piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 8.

Rozdział 8 :)x



Czarnowłosy wstał z kanapy poszukując w bejsbolówce telefonu który bez przerwy wydawał z siebie dźwięk.
Odszedł ode mnie żeby mieć swobodę w rozmowie. Niestety nic nie mogłam dosłyszeć. Po chwili jego twarz znów ukazała mi się przed oczyma.
-Muszę już iść, przepraszam.- Powiedział ze smutkiem wyczekując mojej reakcji.
-Rozumiem, przecież wiem.. każdy ma swoje życie i swoje sprawy.
-Niedługo się zobaczymy, na razie. Wszystko będzie dobrze.- Pożegnał się całując mnie w policzek.
Tego dnia już nikt nie zakłócał mojego spokoju, a raczej nikt nie zaprzątał sobie mną głowy. Po chwili żałowałam, że akurat musiałam o tym pomyśleć. Zadzwoniła moja komórka. Na początku miałam nie odbierać ale po chwili stwierdziłam, że to nic nie da, jak zawsze. Na wyświetlaczu mojego blackberry pojawiło się imię Nialla.
Do cholery to naprawdę wygląda jak bym upodobniała się do dziwki? Nie! Nie to Nie może być prawda. Tylko trzeba było zadać sobie pytanie kim jest dla Ciebie Louis a kim Harry? I następne kim Niall i kim Zayn?
Ponownie odezwał się telefon. Tym razem od razu odebrałam.
-Tak?
-W końcu! Czemu nie odbierałaś?
-Sory nie słyszałam telefonu.- kłamałam jak z nut.
-Martwiłem się o Ciebie ..
-Nie musisz Niall, jak widzisz wszystko ze mną w porządku.
-Nie kłam. Przecież słyszę po twoim głosie, że nic nie jest w porządku. Louis zachował się nie odpowiedzialnie wiesz to tak samo jak ja.
-Jest dorosły, robi co chce. – Odparłam obojętnie.
-Dobrze wiemy, że zachował się jak dupek!- Nie dawał za wygraną.
-Gdzie Harry?- Spytałam zmieniając temat.
-Nie mam pojęcia gdy tylko spostrzegłem co się dzieje, zauważyłem, że Hazza drze się na Louisa i po chwili wybiegł z domu. Próbowałem dzwonić, ale nie odbiera…
-A Louis?- Przerwałam mu wracając do wcześniejszego tematu.
-Zasnął na jakieś dwie godziny. Obudził się. Wykąpał się i znikł po nim ślad. Obaj się rozpłynęli.
-Dzwoniłeś?
-Nie odbiera! Pewnie tak jak ty nie słyszy.- Powiedział sarkastycznie.
-Ktoś dzwoni do drzwi.- Powiedziałam odczepnie.
-To idź otwórz! Może to ważne. –Zaśmiał się poważniejąc.
-Dobra, dobra już idę. – Syknęłam z obojętnością po czym wstałam kierując się do drzwi.
-Jesteś tam?- Upewnił się Niall.
-Tak jestem.
-Tylko się nie rozłączaj.
-Dobrze Tato.- Odpowiedziałam ironicznie.
-I kto jest za drzwiami?
-Niall! Nie bądź nie cierpliwy.
-Pośpiesz się bo chcę wiedzieć..
Kiedy otwierałam nie myślałam o tym kto może stać za drzwiami. Byłam za bardzo zirytowana zrzędzeniem blondyna aby się tym przejmować. Kiedy otworzyłam drzwi od razu tego pożałowałam.
-Tato przepraszam ale muszę kończyć!
-Ellen! Mów do jasnej cholery kto jest za drzwiami?- Wydarł się a ja nie odpowiadając nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
-Czego chcesz? A! No tak przyszedłeś po swoją kolej! Przecież takie dziwki jak ja zawsze mają stałych klientów.- Odparłam zakładając ręce na biodra.
On nawet nie miał odwagi spojrzeć mi w oczy.
-Mogę wejść?- Spytał wlepiając wzrok w jakiś oddalony punkt.
-Mam dziś wolne Panie Tomlinson. – Syknęłam do niego machając głową.
-Przepraszam.. ja nie wiedziałem co mówię ..
-Ranisz ludzi, wiesz?
-Przepraszam..
-Myślisz, że to wystarczy? Myślisz, że jak powiesz przepraszam to wszystko będzie w porządku?- Spojrzała na niego wyczekując odpowiedzi.
-Wiem, że wszystko schrzaniłem. Wiem..
-Wchodź, nie będziesz tu tak stał.
Tomlinson popatrzył na mnie z niedowierzeniem, nie był pewny czy mówię na serio czy też z niego żartuje.
-Wchodź, albo zaraz się rozmyśle.- Dopowiedziałam przewracając oczami.
Po tych słowach od razu przekroczył próg mojego mieszkania po czym wpatrywał się we mnie oczekując czegoś.
-Powiem Ci jedno. Nie licz na to, że Ci wybaczę. To, że tak bardzo się „na fatygowałeś” i przyszedłeś do mnie, nie znaczy, że od razu wpadnę Ci w ramiona.-Wypowiedziałam z sarkazmem.
Louis nie dając za wygraną zaczął mnie przepraszać, klękną na kolanach i zaczął całować mnie po rękach.
-Uspokój się albo zaraz nie będę się do Ciebie w ogóle odzywać.
Po tych słowach jego twarz przybrała coraz bardziej poważniejsze rysy, a oczy stały się odrobinę zaszklone.
-Ja tak bardzo żałuje.
Nie mogłam tak dalej. Kurde! Czemu on tak na mnie działa? To jest ta chwila w której muszę sobie odpowiedzieć na zadane przeze mnie wcześniej pytania. Już wiedziałam, że Blondas, Zayn i Liam byli dla mnie tylko jak bracia i po ich zachowaniu, gestach i słowach czułam, że traktują mnie tak samo. W tym rzecz, że pozostałą dwójkę traktowałam w jakiś inny sposób. Bo byli dla mnie kimś innym. Tylko ostatnie pytanie Kim? W tym problem, że nie umiem na to odpowiedzieć.
-Ell, żyjesz? Twój telefon dzwoni nie odbierzesz?- Głos Tomlinsona wybudził mnie z dalszych rozmyśleń.
-Niall to znowu ty?- Odbierając telefon roześmiałam się.
-Rozłączyłaś się!
-Wiem przecież zrobiłam to ze świadomością!- Odparłam kręcąc teatralnie głową.
-I kto to był?
-Eh, za drzwiami? Louis. Jest u mnie w tej chwili. –Odpowiedziałam spoglądając na Lou który siedział na kanapie i co chwile rozglądał się po całym pomieszczeniu wydając siebie, że ta cała sytuacja go przerasta. Był zdenerwowany.
-Muszę kończyć, pa.- Pożegnałam się z blondasem nie dając mu nic powiedzieć ponownie się rozłączyłam.

-Louis..
-Tak?- Ten jego wzrok. Po prostu rozpływałam się w jego oczach .. Ale po chwili przypominałam sobie całe to zdarzenie z rana i czar pryskał.
-Jestem pewna, że twoje uczucia do mnie nie są prawdziwe. Może i lubisz mnie trochę bardziej niż reszta, ale to pewnie tylko chwilowe zauroczenie. Nic więcej. –Powiedziałam z powagą sama nie wierząc w te słowa, liczyłam na to, że chłopak będzie zaprzeczał mówiąc, że naprawdę coś do mnie czuje i że jestem dla niego ważna. A on co?
-Tak może i masz racje. To pewnie zauroczenie.- Odpowiedział obojętnie co bardzo mnie zaskoczyło. Nie na taką odpowiedź liczyłam.
Moje niezdecydowanie coraz bardziej mnie przerażało. Kogo ja w końcu chcę? Właśnie na to pytanie nie znałam odpowiedzi.
-A więc dobrze.
-Wybaczysz mi czy nie?- Spojrzał na mnie błagalnie.
-Wybaczam, ale wiedz o tym, że myślałam wcześniej nad tym, że mogłam na Tobie polegać. A teraz? Teraz tak po prostu się na Tobie zawiodłam.- Dobra Lou! Wynocha już bo idę spać!- Powiedziałam śmiejąc się.
-Nie Pójdę dopóki nie powiesz, że mi wybaczasz!
-Wybaczam! A teraz sio!
Nim się obejrzałam leżałam już w łóżku a powieki same się zamykały. Usnęłam.
***
Cześć <3! Myślałam, że ten rozdział dodam nieco później! Ale jednak mi się udało : )
Wczoraj byłam z przyjaciółką w Krakowie na zakupach<3 No i posiadam conversy yeah ;3 Te osoby które nie są powiadamiane o kolejnych rozdziałach a chcą to piszcie!
Twitter: @JedenKierunekxx
GG: 17770479
Wypowiadajcie się w komentarzach co chcielibyście abym zmieniła i czego lub kogo chcecie więcej :D
Agnieszka prosiła mnie o więcej Nialla! Nie bój się będzie, będzie :D <3
+W moim opowiadaniu główna bohaterka jest ciągle niezdecydowana :D Hahaha Z trudem muszę przyznać, że to jest moja cecha!


wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział 7.

Rozdział 7 :)x



-Oj przestań!- Odpowiedziałam nieco rozdrażniona. Po prostu chciałam tylko dystansu między nami. To było przykre, że wcześniej mnie tak potraktował a teraz od TAK! Zrywa ze swoją dziewczyną twierdząc, że jej nie kocha. To chore. Przynajmniej jak dla mnie.
-Po prostu mówię to co czuje!
-Louis nie wygłupiaj się twoje zachowanie świadczy, że jesteś jeszcze dzieckiem.
-No i właśnie o to mi chodzi.
-O co znów? Mówię co myślę.- Popatrzyłam na niego złowrogo.
-Nawet nie zaprzeczyłaś.
-Lubię Cię ,wystarczy ?-Powiedziałam teatralnie przewracając oczami.
-Nie musisz brać mnie na litość.- Oburzył się i wstał jak oparzony.
-Jak mam Cię traktować normalnie jak zachowujesz się jak rozkapryszone dziecko! Co nie powiem to jest źle! Louis! Dorośnij proszę Cię.- Nawrzeszczałam na niego nie kontrolując przy tym emocji. Po chwili skarciłam się w myślach, zraniłam go..
-Wystarczy. Już wiem na czym stoję.- Sprostował nie patrząc na mnie jak robił to wcześniej.
-Ale..
-Wyjdź.
-Co? –Popatrzyłam na niego z niedowierzeniem.
-Proszę Cię wyjdź i nie mów już nic więcej.- Spojrzał kwaśnie, dając mi do zrozumienia, że mówi poważnie.
Dziecko po prostu dziecko! I jak tu gadać z nim poważnie gdy on zachowuje się o tak!
Wyszłam trzaskając drzwiami. Byłam smutno /zła! Jeśli można to w taki sposób powiedzieć.
Nawet nie zdążyłam poważnie rozmyślać o tym co się przed minutą wydarzyło iż poczułam, że ktoś pociąga mnie w stronę jakiegoś ciemnego pokoju.
-Co do cholery? –Ryknęłam można powiedzieć, że trochę przestraszona. Nie lubię ciemności. Nie lubię to mało powiedziane.
-Cicho..-Szepnął mi do ucha całkiem znajomy głos.
-Harry, ty głupku! Chcesz żebym na zawał padła?- Zaśmiałam się.
Nie odpowiedział. Opuszkami palców zaczął jeździć po mojej szyi. Było mi przyjemnie, jego dotyk przyprawiał mnie o dreszcze. Poczułam jego oddech na ustach, domyślałam się, że nasze twarze dzieliły od siebie zaledwie milimetry. Jego język zaczął delikatnie jeździć po moich wargach. Wzdrygnęłam się. Styles wbił się w nie nachalnie, doprowadzając mnie do nieba.
Zaświeciło się światło. Oderwałam się od niego jak oparzona. Akurat teraz! Przed nami stał Louis.. Jego mina była niedopisania. Nie miałam odwagi nic powiedzieć. Tylko Niall wiedział o tym, że całowałam się z Louim. Hazza nie miał o tym zielonego pojęcia. W ogóle nie wiedział, że coś pomiędzy nami zaszło.
-W moich oczach coraz bardziej przypominasz dziwkę.- Palnął z uśmiechem Tomlinson.
-Ty piłeś..- Nawet nie musiałam podchodzić bliżej żeby poczuć od niego alkohol.
-Louis! Co ty w ogóle mówisz? Opanuj się.- Upomniał go kędzierzawy.
-Istna prawda! Najpierw ze mną, później się obściskuje z jakimś kolesiem w klubie a następnie ty! To może później przejdziesz do Zayna a następnie do Nialla..
Nie mogłam go już słuchać. Każdym wypowiedzianym słowem krzywdził mnie. Zżerało mnie o środka.
-Nie rób ze mnie kogoś kim nie jestem..- Szepnęłam ledwo co powstrzymując łzy.
-Jak to z Tobą? O co tu do cholery chodzi?- Zbulwersował się Hazza.
-Louis to ty mnie wtedy pocałowałeś.. To ty wtedy uciekłeś zachowując się jak ostatnia ciota.. to ty mnie wtedy opuściłeś..-Popatrzyłam na niego zeszklonymi oczyma.
-Nie bierz już nas na litość! To, że twoja mama umarła to..
-Zamknij się!- Syknął Harry- Jeszcze jedno słowo a tego pożałujesz! – Dodał wściekły nie dowierzając co jego przyjaciel wygaduje.
Wybiegłam. To było okropne uczucie. Ufałam mu, nie wiedziałam, że był wstanie (nawet po pijaku) powiedzieć coś takiego.
Na dworze padało, trampki przemokły. Makijaż rozmazany. Mimo wszystko biegłam ile sił w nogach.
-Ellen stój!- To był głos Zayna. Byłam pewna.
Nie obracałam się stojąc na środku chodnika. Moje łzy zlewały się z deszczem tworząc jedność.
-To przykre, że mówi jak ja go bardzo nienawidzę, a sam okazuje mi piekielną nienawiść.
-Chodzi o Louisa, prawda?- Upewnił się delikatnie.
-Tak
-Opowiesz mi od początku co między wami zaszło?- Spytał a ja wtuliłam się w niego z całych sił.
-Skąd wiesz, że cokolwiek zaszło?
-Ell. Ja nie jestem głupi. To się widzi. Więc jak będzie, opowiesz mi?
-Opowiem.- Szepnęłam krucho.- Ale jedźmy do mnie okej?- Wtrąciłam ponownie.- Nie Martw się mojego taty nie ma. Pojechał na jakiś wyjazd dotyczący jego pracy. Przez cały tydzień wolna chata.- Dodałam jednym tchem.
Po dwudziestu minutach razem z Zaynem siedziałam na kanapie popijając gorącą herbatę i opowiadając mu o całym zajściu.
-To tyle.- Zakończyłam.
-Nie wiem co mam powiedzieć, Louis nigdy się tak nie zachowywał..
-Najlepiej nic nie mów. Widocznie miał złe dni.
-I ty go jeszcze bronisz? Nie wieże..
-Wcale go nie bronie. Po prostu mówię jak jest.
-Dobrze, niech Ci będzie.- Powiedział markotnie machając przy tym głową.

 *******

 Siemanko! Tym razem trochę szybciej dodałam ponieważ później nie będę miała czasu :Dx
Mam nadzieję, że się spodobał :P x






sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 6.



 Rozdział 6 :)!
Kiedy obudziłam się następnego ranka przez chwile to co zaszło wczoraj wydawało mi się nierealnym snem. Dopiero po chwili się ocknęłam.
-Harry tu naprawdę wczoraj był..Boże. On powiedział, że coś do mnie czuje.- chciałam spokoju. Wszystko mnie już dobijało.
Zrobiłam lekki makijaż ubrałam przetarte szorty i białą bokserkę ponieważ na dworze robiło się coraz cieplej więc mogłam zaszaleć. Zeszłam do kuchni.
-Cześć córeczko, moglibyśmy ustalić kilka rzeczy?- Spytał a jego humor obijał się tak ciepło.-To ważne.-Dodał widząc moją nie pewność na twarzy.
-O czym chcesz gadać?- Spytałam dając mu znać aby się pośpieszył.
-Jak Ci już mówiłem twoja przyjaciółka Alice ma do Ciebie niedługo przyjechać więc..
-Tak tatoo niech przyjedzie nie mam nic przeciwko a teraz muszę lecieć..- Powiedziałam odczepnie po czym jak huragan wyszłam zatrzaskując za sobą drzwi. Obiło mi się o uszy tylko zmieszanie taty a ostatnie słowo brzmiało ale..
Trochę bałam się jej wizyty ponieważ nie wiedziałam czy Alice zaakceptuje mnie taką jaką jestem. Wsiadłam do pierwszego lepszego autobusu jadąc przed siebie. Wysiadłam dopiero w centrum miasta.
Zapaliłam papierosa, jak zawsze zaczynałam od jednego i przechodziłam do następnego i jeszcze kolejnego i trwało to tak dopóki sama nie odpuszczałam. Szczerze? Czasem mój nałóg mnie z gruba przerażał, ale to był pikuś jak bym miała porównywać to co wcześniej przeżyłam.
-Nie pal tyle bo to nie ładnie wygląda.- Obróciłam się całym ciałem w tył i wtedy dojrzałam przed sobą Zayna i Harrego.
-Za to jak ty palisz to wygląda pięknie.- syknęłam sarkastycznie. Po czym obróciłam z powrotem głowę nadal kierując się przed siebie.
Szłam przez jakiś czas w ciszy, ale nadal słyszałam za sobą kroki.
-Czekaj.- To był głos Harrego, szłam dalej nie wahając się czy zatrzymać się czy aby nie. Przytrzymał mnie lekko za ramie. Obróciłam się łapiąc powietrze i deptując butem papierosa który spadł mi pod wpływem obrotu. Zayna nie było. Widocznie wyparował.
-Tak?- Odezwałam się, przyglądając się z wielką uwagą Stylesowi.
-Wiem, że to trochę głupie ale nie chcę żyć w niepewności to mnie zabija jeśli można to tak ująć. Proszę powiedz mi czy chociaż miał bym odrobinę szans?.- Patrzył na mnie tak błagalnie. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Więc nic nie mówiłam za to przeszłam do nie przemyślanego czynu..
Spojrzałam mu ostatni raz w oczy, przybliżając co raz bardziej twarz. Zamykając powieki czułam jak nasze usta się stykają. Harry się rozkręcił i nasze języki były idealnie dopasowane jeżdżąc po sobie nawzajem. Kiedy skończyliśmy przez dłuższą chwilę spoglądaliśmy wyszukując czegoś błyskotliwego w swoich oczach i widocznie oboje to znaleźliśmy podarowując się uśmiechami.
-To oznaczało, że jakieś tam posiadam?- Spytał na mnie podejrzliwie ale uśmiech nadal gościł na jego twarzy.
-Jakieś tam posiadasz!- Zaśmiałam się teatralnie przewracając oczami.
Nie minęła minuta a usłyszałam dźwięk dobiegający z mojej kieszeni. Mój telefon. Wyciągnęłam go szybko po czym odczytałam wiadomość. A tu nagle takie BAH! Czytając to czułam jak by ktoś mi wycelował ostro w policzek! LOUIS. Tak wiadomość była od niego. Wczoraj dzwonił do mnie Niall zwierzając się, że podobno Tomlinson zerwał z Eleanor ale nie mogłam temu dowierzyć więc za bardzo nie przybierałam do tego zaufanej uwagi. Ale wiadomość Louisa kompletnie zbiła mnie z tropu a brzmiała tak  „ Zerwałem z Eleanor dla Ciebie”..
- Co za czubek!- Zawołałam na głos zapominając o obecności Hazzy.
-Mógł bym wiedzieć kto?- Spytał całkiem zdezorientowany.
-No jak to kto! Mój tata!- Powiedziałam a do Piero po chwili zorientowałam się, że palłam to całkiem nieświadomie, w tej chwili byłam pewna, że mój mózg ostatnio mi rzadko co pomaga.
-Czemu tak sądzisz?
-Nie ważne, tak po prostu.
-Jedziemy do chłopaków?
-Do waszego domu?
-Tak, a więc?
-Chętnie. – Powiedziałam to co chciałam, po za tym miała trochę do wyjaśnienia z Panem Tomlinsonem. Bo on najwyraźniej niczego ostatnio nie rozumiał.
Nim się obejrzałam byliśmy już na miejscu.
-Gdzie Louis?- Spytałam napotykając się na drodze na Liama.
-A może takie cześć?- Powiedział promiennie po czym wziął mnie w objęcia i obrócił  dokoła
-Dobra! Liam! Dość tego bo zwrócę na Ciebie śniadanie! Liaam!- Po moich krzykach chłopak opuścił mnie za ziemie zatykając uszy.
-Jest na górze w swoim pokoju!- Wydarł się mając nadal zatkane uszy przez własne dłonie.
-Dzięki!- Krzyknęłam śmiejąc się i wparowałam na górę. Przed wejściem do jego pokoju chwilę się zastanawiałam co ma powiedzieć. Weszłam. Zobaczyłam wypuklenie na łóżku, jak widać jeszcze spał. Siadłam koło niego na łóżku i powiedziałam patrząc przed siebie.
-Louis. Myślisz, że dobrze zrobiłeś?- Nie wiem co się ze mną działo! Mówiłam do niego kiedy spał!
-Louis!- Potrząsałam lekko jego ramie.
-Chcę spać.- Powiedział oburzony.
-Nie denerwuj mnie!-  odpowiedziałam krzywiąc się w grymasie.
-Ellen? Co ty tu robisz?- Spytał zdziwiony przecierając zaspane oczy.
-Czekam na odpowiedź, więc?
-Jakie było pytanie?
-Czy jesteś pewny, że dobrze zrobiłeś?
-Ellen! Do cholery powiedz normalnie o co chodzi?
-Dlaczego z nią zerwałeś?
-Bo jej nie kocham. Kocham kogoś innego, takie trudne do zrozumienia?
-A co jak tamta druga Cię nie kocha?
-Czemu mnie tak bardzo nienawidzisz?
-Czy ja coś takiego powiedziałam? Nie.
-Ale ja to wiedzę.- Powiedział Louis a jego twarz przepełniła się widocznym smutkiem
________
Cześć Kochani!
No to trochę było trudno bo usunęło mi się to gadu dla wszystkich directioners i musiałam oblukać na TT które osoby miałam powiadamiać!
Takie pytanie do was!
Chcielibyście żeby Ellen była z .. ?
Ps: Wiedzcie, że uwielbiam czytać wasze komentarze bo dają mi wenę <3

sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 5.


 Rozdział 5 :)x
Dziewczyna obudziła się w obcym dla niej pokoju dopiero po chwili dostrzegła obok siebie.. Louisa. Wstała z łóżka jak oparzona, dezorientacja opanowała jej głowę z wczorajszej nocy nic nie pamiętała, towarzyszyła jej totalna pustka. Zauważyła na sobie męską koszulkę i kolorowe bokserki.
-Boże, co tu się dzieje!- Szepnęła do siebie a w jej oczach można było dojrzeć widoczne przerażenie.
Cichymi krokami skierowała się do kuchni która była zamieszczona na dolnym piętrze. Była dopiero 8.25 więc domyślała się, że nikogo nie zastanie z kim mogła by trzeźwo porozmawiać.
Myliła się.
-Cześć, co tak wcześnie?- Przywitała się brunetka o bujnych włosach których poprzedniego dnia Ell tak zazdrościła.
-Danielle? –Upewniła się.
-Tak, tak to ja we własnej osobie.- Przytaknęła ukazując zęby pokryte bielą.
-Możemy porozmawiać? To znaczy.. Co się stało wczoraj? – Nie wiedziała od czego zacząć trochę jej było wstyd, że nic nie pamięta.
Kiedy dziewczyna zdradziła jej co wczoraj zaszło w klubie, Ellen nie mogła w to uwierzyć..
-Przepraszam..
Skierowała się ku górze otwierając bezszelestnie pokój Louisa, niestety jego sen nie był tak kamienny jak wcześniej więc chłopak mimowolnie się przebudził, widząc wzrok dziewczyny od razu stanął na równe nogi. Był w samych bokserkach. Dziewczyna nie mogła się oprzeć jego widokowi, stała jak zahipnotyzowana.
-Wszystko okej?- Spytał z uśmiechem Lou wybudzając ją z hipnozy.
-No. Tak, jasne. A czemu miało by być nie okej.. a ten gdzie są moje ubrania?- Spytała nieświadoma swojego nietypowego zachowania.
Tomlinson bez żadnego wahania podał jej wczorajszy strój i przyglądał się jej postawie.
-Możesz wyjść?- Spytała podirytowana próbując się przebrać.
-Nie. – Zaprzeczył ukazując na twarzy figlarski uśmieszek.
-To może teraz byś mnie przeleciał, a potem wyszedł mówiąc, że nie powinniśmy?- Spiorunowała go morderczym wzrokiem.
-To nie tak jak myślisz..-Szepnął niesłyszalnie Lou, a twarz mu nieco zbladła.
-Ty nie wiesz co ja myślę. Twoja dziewczyna pewnie pozwala Ci na całowanie innych dziewczyn albo spanie w jednym łóżku.. szkoda mi jej.- Syknęła sarkastycznie po czym nie przejmując się spojrzeniami chłopaka ściągnęła z siebie bokserki i wcisnęła granatowe rurki.
-Nie masz prawa.. Nie znasz jej!- Wkurzył się. Nie wiedział co ma dalej powiedzieć..
-Skończ już te całe przedstawienie. Myślisz, że jesteś najważniejszy a świat krąży tylko wokół Ciebie? To się mylisz. Bo nie jesteś sam.- Powiedziała spokojnym tonem po czym wyszła.
Szybko złapała taxi i pojechała do domu. Już znalazła się w progu drzwi a usłyszała wściekły głos ojca.
-Gdzieś tyś się podziewała? Nie umiesz odbierać telefonów? Ja tu odchodzę od zmysłów a ty po prostu nic..- Gadał, krzyczał..nie miała ochoty słuchać jego kazań, była pełno letnia co go obchodziło gdzie, co i jak robiła?!
-Nocowałam u koleżanki.- Powiedziała spokojnie żeby nie doprowadzić do kolejnej kłótni.
-Ale ty..
-Co chciałeś powiedzieć, że nie mam koleżanek? To się mylisz.- Nie odezwał się wiedziała, że go zgasiła i do tego właśnie zmierzała.
Poszła do swojego pokoju po czym padła na łóżko i usnęła..
Była noc..Padało jak nigdy ulice były przepełnione zupełną ciemnością jak tą w najgorszych horrorach. Biegłam tyle ile w nogach sił.. szybko się męczyłam. Przystanęłam na chwilę spoglądając za siebie czy on dalej mnie goni. Stał przede mną.
-Zdradziłeś mnie. Wiedziałam, że tak będzie..- Szepnęłam do niego a łzy przepełniały całą moją twarz.
-Kocham Cię.- Wyznał spoglądając na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Po chwili roześmiał się.
- Czemu to Cię śmieszy?- Spytałam bacznie go obserwując.
-Oh Ellen jaka ty jesteś naiwna. Myślisz, że ja zakochał bym się w Tobie? Kiedykolwiek?  Patrz jak ty wyglądasz! Jesteś nikim … nikim!- Wydarł się zostawiając mnie samą.. jak palec.
Weszłam w trans, bez przerwy szlochając.
-Córuś! Obudź się to tylko sen..
To były ostatnie słowa mojej matki.
Ellen obudziła się z przeraźliwym biciem serca. Płakała. Zdawało jej się, że to co przed chwilą zaszło było rzeczywistością. Chłopak który zaszczycił ją w krainie wszystkiego co możliwe.. Louis. Tak to był Louis.
-Właśnie dlatego nigdy nie chciała bym się z nim związać.- Powiedziała sama do siebie nadal nie mogąc otrząsnąć się po tej całej fikcji..
Usłyszała dźwięk swojego telefonu. Nie sięgała po niego. Chciała spokoju. Dzwonił.. dzwonił i dzwonił. Po woli zaczynało ją to irytować.. Sięgnęła po niego przykładając do ucha.
-Słucham?- Zaczęła pierwsza.- On mnie nie obchodzi.- Odpowiedziała do słuchawki.
Połączenie zostało zakończone.
-Nie wierze. – Szepnęła na głos.-Przecież z rana ją tak bardzo bronił, nie wierze..-Biła się z własnymi słowami.
-Proszę wejść.- Odpowiedziała na pukanie do drzwi.
-Musimy porozmawiać.-Spodziewała się, że jej oczom ukarze się postać ojca. Ale to nie był on.
-Naprawdę nie mam ochoty teraz rozmawiać.- Pozwoliłam sobie spojrzeć na niego. Widać było, że bał się tej rozmowy.- Do widzenia.- Powiedziałam odpadnie, licząc, że innym razem do tego wrócimy.
-Ellen proszę.. – Zostawiłam to bez odpowiedzi.
-Wiem, że to chore a przede wszystkim dziwne. Ale zależy mi na Tobie.. Tak, tak pewnie powiesz, że to za krótko aby mówić takie rzeczy. Nie mogłem tak dłużej to mnie zżerało od środka.. No i w końcu to z siebie wydusiłem.- Mówił i mówił.. Dziewczyna nie mogła tego pojąć.. nie spodziewała się tego. To co wszystko działo się w ostatnich chwilach niezmiernie ją przerosło a teraz? Teraz to już kompletnie była pozbawiona racjonalnego myślenia.
Wyszedł. Zostawił ją samą z tym wszystkim. Zgubiła się we własnych uczuciach..


Jestem! Przykro mi, że taki jakiś byle jaki.. Ale nie wiem po prostu taki wyszedł jedynie co mi się podoba to koniec bo reszta to totalna katastrofa xD
Jak myślicie kto przyszedł do pokoju Ellen? :Dx