśmy na dłużej.
Chodź Lou nie w dosłownym sensie mi towarzyszył, ponieważ we wrzasku tych
okropnych piorunów postanowił uciąć sobie drzemkę. Jego sen był tak kamienny,
że nawet grat stukający o szybę, robiąc przy tym straszny huk nie mógł go
wybudzić z tej bajkowej krainy wszystkiego co możliwe. W sumie to nie powinnam
się dziwić jego zmęczeniu iż ciągłe wywiady mogły wyprowadzić człowieka z
równowagi i wlepić w niego naklejkę „Nie warz się przeszkadzać, padam z nóg bo
gmach roboty”. Trzeba przyznać, że nie była to praca fizyczna tylko umysłowa
która równie mocno przyprawiała o ciągłe prośby przerwy czy też spokoju. Mówiąc
z ręką na sercu ja na miejscu chłopaków, raczej nie wytrzymała bym pod względem
umysłowym. Pisałabym się bardziej na prace fizyczną, nie lubię wysilać umysłu,
brudne ręce? to mi bardziej odpowiada. Jak
widać lubię sobie komplikować nie tylko życie ale też i myśli. Pewnie
zastanawia was gdzie podziewa się reszta domowników, więc zacznę od Liama, gdy
tylko dostał telefon a doszły mnie słuchy, że był on od Danielle, szybko zwinął
manatki i ruszył autem w drogę. To trochę przerażające bo gdy tylko przypomnę
sobie śpiączkę to wszystko wygląda tak samo, nie chodzi mi teraz o życie lecz o
ludzi, Harry i Lou oraz Danielle która także realistycznie jest dziewczyną
Liama, a tego bym się nie spodziewała, jednak moja wyobraźnia lubi płatać mi
figle więc nie ma co się dłużej dziwić. A wracając do Liama Muszę przyznać , że
mu się poszczęściło, ponieważ wyjechał wcześniej i na dworze zapewne nie
napotkał się na ten balujący huragan, był tak wściekły niczym pies. Zayn
również jak ja i Tommo zaszył się w pokoju i zgaduje, iż napadł go sen zimowy.
Zatem pozostał mi tylko Niall i Darcy których ostatnim razem widziałam
pochłoniętych w rozmowie (Dla mnie jak zawsze mało zrozumiałej, ale o tym już
zdążyłam wspomnieć, że nie trawie potoku wymieniających się zdań tej dwójki)
Robiąc sobie herbatę aby mnie ogrzała przed nadchodzącymi dreszczami,
dostrzegałam Nialla który co chwila rozgaszczał na przeciw lodówki, bez przerwy
coś konsumując, a moja droga Darcy najwidoczniej nie umiała oprzeć się jego
pokusie i nie była dość zdolna do tego by mu odmówić i także zajadała się tymi
smakołykami, jeszcze nie raz jej to wypomnę kiedy będzie marudzić, że jej tyłek
jest za duży. Oboje co sekundę mielili zębami raz w górę a raz w dół.
***
Leżąc na
łóżku, co chwilę przewracałam oczami to na Louisa to znów na okno, próbując
dostrzec co dzieję się na dworze. Z czasem przed moimi oczyma pojawiała się
prawdziwa nicość , nie to nie było żadne porównanie, przenośnia czy też fikcja
ani nic z tym związane. Po prosu nicość. Za oknem z czasem było ciemniej niż w
najgorszym zakamarku przebiegłego zła. Nie chcąc patrzeć już na tą okropną
pogodę która przyprawiała mnie o momentalne wdechy i wydechy, oczywiście w
dosłownym sensie, bo jak tu inaczej reagować. Skutecznym ruchem odwróciłam całe
swoje ciało w stronę Louisa. Lustrowałam każdy szczegół jego twarzy, wszystkie
te niedoskonałości które były mało widoczne, ale dla mnie i tak perfekcyjne. W
tej chwili uświadomiłam sobie, że zegar ciągle tykał mi tuż, tuż przed nosem.
Tego dnia poczułam iż jestem całkowicie spełniona, załapałam rytm w życiu i
poszłam we właściwą drogę którą był Tomlinson,
tak przynajmniej mi się zdawało Ni z gruszki ni z pietruszki naszła mnie
myśl na temat tego jaką byłam osobą, a jaką nadal jestem. Mogę porządnie
stwierdzić, niemal z ręką na sercu, że nigdy nie porównałabym się do więźnia
zasad. To jest człowiek który jest w nich uwięziony, który się do nich stosuje.
A ja taką osobą nie byłam nigdy, zawsze omijałam je gromymi krokami. Raczej
wszystkie zasady były moimi osobistymi więźniami, ponieważ to ja królowałam nad
ich łamaniem, a nie nigdy one nad moją osobą. Tak czy owak byłam pewna, iż
teraz może być tylko lepiej, nawet musi! Bo nie mogłabym dopuścić do myśli gdyż
miało by się potoczyć inaczej.
-O czym
myślisz? –Głos Lou, zupełnie wyrwał mnie z dalszych przemyśleń. Zmrużył nieco
zaspane oczy i dalej wpatrywał się pytająco w moją twarz.
-O tym co
będzie dalej, o tym co się stanie.-Odpowiedziałam w połowie mówiąc prawdę, nie
byłam w stanie opowiadać mu od sedna z jakiego powodu się tak zamyśliłam.
-Dalej męczy
Cię temat Harrego?- Spytał spokojnie lecz w jego oczach dostrzegłam małą
iskierkę nadziei, która aż błagała abym powiedziała stanowcze NIE. Choć minę
miał jak ze stali i ledwo co dało się z niej cokolwiek wywnioskować to i tak po
jego oczach zanoszących się tym cholernie niesamowitym błękitem dostrzegłam, iż
cała ta sprawa nieźle go dręczy. Mimo wszystko chciał prawdy, a ja bratniej
duszy z którą będę mogła przedyskutować wszystko. To miał być związek oparty na
prawdzie i wzajemnym wsparciu, więc postanowiłam z nim rozmawiać także na
tematy które nie dają mi spokoju. A Harry właśnie takim był. Nie zwracając
uwagi na to, że wcale moje wcześniejsze zamyślenie nie dotyczyło Hazzy,
ponieważ w tamtej chwili moje zainteresowanie nie krążyło koło niego to i tak
postanowiłam wykorzystać daną sytuacje i zagłębić się w temat Stylesa, rozmową
z Lou.
-Wiesz,
Louis ja miałam tą szansę iż moja polegała na tym kogo wybiorę, oczywiście dokonałam
wyboru i padło na Ciebie lecz mogę krzyczeć, wyrywać się, tupać nogą jak
sześcioletnie dziecko to i tak nie zaprzeczę, że Harry nie zapadł mi w pamięci,
ponieważ to opierało by się na kłamstwie, a ja nie chcę w nim tkwić…
-W porządku,
jestem tego świadom…- Dodał swoje trzy grosze przerywając mi przy tym.
-Nie skończyłam
mówić, nie przerywaj.- Zrobiłam to samo co on przed chwilą i wtrąciłam mu w
zdanie. Tommo skiną tylko posłużenie głową.
-Zatem
otrzymałam tą szansę, ale na początku dałam plamę i tego nie doceniłam,
pozostawiając Ciebie i Harrego w kropce. A to nie było z mojej strony dość
stosowne ani też uczciwe. Zachowałam się jak typowy samolub i jestem w stu
procentach tego świadoma i muszę przyznać, że naprawdę mi z tym źle. Gdy siła
woli postanowiła do mnie wrócić, to postawiła mnie w efektownej sytuacji, ponieważ
Harry oświadczył mi iż zadurzył się w Taylor, ona nie była w takiej sytuacji
dla mnie rywalem lecz deską ratunkową, której tak bardzo potrzebowałam. Była to
bowiem odpowiednia chwila abym nareszcie się przed Tobą otworzyła i wyznała jak
bardzo żałuje wcześniejszych zachowań, oraz jak bardzo mi na Tobie zależy.
Wiem, że dużo gadam, a mówi się że jak ktoś dużo mówi to mało robi. Ale ja taka
nie jestem, jak coś mówi to robię to zaraz po tym i nie zamierzam się od tego
odwracać choćby nie wiem co miałoby się dziać, jestem stanowczą osobą i nie
lubię robić czegoś wbrew sobie a zapewne to by było takim działaniem. Wiem,
robię się coraz nudniejsza i zaraz pewnie na serio nie wytrzymasz i
odpłyniesz.- Na tym zakończyłam swoją wypowiedź i wymownie na niego spojrzałam.
Po raz pierwszy pod czas tej rozmowy spoglądając w jego twarz, zauważyłam że w
mgnieniu oka zmieniła się w widoczne zdziwienie. Jego oczy były szeroko
rozwarte, w takiej samej pozycji tkwiły usta. Tomlinson widząc, że skończyłam
swoją wypowiedź, ani dłużej nie zwlekając objął moją twarz w dłoniach i
postanowił zasmakować moich koralowych ust. Ten pocałunek był inny, wyjątkowy a
co po pierwsze to stopniowy legalny. Taki prawdziwy, czuły namiętny a zarazem
delikatny. Czułam w sobie niemal wszystkie oplatające nas, pozytywne emocje.
-Nawet jeśli
miał bym Ciebie kochać i ucierpieć na tym to wolałbym tą opcje niż nie zaznać
tej miłości w ogóle. – Powiedział jednym tchem, a te zdanie pokrył takimi
emocjami które nam nie towarzyszyły nigdy dotąd.
-Nie będziesz
cierpiał przeze mnie, na pewno nie z mojego powodu.- Odpowiedziałam sumiennie,
gryząc się w myślach, że chociaż przez chwile mógł pomyśleć, iż świadomie go
skrzywdzę. Momentalnie przed oczami pojawiła mi się taka wizja, była to fikcja
lecz serce i tak niemal krajało mi się na taki obraz. Lekkie uczucie pękało w
środku.
Wysłaliśmy w
swoją stronę ostanie uśmiechy zrozumienia i oboje zaznaliśmy poprzednich
pozycji. Louis z powrotem opuścił głowę na pierzynę, zamykając przy tym powieki
a ja ułożyłam się na jego klatce piersiowej. Dalej zaczęłam pogrążać się w tych
nie okrzesanych myślach, które dotyczyły przyszłości. Zdałam sobie sprawę iż
większe tempo Cie nachodzi tym szybciej zapominasz o tym co było, ja właśnie
tak miałam. To wszystko co działo się wokół było takie płytkie i niepamiętne.
Nadal płatając sobie figle tymi rozmyśleniami zdałam sobie sprawę, że było mi
dobrze a wciąż szukałam problemów, które i tak niebawem się pojawią. Każda taka
myśl, atakowała mnie od środka niczym zawzięty rywal. Nie było osoby która
mogłaby wyręczyć mnie w tych problemach. Pomoc z kogoś strony była by niemal
jak rzucenie wyzwania. Wsłuchując się w rytmiczne serce Lou które bębniło mi do
ucha, prawie zasnęłam, dosłownie prawie.
-Sorry, że
przeszkadzamy ale właśnie wychodzimy do kina!- Krzyknął Niall opierając się o
framugę drzwi, za nim stała rozpromieniała Darcy.
-Wy to
znaczy kto?- Spytałam spoglądając znacząco na Louisa który efektownie się
zaśmiał wiedząc co mi chodzi po głowie.
-No ja i
Niall.- Wtrąciła Darcy.
-Aha, a więc
idziecie razem, sami?- Spytał Tommo.
-Taaak, coś w
tym dziwnego, że idziemy do kina?- Spytał Niall, kompletnie nie wiedząc o co
nam chodzi.
-Jak pytasz
serio, to tak! – Zaśmiałam się a MÓJ CHŁOPAK odpowiedział tym samym. Cieszyłam
się iż zdałam sobie sprawę, że w myślach i nawet realnie mogłam go tak nazwać.
-Dzieci!
–Krzyknęła równo pozostała dwójka. Najwidoczniej w tym samym czasie
zorientowali się o co nam chodzi.
-Tylko nie
róbcie nic zbereźnego!- Zawołał Lou, kiedy znikali nam z oczu ale mogli to spokojnie
dosłyszeć ponieważ jego głos był donośny.
-Możecie,
ale nie przy ludziach!- Zawołałam po nim po czym obydwoje się roześmialiśmy.
Nie mogąc zasnąć wkręciliśmy się w rozmowy na przeróżne tematy, kiedy jednak
stanowczo opadaliśmy z sił nasze powieki zaczęły się mimowolnie zamykać. Tak
zasnęliśmy wtuleni w siebie.
***
Rozdział
zachodzi nudą, wiem nie postarałam się ale postanowiłam, że za dużo działo się
ostatnio i stwierdziłam iż taki spokojny rozdział się przyda : ) Mam nadzieję,
że nie zawiodłam.
UWAGA!
Chciałam
powiadomić, że założyłam nowego opowiadanie- „ You know my name, not my story”.
na którym aktualnie znajduje się przedstawienie bohaterów a nawet i prolog,
więc kto polubił to opowiadanie to może i tamto także mu się spodoba,
oczywiście nie zamierzam tego kończyć, przynajmniej w najbliższym czasie bo
jeszcze mam plany co do tego opowiadania : )
A OTO LINK
DO NOWEGO : http://smileforlifex.blogspot.com/
Dodawajcie
się do obserwatorów jeśli przypadnie wam do gustu!
Dziękuję za
te 42 komentarze i 52 obserwatorów x
Ps: przepraszam za jakiekolwiek błędy w rozdziale iż dodałam go szybko bez żadnych poprawek.