Tego dnia
wstałam z uśmiechem na twarzy i byłam dość pozytywnie nastawiona ale jedyny
powód mego zachowania to, to , że dziś wracam do domu. Nareszcie. Nie zniosła
bym dłużej tego duszącego zapachu i tych ścian które przyprawiały mnie o
konkretne mdłości, kilka dni dłużej i na serio wylądowała bym w prawdziwym
psychiatryku, ale na szczęście udało się uniknąć tej wizyty bo i tak mojej
głupoty nie jest nikt w stanie uleczyć. Przebrałam się w świeże ciuchy w
których bez problemu mogłam pokazać się na ulicy, bo uwierzcie, że szpitalna koszula
nie jest zbyt wyjściowa co nie zmienia faktu, że dobrowolnie wychodziłam z
łóżka w takim stroju bo pielęgniarka wyciągała mnie z niego siłą, ale co się
dziwić ponieważ pamięć mojego ojca minimalnie zanikała do zera, niemal
kilkanaście razy na dzień powtarzałam mu, aby przywiózł mi jakąś normalną
piżamę, ale do niego mówić jak .. nie ważne.
-Gotowa?- Spytała
zadowolona Darcy która stanęła naprzeciwko mnie.
Uśmiech
nadal nie schodził mi z twarzy, nawet nie wiecie jak cieszyłam się z powrotu do
domu. Rzekomo miały być to dwa dni a spędziłam tu prawie tydzień, namawiałam
lekarza, że jestem już w stanie wyjść, ale on był zbyt upierdliwy żeby mi
odpuścić kolejne badania. Dziewczyny przesiadywały u mnie całe dnie, tak samo jak
tych pięciu głupków z którymi nie dało się wytrzymać , zdążyli już kilkakrotnie
wywołać zdenerwowanie mojego ukochanego lekarza, który codziennie po kilka razy
przychodził do mnie a powodem było to żebyśmy się uspokoili bo nie przebywamy sami
w tym szpitalu, ale można powiedzieć, że to i tak nie skutkowało. W sumie za te
wizyty serdecznie im dziękuję bo jakbym miała spędzać te dnie sama, zanudziła
bym się na śmierć a to by na dobre nie wyszło, dziewczyny też były widocznie zadowolone
z obecności chłopaków, ale póki co nie zdążyły mi się konkretnie zwierzyć co
się wokół nich działo kiedy ja przysypiałam, a coś działo się na pewno.
-Tak gotowa,
możemy iść. A gdzie mój tata?- Spytałam kiedy znalazłyśmy się na korytarzu na
którym czekała Ali. Za pewne się spóźni, jak zawsze.
-Twój tata
nie mógł po nas przyjechać, przecież wiesz, że jest godzina w której on
pracuje. Więc poprosił Harrego żeby nas bezpiecznie odwiózł do domu. Chyba nie
masz mu tego za złe?- Spytała z uśmiechem.
-Nie,
oczywiście, że nie. Jakoś przeżyje.- Sprostowałam mało poważnie. Tylko czemu akurat
wybrał Hazze? Może uwiodły go te loczki? Mówiłam już, że całkiem głupieje?
Raczej nie przypominam sobie żeby mój tato wspominał, że jest homoseksualistą
albo, żeby zachowywał się jak on..
Moje myśli
roztrzaskały się na milion kawałków i w najbliższym czasie postanowiłam, że nie
będę do tego wracać, bo to czysta głupota. Migiem znalazłyśmy się w aucie
Styles’a który co chwila obdarzał mnie tym swoim szczerym uśmiechem pokazując
przy tym swoje dołeczki, które onieśmielały prawie każdą dziewczynę, odwróciłam
wzrok całkiem niewzruszona ale to nie do końca była prawda, gdyż swoją twarz
skierowałam w stronę okna, uniosłam tam kąciki ust, tak żeby nikt tego nie
dostrzegł. Harold co chwile próbował mnie rozśmieszyć robiąc głupie miny, a
dziewczyny które siedziały na tylnich siedzeniach ciągle chichotały pod nosem.
-Harry, nie
rób z siebie głupka tylko patrz na drogę.-Skarciłam go ledwo co powstrzymując
się od śmiechu.
On nie
odezwał się już ani słowem i oczywiście nie robił już tych błazeńskich min. Po
dziesięciu minutach co dziwo bezpiecznie dojechaliśmy do domu.
-Chłopaki
mają zaraz przyjechać.- Uśmiechnął się Hazz.
-Chłopaki?-
Na mojej twarzy pojawiła się zdziwiona mina, bo z jego wypowiedzi nic nie
zrozumiałam. Czyżby szykowało się coś w moim domu? Przecież dopiero co wróciłam
ze szpitala.
-Tak, twój
tata zaproponował, żebyśmy dziś zostali u Ciebie jeśli mamy czas i dotrzymali
wam towarzystwa.- Powiedział całkiem poważnie.
Mój tata już
całkiem oszalał? A w tej chwili po prostu musiałam wrócić do mojej poprzedniej
tezy, czyżby mojego tatę naprawdę zauroczyły loczki Harolda? Dziwne. Zaśmiałam
się sama ze siebie. Po czym zauważyłam, że dziewczyny razem z Harrym
wyczekująco na mnie spoglądają.
-Co Cię tak
śmieszy?- Spytała zdziwiona Alice.
-Nic.-
Szepnęłam cichutko i otworzyłam wejściowe drzwi. A co miałam im powiedzieć? Ah,
pytasz co mnie śmieszy? No wiesz właśnie sobie wyobrażałam mojego tatę który
zauroczył się w Hazzie, zabawne nie? Nawet bardzo.
Poszłam do
kuchni a reszta rozsiadła się w salonie. Przygotowałam miski z chipsami i
przeróżnymi słodyczami, bo jak zawsze tego mi w domu nie brakowało. Usłyszałam dzwonek
do drzwi i natychmiastowo skierowałam się aby otworzyć. Oczywiście gdy
uchyliłam lekko drzwi wpadłam na mnie czwórka kolesi! Łatwo zgadnąć kto to był.
-Nawet nie
wiesz jaki jestem głodny!- Spiorunował mnie wzorkiem Nialler.
-A co mi do
tego?- Popatrzyłam na niego krzywo.
On wiecznie
był głodny więc co tu począć. A te wyrzuty to nie do mnie, proszę.
-Założę się,
że masz coś w lodówce.- Spojrzał na mnie przelotnie i nie minęła sekunda a on
już w niej szperał. Jedna myśl która nasunęła mi się w danej chwili do głowy to
niewychowany bachor, ale czego by tu innego spodziewać się po Horanie? No
właśnie niczego co dobre, ponieważ spędziłam z nim trochę czasu.. oczywiście w
szpitalu. Co chwila miał coś w buzi, konsumując kolejną potrawę, nie obeszło się
bez zbędnych komentarzy i kłótni typu „Ej zjadłeś to! To należało do mnie!”. Ale
mogę stwierdzić, że spodziewałam się takiego napadu na moją wypasioną lodówkę z
jego strony, więc dużego zdziwienia nie było.
-Ej, Niall
nie ładnie tak.- Wydarł się do kolegi Liam. Po czym popatrzył na niego oskarżycielskim
wzrokiem. Oczywiście nasz szanowny Horan nic sobie z tego nie robił dalej wypatrując
czegoś zjadliwego.
Po chwili
poczułam spory uścisk na swoim ciele, przez kolejną minutę próbowałam się z
niego oswobodzić ale to były marne próby, ponieważ Lou nie dawał za wygraną.
-Oh! Nawet
nie wiesz jak bardzo się za tobą stęskniliśmy!- Powiedział z ulgą, że w tej
chwili może mnie ponownie dotknąć.
-Mów za
siebie Tommo.- Zaśmiał się Niall który pozostawił moją lodówkę w spokoju i
wziął się za paczkę chipsów którą chaotycznie przeżuwał. Liam i Zayn już dawno
powędrowali do reszty domowników którzy siedzieli przed telewizorem jak zahipnotyzowani.
-Oj,
przyznaj się, że też się stęskniłeś za naszą kochaną Ellen.- Powiedział
teatralnie przewracając oczy.
-Może
troszkę, ale pomimo wszystko to ty ciągle o Naszej kochanej Ellen hm, jak by to
ująć.. nawijasz? Właśnie tak.- Stwierdził a brwi zaczęły mu znacznie podskakiwać
do góry. Ja nic nie mówiąc tylko przysłuchiwałam się uważnie rozmowie tych
dwóch matołów. Dojrzałam jak twarz Louisa nabiera koloru malinowego to świadczyło
o tym, że się zawstydził.
-Ty za to
gadasz ciągle o jedzeniu.-Ratował się Lou, ale za bardzo mu to nie
wychodziło. Zaśmiałam się tylko pod
nosem widząc jak Tommo lustruje moją twarz. Trzeba przyznać, że zrobiło się
trochę niezręcznie.
-Bo jedzenie
to moja miłość!- Krzyknął Niall oskarżycielskim tonem.
-Tak, w tej
kwestii nie da się zaprzeczyć.- Stwierdził Louis i na jego twarzy zagościł
spory uśmiech. Trzeba się z tym zgodzić ale ta cała ich konwersacja dziwnie
zabrzmiała. W tej chwili nabrałam trochę niepewności co do tego o czym
rozmawiali. Głodomór wspomniał o tym, że Lou ciągle o mnie gada, a ten próbował
się mu odgryźć, że za to on gada ciągle o jedzeniu.. A Niall kocha jedzenie i
dlatego o nim bez przerwy nawija, a Lou nie kocha mnie więc jaki sens w ich
rozmowie. Zatem już są dwa tematy do których nie powinnam wracać. A tak
odwracając się do tego plecami to czyżby Louis naprawdę ciągle o mnie gadał?
Ciekawiło mnie jedno, jaki był tego powód? Może kiedyś się dowiem. Zakończyłam
swoje rozmyślenia po czym skierowałam się z chłopakami do salonu gdzie wszyscy
byli zgromadzeni, zabierając ze sobą zapasy. Przez następną godzinę
próbowaliśmy pogodzić swoją inność zdań i wybrać film który by każdemu podpadł
do gustu. Po dłuższym czasie wszyscy zgodziliśmy się co do ‘Zmierzchu’, trzeba
przyznać, że ten film to ja akurat lubiłam, więc strzał w dziesiątkę jak nie
lepiej. Kanapa nie pomieściła nas wszystkich więc, dobrowolnie zwinęłam kołdrę
z mego pokoju i usadowiłam się na podłodze zaraz przed wersalką. Nie minęła chwila
a przysiadł się do mnie Tomlinson który jak widać nie miał zamiaru dłużej się
gnieść z całą resztą, po chwili po drugiej mojej stronie znalazł się Niall
który co chwilę coś przeżuwał. Harold spuścił nogi z kanapy, więc bez żadnej zgody
postanowiłam się o nie oprzeć.
-Nie za wygodnie
Ci?- Wyszeptał mi do ucha Hazz zauważając jak jestem ustawiona.
-Mogło być
lepiej.- Zaśmiałam się.
-Cicho!- Uciszył
nas Zayn który był umieszczony między moimi przyjaciółkami, jak widać to mu
pasowało. Liam też popatrzył na nas karcącym wzrokiem, co oznaczało, że mamy
raz na zawsze zamilknąć i tak też się stało. Byliśmy już w połowie filmu kiedy mój
komórka cichutko zapikała. Wyciągłam ją z etui i szybko przeczytałam wiadomość,
była od mojego ojca. Informował, że nie wróci na noc, tylko zostanie w biurze.
Dziwne, przecież nigdy tego nie robił. Zapominając o tym wróciłam do oglądania
filmu. Nim się obejrzałam na czarnym ekranie pojawiły się białe napisy które brnęły w dal, oznaczało to koniec filmu. Obejrzałam się za siebie,
sprawdzając jak trzyma się reszta domowników i co się okazało? Wszyscy spali
rozłożeni na sobie. Rozejrzałam się po bokach i jak się okazało to Niall i Lou
także spali lekko pochrapując.
Bezszelestnie
wstałam ponieważ nie chciałam narobić niepotrzebnego huku, skierowałam się
cichutko do kuchni. Wyciągłam z za kredensu saszetkę proszku który miałam
spożywać raz na dzień, ale to nie były jedyny leki które zostały mi wskazane,
uwierzcie, że jest ich o wiele więcej. Zagotowałam wodę i wlałam ją do kubka z
leczniczą substancją, usiadłam przy stole co chwile biorąc mały łyk, próbując przy tym
nie poparzyć języka, ponieważ woda był wrząca i tak bez tego się nie obeszło.
Wstając z krzesła zahaczyłam koszulką na co one spadło rozdźwięczając się po
całym domu. Huk był ogromny, miałam tylko małą nadzieję, że nikogo nie
zbudziłam ze snu. Kończąc napój który wcale a wcale nie przypadł mi do gustu
skierowałam się wolnym krokiem do pokoju. Usłyszałam za sobą cichy szelest, a w
ciemności ujrzałam przechodzącą sylwetkę. Mrukłam coś pod nosem z nadzieją, że
to tylko moja mała paranoja która od czasu do czasu ukazuje się światłu
dziennemu. Odwróciłam się i już szybszym krokiem podreptałam w stronę mej
sypialni. Otwierając drzwi o mało co nie wydarłam się na cały głos iż poczułam,
że ktoś obejmuje mnie w pasie. Nieco się uspokoiłam gdy usłyszałam zaspany
głos.. Louisa.
-Czyś ty kompletnie
zwariował?- Spytałam a serce dalej biło mi jak szalone, że sama się temu
dziwiłam, ale powodem chyba już nie był strach przed jakimś osobnikiem który
już w tej chwili się ujawnił a powód był taki, że dłonie Tomlinsona dalej
spoczywały na moich biodrach co minimalnie przyprawiało mnie o drobne dreszcze.. drobne to chyba one nie były.
-Przepraszam,
nie chciałem Cię przestraszyć. Nie chcę na Ciebie składać ale to ty mnie
obudziłaś.- Zaśmiał się. Ja tylko skarciłam go wzrokiem po czym pociągnęłam za nadgarstek
do mojego pokoju, włączając momentalnie światło.
-Teraz nie
zwalaj na mnie.- Powiedziałam już opuszczając z tonu.
Lou nic się
nie odzywając usiadł na skraju łóżka, ja podreptałam za nim i klapnęłam koło
niego.
-Ładnie tu
masz.- Stwierdził uważnie rozglądając się po pokoju.- A tak zbaczając z tematu
to ile muszę dać Ci czasu?- Dodał nagle, obracając się w moją stronę.
-Czasu na
co?- Spytałam nieco zdezorientowana.
-Na to, żeby
uznać mnie za człowieka który jest wart wszystkiego.-Powiedział z bijącą
pewnością którą można było rozpoznać w głosie.
Zaraz,
zaraz. Skądś kojarzyłam te słowa, przez chwile nie mogłam temu dowierzyć. Tak,
teraz już pamiętałam dlaczego te słowa tak znajomo obracały mi się głowie.
Pierwszego dnia, gdy znalazłam się w szpitalu, obudziłam się w nocy i
dostrzegłam, że Lou śpi siedząc na krześle i wtedy mu to powiedziałam, że mam
nadzieję, że poznam go na tyle dobrze aby uznać go za człowieka godnego
wszystkiego. Ale ze mnie głupek, teraz to było oczywiste, że on wcale nie spał.
-Yhm, czyli
z tego co wynika, wnioskuje, że nie spałeś?- Popatrzyłam na niego wyczekując
odpowiedzi.
-Nie mógł
bym zasnąć na tym nie wygodnym krześle.- Zaśmiał się. Kiedy zobaczył, że mi ani
trochu nie jest do śmiechu, spoważniał.- Kiedy ujrzałam, że się budzisz
postanowiłem, że trochę poudaje, bo nie chciałem się natchnąć na twój ostry
charakterek.- Szybko dokończył zdanie.
-Aż tak
bardzo mnie nie lubisz?- Spytałam wbijając wzrok w podłogę.
-Ej, no
przestań. Ja Cię nie lubię tylko dlatego, że Cię uwielbiam, rozumiesz?-
Obdarował mnie kolejnym uśmiechem po czym podniósł mój podbródek ku górze.
Spojrzałam na niego, wbijając wzrok w te idealne lazurowe oczy. Patrzyliśmy na
siebie tak przez chwile, aż w końcu.. zapytałam.
-Lou, mam do
Ciebie takie pytanie.- Powiedziałam trochę nieśmiało, zważając na to, że to co
powiem jest delikatnie mówiąc nie na miejscu.
-Słucham?
-Czy ty nie
masz przypadkiem dziewczyny?- Spytałam wracając do jego oczu.
Prze chwilę
patrzył na mnie zmieszany, ale po jakimś czasie jego twarz przybrała pewności.
Chciałam o to zapytać tylko dlatego żeby później niczego nie żałował, bo jak
było w moim śnie, w późniejszym czasie okazało się, że ma kogoś a ta sytuacja wcale nie była dla mnie miła.. ani trochę.
-Nie, nie
mam. Jak byś zapytała o to dwa tygodnie temu to powiedział bym coś innego.-
Odpowiedział spokojnie. Czyli wcześniej był z kimś związany. Ciekawe. Może i dobrze, że
zapytałam o to w takiej chwili bo czar danej sytuacji prysł jak nigdy. Nie
chodziło o to, że nie przepadam za Lou, tylko po prostu za bardzo mną poniosło,
a nie jestem pewna czy dość poznałam tego chłopaka na tyle, żeby już mieć coś
ze sobą wspólnego. Zatem nie wracając już do tematu, zaproponowałam Louisowi żeby przespał się w pokoju
obok, ten może opornie to zrobił ale mimo wszystko zgodził się.
***
Postanowiłam,
że dziś napisze rozdział i tak też zrobiłam. Ponieważ ferie się skończyły to
kolejny dodam dopiero w sobotę, jeśli wszystko się uda. Mamy tu trochę głodnego
Horanka no ale czemu nie<3 Uwielbiam tego blondasa i tyle. Następnie jest
słodki Harry, może w next rozdziale będzie o nim więcej. Ale nie łudźcie się,
że wszystko będzie perfekt bo w moim opowiadaniu nigdy a nigdy. Bo po to, to
piszę żeby kąp likować naszej biednej Ellen te mało skromniutkie życie, to tyle
z mojej strony na ten temat.
(Jutro idę z klasą na łyżwy, módlcie się żebym nie połamała nóg :D)
+Carly!
Cieszę się, że tak sądzisz <3
Cieszy mnie coraz większa ilość komentarzy
<3
Dziękuję wam
wszystkim :3
Ps: Uwilbiam ten gif z Hazzą <3
Hahaha koniecznie oglądnijcie ten filmik z chłopakami, sama przed chwilą znalazłam x ;
http://www.youtube.com/watch?v=emJ_i6o7Vxw